09. dark moon.

6 2 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



'i was drunk when I sad those things.'


Myślę, że pięknie nam to wyszło, a to darcie mordy Sylvie najlepiej to obrazowało. Byliśmy udupieni w najgorszym z możliwych miejsc i to wszystko przez Lokiego i mnie, choć to głównie przez moją nieuwagę mogliśmy jedynie przyglądać się, jak nasza ostatnia nadzieja na ucieczkę z tego przeklętego księżyca zamienia się w pyłek.

Zaczepiłam bruneta w ramię, wciąż obserwując rozchwianą emocjonalnie blondynkę, która po swoim wielkim wybuchu złości, usiadła bezradnie na jakimś kamieniu pośród pustkowia.

─ Powinniśmy do niej podejść, czy jak? ─ szepnęłam, a Loki tylko ściągnął brwi.

─ Chyba tak wypada. Nie wiem. ─ Wzruszył ramionami. Oboje zdecydowanie nie nadawaliśmy się teraz do pocieszania kogoś. Nasze umiejętności w interakcje międzyludzkie to jakiś żart.

─ Ty idź pierwszy.

─ Nie, ty idź pierwsza ─ zaprotestował, pchając mnie na siłę w stronę Laufeydottir, ale ja zaparłam się, wbijając nogi w ziemię. Zapomniałam jednak, że takie przepychanki z samym bogiem nigdy nie kończą się dobrze. Głównie dlatego, że on był nadludzko silny, a ja beznadziejnie słaba.

─ Nie wierzę. ─ Wywróciłam oczami i wreszcie odważyłam się wykonać odważnie krok w stronę blondyny, która zupełnie niewzruszona moją obecnością, westchnęła cicho. ─ Hej, Sylvie... ─ zagaiłam, przysiadając się do niej, podpierając się ręką o piach. W tle wciąż było słychać spadające skały z nieba, które opadały ciężko na księżyc z wielkim hukiem.

Chwilę tak siedziałyśmy w zupełnej ciszy, pozostawiając niektóre myśli dla nas samych. Potrzebowałam tego. Musiałam pogodzić się z faktem, że już nie wrócimy do domu, lub tam, skąd przyszłyśmy. Już więcej nie zobaczę tej siwej czupryny starego i nie ponabijam się z jego wąsika czy nie usłyszę już więcej jego głosu, który zawsze mnie uspokajał w dramatycznych sytuacjach, jak ta.

W pewnym momencie dołączył do nas Loki, który również w ciszy usiadł po drugiej stronie blondynki, opierając ramię o swoje kolano, zginając je.

Zacisnęłam powieki, a w płucach zadudniło mi powietrze. Musiałam najeść się tego cholernego pyłu i piachu, gdy wyjebali mnie z pędzącego pociągu. Nigdy więcej.

Naprawdę, w duchu błagałam, by jeden z tych cholernych meteorów wreszcie w nas uderzył i tyle. Koniec bajki. Takie dramatyczne, ale gorzkie zakończenie.

Po raz pierwszy w całym moim życiu chciało mi się naprawdę płakać, tak beznadziejnie i bezradnie wyć, by pozbyć się tych negatywnych myśli i emocji. Wciąż jednak trzymałam się twardo, nie roniąc nawet najmniejszej łzy w obliczu dwóch bogów, którzy najpewniej tylko by ze mnie kpili, widząc takiego słabego człowieka. Chciałam im pokazać, że jestem kimś znacznie więcej. Nawet jeśli sama w to do końca nie wierzyłam. Mobius robił to do tej pory za mnie.

TIME VARIANT ── loki laufeyson [LOKI S1 & GOTG]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz