ROZDZIAŁ XVIII

3 2 0
                                    

04.06.2005 r.
godzina 15.32
Simon szedł korytarzem podziemi F.I.S.T. a wokół niego rozprzestrzeniał się pożar. Ogień lekko przypalał jego twardą skórę. Jego oczy świeciły na kolor żółty. Przeszedł przez jedne z drzwi, na których widniał napis “Biuro Doomrova”. Chłopak wtargnął do środka, wyważając drzwi. Go natomiast nie było. Wisiał tylko jego płaszcz. Simon podszedł do niego i złapał za rękaw. Napisane na nim było “Sala narodzin Bite’a”. Chłopak czuł się zmieszany. Nie wiedział skąd Doomrov miał pojęcie o jego drugim imieniu. W jego natomiast pojawiła się myśl, odnośnie miejsca wspomnianym na napisie. Mężczyźnie musiało chodzić o pomieszczenie z platformą, w którym chłopak zdobył moce. Rzucił płaszcz na ziemię i pobiegł do pokoju z platformą. Gdy wbiegł przez drzwi, zobaczył, że w pokoju było ciemno. Zmrużył oczy i spojrzał wokół siebie.
- Witam, Simon… Chyba że wolisz jak mówią do ciebie Bite. -
- Chwilę się nie widzieliśmy. -
- Racja, wyrosłeś, a to wszystko przez niecały miesiąc. -
- Nie przyszedłem pogadać. Miejmy to z głowy. -
- Widziałem tę scenę już wiele razy. Twoja babcia, twój ojciec i inni śmiałkowie, którzy odważyli się ze mną zmierzyć. Po wszystkich nie zostało śladu. -
- Mój ojciec z tobą nie w… -
- Walczył. Oczywiście nie mówię o Jimmym. Mówię o Chrisie. -
- O czym ty w ogóle mówisz. Jim to mój ojciec. -
- Chris Krevrook. To dzięki niemu tu trafiłeś. Dzięki niemu twój przyszywany ojciec nie żyje, twoja matka też. Był z niego kawał drania. -
- Nic nie rozumiem. Nie pamiętam go. -
- Nie pamiętasz, bo twoja matka rzuciła go w odpowiednim czasie. -
- Skąd ty to wszystko wiesz, co? -
- Byłem bardzo dobrym ninją. Szpiegiem. Dręczycielem. -
- Walczyłeś z nim? -
- Przegrał. -
Simon czuł zdziwienie, a jego serce, biło szybciej. Nie wierzył w to co słyszał. Zaciskał pięść mocniej niż wcześniej.
- Wspomniałeś coś o mojej, babci. Nie znałem jej, kim była. -
- Była odważna, waleczna, dowódcza. Była moim największym wrogiem za czasów samurajów. Dowodziła armią rewolucjonistów. Ludzi, którzy pragnęli wolności, równości społecznej i dobrego zarobku. Nienawidzili ludzi takich jak ja. Bogatych, władających państwem. Ta kobieta postanowiła się ze mną zmierzyć. Wygrała. Nasz pojedynek rozbrzmiał całą wioskę. Dźwięki ścierających się o siebie mieczy, dźwięk łamania kości. A wokół nas krzyki osadników, umierających z rąk shogunów i innych żołnierzy. Po mojej porażce, ukryłem się w cieniu. Czekałem tyle lat. Aż w końcu wyszedłem z ukrycia i stworzyłem F.I.S.T. które okazało się sukcesem. Twój ojciec nie poradził sobie ze mną. Ty też nie zdołasz. -
- *szeptem* Przodkowie, dajcie mi siłę, zebraną w krwi naszej rodziny. -
- Nie wołaj ich. Już dawno ich tu nie ma. Tak przypuszczam. -
Mężczyzna wyszedł z cienia. Jego ciało było pokryte tytanem. Wyglądało na twarde. Wyciągnął przed siebie rękę. Jego dłoń zaświeciła, a z jego palców zaczęły wylatywać szkarłatne pioruny. Simon, porażony już piorunami, przyklęknął, czując ogromny ból.
- Nie jesteś ani trochę jak twoja babcia. Jesteś słaby. -
Chłopak wstał i złapał mężczyznę za rękę. Siła, którą dała mu krew potwora, była na tyle silna, że udało się mu wyrwać jeden z palców przeciwnika.
- Nie doceniałem cię. Może trening, który tu odbyłeś się przydał. -
- Gdzieś mam twój trening! -
Bite i Doomrov walczyli ze sobą jak uczeń z mistrzem. Wymieniali między sobą ciosy i kopniaki. Bite czuł każde trafione w niego uderzenie, za to mężczyzna, żadne. Doomrov był cyborgiem. Oczywiście, że nie czuł bólu. W pewnym momencie, gdy młody chłopak był już zmęczony, mężczyzna złapał jego rękę i ją złamał. Simon wyciągnął katanę, Doomrov tak samo. Oboje trzymali na przeciwko siebie miecze. Wymachiwali nimi w te i wewte. W końcu, Doomrov znalazł okazję i złamał drugą rękę Bite’a. Ten, w wielkim bólu schylił się po miecz, który upuścił w momencie złamania. Podniósł broń zębami. Mimo przerażenia i bólu, wywołanego złamaniami, Simon trzymał gardę. Przez chwilę, bronił ataki, aż w końcu wykonał kontrę, kopiąc przeciwnika w brzuch, z pełną siłą. Siła uderzenia była tak wielka, że fala uderzeniowa, przeszła po całym ciele mężczyzny. Pod jej wpływem, odpadła mu jedna z tytanicznych części, znajdująca się na jego plecach.
“Atakuj tylko plecy… Teraz, to jego słaby punkt… Nie próbuj bronić ataków… Zabij…”
Głos demona znowu się odezwał. Tym razem, bólu nie było. Było to bardziej polecenie, które słychać było bardzo przejrzyście. Chłopak, słuchając głosu, spuścił ręce i przygotował nogi do ataku. Doomrov wykonał zamach, którego Simon przyjął plecami. Krew trysnęła na około.
- Jeśli to tylko ból, nie ustąpię! -
Mężczyzna z zadziwieniem i dumą patrzył na chłopaka, jak ten, daje się atakować.
- Niezbyt mądra taktyka. Szanuję twoją determinację. -
- Zamknij się. -
Chłopak podciął nogę przeciwnikowi i skoczył za niego, wykonując kopnięcie w plecy. Odpadła kolejna płytka. Mężczyzna spojrzał na chłopaka. Widząc chęć mordu w oczach Simona, Doomrov, pierwszy raz w swoim całym życiu poczuł strach. Jego ego, nie mogło jednak pozwolić na okazanie go. Ogień dotarł do pokoju z platformą, wokół nich wybuchł pożar. Mężczyzna rzucił shurikenami w stronę chłopaka. Ten, nie mogąc podnieść rąk, przyjął je na klatkę piersiową. Shurikeny były wykonane z dziwnego typu stali, przez co przebiły się przez skórę chłopca, pozostawiając otwarte rany. Chłopak przebiegł się do mężczyzny, ewidentnie pochłoniętego pożarem. Przyjął ciosy, których nie mógł uniknąć, po czym uderzył w Doomrova głową, z całą siłą. Stalowa maska przeciwnika, wgniotła się.
- Kawał z ciebie wojownika. Jesteś lepszy niż… -
- Wal się. -
Bite wskoczył na przeciwnika, zawijając jego głowę nogami w sztywny supeł, blokując ruch. Ogień wokół nich rozprzestrzeniał się. Skóra chłopaka była czerwona, spalona i posiniaczona. Ten jednak, trzymał supeł z nóg ciasno i mocno.
(...)
*dom Simona*
Olivia wbiegła do mieszkania, wyważając drzwi. Dzwoniła do chłopaka odkąd wyszła ze szpitala. Jej samoregeneracja, pozwoliła jej na szybkie zagojenie się ran. Samoregeneracja nie ma większego problemu z ranami ciętymi lub obiciami. Złamania goją się zazwyczaj po kilku godzinach. Dziewczyna miała też wystarczająco dużo sił na dobiegnięcie pod dom chłopaka.
- Simon! Czemu nie odpowiadasz na wiadomości?! - krzyknęła dziewczyna na cały dom.
Cisza.
- Simon! Odpowiadaj do cholery! -
Dalej cisza.
Dziewczyna wbiegła na górę i zapukała do drzwi.
- Jesteś na mnie zły? Halo?! -
Dalej cisza.
Olivia wyważyła drzwi. Zobaczyła że stara komórka Simona, leżała na biurku. Był to prezent od Jerry’ego. Dziewczyna zauważyła też list, leżący obok komórki. Otworzyła kartkę papieru.
“Nie ma mnie. Załatwiam sprawy z przeszłości. Powinienem wrócić do następnego poranku. Jeśli nie wrócę, nie szukaj mnie. Nie chcę pakować cię w tarapaty. Kocham cię.
~ Simon”
Dziewczyna przycisnęła kartkę do siebie, czując zmartwienie. Spojrzała za okno. Jej serce ustało, w chwili, gdy zobaczyła, że bar Jerry’ego spłonął.
*podziemia placówki F.I.S.T*
Po kilku minutach spędzonych w ogniu, Bite poleciał do przodu, rzucając przeciwnikiem o ścianę, używając nóg. Gdy Doomrov zaczął podnosić się z upadku, chłopak rozbiegł się w stronę przeciwnika i przygniótł jego głowę kolanem do ściany, pozostawiając duże wgniecenie, nie tylko w masce mężczyzny ale i ścianie pomieszczenia. Doomrov leżał w bezruchu. Chłopak wrzucił jego ciało do komory, w której, za czasów jego pobytu, pływała krew potwora. Simon zamknął komorę, pozostawiając Doomrova na śmierć w płomieniach. Swoją krwią, chłopiec napisał na ścianie wielki napis “BITE” i małym drukiem napisane “Oto co przynoszę, jako wasz eksperyment”.
04.06.2005 r.
godzina 19.27
Bite wyszedł z budynku F.I.S.T. stojącego wtedy w płomieniach. Jego ręce wciąż były połamane. Całe jego ciało było pokryte ranami i siniakami. Jego twarz, wciąż ciemna od unoszącego się pyłu, miała na sobie zero emocji. Odchodząc od miejsca w którym spędził większość swojego życia, Simon czuł ulgę. W końcu mógł odpłacić się na swoich prześladowcach. Na Christianie, na Doomrovie i na całej organizacji F.I.S.T. która zmieniła jego życie w piekło.

BITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz