ROZDZIAŁ X

7 3 0
                                    

23.05.2005 r.
godzina 20:12
Simon był w rozpaczy. Olivia leżała martwa w jego ramionach. Tamten moment rozerwał jego serce na strzępy. Może jest jakiś sposób? Chłopak zadrapał się pazurami. Z jego przedramienia zaczęła płynąć krew.
- Olivia, jeśli to nie pomoże, to już nie wiem co. -
Przyłożył rękę z krwią do rany na brzuchu Olivii. Pomyślał wtedy o sytuacji w placówce F.I.S.T. gdzie krew w kotle wpłynęła do jego żył. W pewnym momencie poczuł że Olivia oddycha. Jego serce zabiło mocniej. Złapał jej ciało i opuścił las, zabierając potrzebne rzeczy. Był wieczór, lało, a świateł nie było w pobliżu. Moce, zdobyte podczas wypadku, dały mu możliwość widzenia w ciemności. Jedyne co musiał zrobić, to skupić wzrok. Podczas drogi do swojego mieszkania, nikt go nie zobaczył. Położył Olivię do łóżka, i wyszedł. Tym razem, musiał spędzić czas na dworze. Siedząc na dachu jednego z budynków, otaczających zaplecze baru Jerrego, chłopak myślał o swojej przyszłości. Deszcz dalej padał. Chłopak przetarł mokre oczy i zaczął biec. Dach jednego budynku, potem drugiego. Jego buty ocierały się o szorstkie podłoże dachu. Ale Simon dalej biegł. W końcu, osoba z nieprzeciętnymi mocami powinna trenować, by być jeszcze lepszą. Przeskakując między budynkami, łapał się drabinek, odstających cegieł, parapetów i różnych innych przydatnych elementów, znajdujących się w jego otoczeniu. Przez padający deszcz, było dość ślisko. Ale to go nie zatrzymywało. Zmęczenie, pot, złość, strach. Wszystko to tworzyło w nim niewyobrażalną siłę. Przeskakując przez ostatni dach, zeskoczył na dół, do ciemnej uliczki. Na dnie uliczki znajdowało się błoto, a siła uderzenia o ziemię, wysłała falę błota nad głowę chłopaka. Jego biały podkoszulek był ciemnobrązowy, jego spodnie również. Simon wrócił do mieszkania. Spojrzał na siebie w lustrze. Kolor błota na białych ubraniach. To jest to! Chłopak pobiegł do pokoju w którym spała Olivia, zabrał notes, ołówek i opuścił pomieszczenie. Zaczął rysować siebie, stojąc w lustrze. Będąc w więzieniu, gdy kończył zajęcia z nauki o broni, zabierał kartki i ołówek, uciekał z sali i rysował proste figury w wolnym czasie. Proste figury przeobraziły się w swego rodzaju sztukę. Tak właśnie nauczył się prostych rysunków. Skończył rysować. Przyjrzał się rysunkowi. Wyrzucił kartkę do kosza i zaczął od nowa i tak kilka razy. W końcu narysował siebie dobrze. Potem zaczął rysować maskę, żeby Christian nie mógł go rozpoznać. Raz… Dwa razy… Trzy… Nie miał dobrego pomysłu. Myśląc chwilę, zdał sobie sprawę, że sama maska nie musi być zaawansowana, ani ładna. Narysował zwykłą, najprostszą w świecie maskę, w odcieniu brązowym, jak reszta stroju. A poza maską, luźne spodnie i ciasna podkoszulka. Później wziął się za szycie. Złapał za starą maszynę do szycia, z której sypał się pył. Pobiegł do pokoju, żeby zabrać materiał z szafy, znaleziony kilka dni temu. Wszyscy więźniowie uczyli się takich prostych czynności jak szycie, pranie, czy budowanie rzeczy z prostych materiałów, takich jak metalowe płyty, sznurki, linki czy płyty drewna. W tych czasach, przemysł broni jest ważnym fundamentem gospodarki świata.
Simon skończył szycie kostiumu. Założył go na siebie. Fakt, podkoszulek był dość ciasny, ale spodnie wydawały się idealne. Kostium miał niedociągnięcia, ale estetyka nie jest ważna, tylko użyteczność. Chłopak założył też maskę. Maska miała otwory na oczy, z białymi szkiełkami. Spojrzał na siebie w lustrze, z lekkim przygnębieniem. Przecież to nie był on. Zapiął pas, spakował noże, które stworzył wcześniej i wyskoczył przez okno, lądując na równe nogi. Ziemia się zatrzęsła, a Simon poszedł obserwować miasto.
23.05.2005 r.
godzina 23:20
*Jedna z uliczek miasta*
Tłum zebranych ludzi krzyczał. Odbywały się nielegalne walki uliczne. Ludzie z niższych szczebli, spotykali się tutaj, by oglądać jak dzieje się krzywda. Jedna z walk właśnie trwała. Po jednej stronie umięśniony, wysoki mężczyzna. Pięści ściskał mocno, ale nie wiedział nic o walce. Po drugiej stronie, dobrze zbudowany, osiemnastoletni chłopak. Miał luźne spodenki, długie włosy, ciemne oczy, nie nosił jednak koszulki. Miał też kilka kolczyków, dwa tatuaże na twarzy i jeden duży na ciele. Symbolizowały ogień. Uchwyt na jego spodenkach trzymał nunchaku. W jego dłoni był nóż motylkowy. Za nim stał cień, z jasnymi oczami. Starszy mężczyzna zaczął biec w jego stronę. Chłopak uniknął pierwszego ciosu, potem kolejnego. Po kilku kolejnych ciosach zadał cios w brzuch, potem wysłał kopniaka. Mężczyzna próbował zabrać mu nunchaku, ale gdy za nie złapał poczuł okropny ból. Spojrzał na rękę, była przypalona. Broń była tak przywiązana do chłopaka, że próba zabrania mu jej skutkowało bólem, a nawet śmiercią. Mężczyzna ze spaloną ręką klęknął na kolana. Nie mógł znieść bólu, spojrzał na chłopaka. Tłum mrugnął. *ciach* Mężczyzna stracił głowę. Chłopak kręcił nożem, wychodząc z tłumu, który odsunął się, gdy chłopak chciał przejść. Podszedł do stoiska w którym organizatorzy stawiali walki.
- Dajcie kasę. -
- To była świetna walka. Zapomniałem twojego imienia, jak się zwiesz? -
- Case Hastle. Nie zapominajcie. -
Mężczyźni wręczyli chłopakowi pieniądze.
- Słyszałeś o możliwej konkurencji? -
- Niech zgadnę, jakiś kolejny biedny skurwysyn? -
- Nie wiemy czy jest biedny czy nie, wiemy tylko, że ludzie widzieli go jak skakał po dachach. Nie znają jego imienia, ani kim on jest, ale mówią na niego Nocny Krok. Nosił białe ubrania. Luźne dresy i biały podkoszulek. -
- Brzmi interesująco, jak go tu ściągnięcie, zawalczę. -
- Obawiamy się że to nie będzie takie proste, sam musisz poszukać. Umów walkę i daj nam znać. -
- Mam się ubiegać o jakiegoś gościa którego nawet nikt nie zna? -
- Zarobiłbyś więcej pieniędzy, każdy chce poznać tego chłopaka. -
- Zgoda. Poszukam go. -
Chłopak obrócił się i zaczął odchodzić.
- A i jeszcze jedno. Ja jestem zmorą w tym mieście, nie on. -

BITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz