ROZDZIAŁ VIII

8 3 0
                                    

A więc Olivia Ruffs. Była to najpiękniejsza dziewczyna i jednocześnie pierwsza dziewczyna
jaką spotkał. Oczywiście poza jego matką. Była młoda i olśniewająca, jak kwiaty na polu. Jej oczy błyszczały jak diamenty. Uliczne światła, które nie docierały wtedy do ciemnej uliczki, nie były już więcej potrzebne, bo jej oczy rozjaśniały wszystko. Po ocaleniu dziewczyny, dwójka się rozeszła. Simon dostał informacje od dziewczyny, że będzie tu się przechadzać. Serce chłopaka ożywiło ducha. Szarego dotychczas, smutnego i ciemnego.
20.05.2005 r.
godzina 12.20
Nie spotkał jej kolejnego dnia. Ale nie poddawał się, bo przecież to tylko kwestia szansy. Spotkał ją jeszcze kolejnego dnia. Zauważył ją, przechodzącą przez uliczkę. Zeskoczył na dół, lądując na równe nogi.
- Oho! Nie bolało? - zapytała.
- Trochę boli. Ale czego się nie robi dla innych. Zresztą, muszę ćwiczyć lądowanie. Jeszcze trochę i będę jak kot. -
- Wierzę w ciebie. Muszę ci podziękować za wczoraj. Jestem ci wiele winna. -
- Robię to dla twojego dobra. Nawet jeśli cię nie znam, twoje życie jest warte, tak jak każde inne. -
Simon skłamał. Nie każde życie liczyło się dla niego tak samo. Są ludzie niewinni i są ludzie winni. Zależy tylko kto zasłużył na śmierć a kto na pomoc.
- Chcesz wyskoczyć na kawę? -
- Z wielką chęcią Olivia, jeśli już prosisz. -
Razem udali się do najbliższej kawiarni, niedaleko baru Jerrego.
- A więc, mogę znać twoje imię? -
- Jasne, nazywam się Simon. -
- Ładne imię, naprawdę. -
- Ktoś nas obsłuży? -
- Jasne zawołam kogoś! Już wiesz jaką kawę bierzesz? -
- Jaką kawę? Jest coś innego niż czarna kawa? -
- Oj głuptasie, oczywiście. Spadłeś z księżyca czy jak? -
- Już sam nie wiem, wiesz? Haha. -
Dwójka zamówiła kawę.
- A więc co robisz na co dzień Simon? -
- Emm, jestem ochroniarzem. Nic wielkiego, mam przyjaciela który potrzebuje pomocy. -
- Wyglądasz jak ochroniarz! Te mięśnie mówią wiele. -
- Jak wychodzę na miast, czuje się jak znany kulturysta. Ale dość o mnie, czym się zajmujesz? -
- Dopiero skończyłam szkołę wyższą. Chciałam wybrać się do koledżu. Zamierzam studiować medycynę, sądzę że to świetna opcja. -
Gdy Simon i Olivia rozmawiali, nagle, chłopak zobaczył przez okno kawiarni, tego samego mężczyznę w zbroi, którego widział kilka dni temu. Obserwował go przez chwilę, śledząc każdy jego ruch. Niespodziewanie, mężczyzna w zbroi zdjął maskę. Serce Simona ustało na kilka sekund. Ta twarz. Te zielone oczy. Rozcięte usta. Gęste blond włosy, jak grzywa lwa. To Christian. Strach przeleciał całe jego ciało, czuł ciarki na plecach. Christian obrócił się w stronę Simona, jak gdyby czekał, aż chłopak go zauważy.
“Zauważył cię… Idź na niego… Zabij go… Zabij go… Zabij go…”
Simon potrząsnął głową.
- Wszystko w porządku Simon? Trochę zbladłeś. -
- Jest dobrze, ale będę musiał się zwijać. Wpadnę do ciebie jeszcze. Bądź tam gdzie ostatnio, dobrze? -
- Jasne, nie ma sprawy. -
Chłopak opuścił kawiarnię w pośpiechu. Gdy wyszedł na zewnątrz, Wooly’ego już nie było.
“Masz się go pozbyć… Inaczej on utrudni ci życie…”
- NIE CHCĘ CIĘ SŁYSZEĆ! WYNOCHA Z MOJEJ GŁOWY. -
Zaczął biec w stronę baru. Złapał się za głowę. Przy jednym z zakrętów, chłopak uderzył głową w ceglany mur. Ślady krwi zaczęły się za nim pojawiać, aż do baru. Jerry przysnął na moment. Simon przemknął się do swojego mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Rana szybko się zagoiła, w zaledwie 5 minut. Chłopak położył się do łóżka i zamknął oczy.
(…)
20.05.2005 r.
godzina 18.40
*tup tup tup*
- To jego krew. Uschnięta już. Czuję jego zapach, czuję zapach strachu, czuję że uciekał z pośpiechem. - powiedział cicho Christian
Rozpoczął rozmowę, na tablecie, ulokowanym na przedramieniu jego zbroi.
- …Panie Doomrov, znalazłem go. -
Rozłączył się, stojąc przed barem Jerrego.

BITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz