6. Skłamałam.

141 13 1
                                    

- dlaczego z nim nie porozmawiasz? - Zmarszczyła brwi. - Skoro nie jesteś pewna co do tego, to...

- Tylko, że ja nie chcę mu sprawiać przykrości. - Przerwałam jej. - Jasper jest dla mnie bardzo ważny, ale...

- Zróbmy tak. - Wyprostowała się, łapiąc mnie czule za ramię. - Jeżeli będziesz pewna, że nie czujesz się dobrze w tym związku to zerwij z nim. Skoro nie jesteś jeszcze pewna to daj sobie czas. Może pochopnie wyciągasz wnioski i gdy będziesz z nim dłużej, być może zmienisz zdanie.

- Dobrze. - Przytaknęłam, obejmując ją. - Dziękuję, Tina.

- Tak, tak, też cię kocham. - Poklepała mnie po plecach. - Dobra, dość tych smutasów. Uśmiechnij się!

Delikatnie wygięłam wargi w uśmiechu.

- Widzisz? Od razu lepiej wyglądasz, gnomie! To co? Oglądamy jakiś film?

- Jasne. - Przygryzłam wargę.

***

Chyba nigdy nie byłam aż tak zmęczona.

Przez ostatnie kilka dni prawie nie spałam, nie byłam w stanie nic jeść, a co gorsza, gdy już udawało mi się zjeść coś normalnego, od razu wymiotowałam.

Rodzice mi powiedzieli, że to może być objaw jakiś zmian w mojej krwi przez komórki, które odziedziczyłam po nich. Mówili, że w jakiś sposób udało mi się je wybudzić, przez co zaczynam otrzymywać cechy wampira. Jednak podkreślali, że to tylko teoria i nie są pewni, czy tak faktycznie jest. Ale prosili mnie, abym była ostrożna.

Byłam na lekcji matematyki, gdzie Pan Brown pisał przykład z pierwiastkami na tablicy. Gdy wytypował mnie do odpowiedzi, zaczęłam się gorzej czuć.

- Proszę, Panno Coleman, mogłabyś zrobić ten przykład? - Zapytał, uśmiechając się w moim kierunku.

- T-Tak... - Ledwo udało mi się szepnąć. Wstałam wolno z miejsca a moja głowa zaczęła wirować.

Nagle Tatiana gwałtownie wstała z krzesła.

- Boże, Melody, krew ci leci! - Przyłożyła dłonie do ust.

- Co? - Powiedziałam ledwo slyszlanie.

Brown podszedł do mnie i gdy miał się przyjrzeć mojej twarzy, odpłynęłam.

***

- Cholera, budź się, Coleman. - Usłyszałam zestresowany, męski głos.

Rozchyliłam delikatnie powieki i zorientowałam się, że byłam w gabinecie pielęgniarki. Czułam się tak słaba, że nie byłam w stanie podnieść ręki.

- Co... Co ja...

- Straciłaś przytomność. - Moim oczom ukazał się Xavier.

Xavier Wilson.

O mój Boże.

Naprawdę tu był.

On musiał mnie tu przynieść.

- Co? jak? Kiedy ja...

Bloody Angel Soul Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz