10. Więzienie.

168 15 14
                                    

Hej, pyśki!

W tym rozdziale pojawi się wątek samookaleczenia i próby samobójczej, więc skoro jesteś wrażliwy/a na taką tematykę, radzę Ci, nie czytaj końcówki tego rozdziału.

Miłego czytania! <3

Mela

Cała w nerwach weszłam do ośrodka, stara brama zamknęła się za mną z skrzypnięciem.

Budynek był ogromny. Ale był cholernie smutny. Był szary, bez wyrazu i stary.

Podeszłam do drzwi i zajrzałam do środka. Była tam recepcja. Cichym i wolnym krokiem weszłam do niewielkiego korytarza.

Wnętrze było jeszcze gorsze.

Ściany były pozdzierane, grzyby w rogach sufitów wyglądały koszmarnie. Wzięłam głębszy wdech i podeszłam nieśmiało do starszej kobiety, która siedziała za biurkiem.

- Dzień dobry. - Szepnęłam. - Jestem... Jestem przyjaciółką jednego z Pani podopiecznych. Czy mogłabym się z nim zobaczyć?

- Jego nazwisko. - Powiedziała zniesmaczona.

- Wilson.

Kobieta przekazała mi numerek pokoju, do którego miałam się udać. Znajdował się on na trzecim piętrze, jednak gdy już szlam po schodach, coraz bardziej przerażało mnie to miejsce.

Wydawało mi się, że słyszę przez ściany płacz małych dzieci. Jak wołają kogoś, aby im pomóc. Jakby błagały o odrobinę czułości.

Z szybko bijącym sercem weszłam na odpowiednie piętro i skręciłam w prawo. Wszystkie drzwi były uchylone, jednak jego były zamknięte. Zapukałam delikatnie. Nie dostałam odpowiedzi, więc weszłam najciszej, jak mogłam.

W pokoju znajdowało się pięć, starych, białych łóżek. Ściany były pomalowane na słaby odcień niebieskiego, który rozpadał się w oczach.

Siedział zgarbiony na łóżku, wpatrując się w jakiś punkt za oknem. Zdziwiłam się, że do tej pory nie zareagował na czyjąś obecność w jego pokoju.

- Cześć. - Wydusiłam.

Jego zmęczone, chore oczy spotkały się z moimi.

- M... Melody? - Wydawało mi się, że przestał oddychać. - Skąd ty...

- Jak się czujesz? - Zapytałam, podchodząc bliżej. - Wszystko w porządku?

- Nie powinno cię tu być. - Cofał się na łóżku. - Skąd wiedziałaś...

- Tak mi przykro... - Szepnęłam przez zaciśnięte gardło.

Blondyn unikał mojego spojrzenia, jakby wstydził się chociażby popatrzeć na mnie na marną sekundę.

- Dlaczego tutaj jesteś? - Usiadłam obok niego.

Wziął ze świstem powietrze.

- Nie chcę tu być. - Wyznał. - To miejsce to więzienie.

Dotknęłam jego dłoni. Był zimny jak lód, jego skóra była nawet bledsza od mojej.

- Xavier... - Dotknęłam jego zimnego policzka.

- Jestem po prostu porażką. - Rzucił, uśmiechając się do siebie. - Dlatego tutaj jestem.

- To nieprawda. - Przerwałam mu. - Już spokojnie...

Jego ciało lekko drżało, kiedy zaczął:

- Dwa lata. - Wydusił. - Miałem dwa lata, kiedy się tutaj znalazłem. Kiedy mama mnie zostawiła na progu tego piekła.

Bloody Angel Soul Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz