12. Zasady.

169 11 22
                                    

Część mojej duszy pragnęła zabrać całe zło jakie ogarnęło życie Xaviera Wilsona.

Nie zasługiwał na to.

Powinien cieszyć się życiem, a nie myśleć o jego końcu.

Chęć wspierania go nasiliła się u mnie tak bardzo, że nie potrafiłam o niczym innym myśleć. Ale musiałam. Bo chłopak sam twierdził, że da sobie radę.

Nie dawał.

Ale musiałam to zaakceptować. Nie chciałam zniszczyć więzi, jaka nas łączyła. Nie chciałam go stracić, chcąc na siłę mu pomóc. Jednak z tyłu głowy czułam, że musiałam to zrobić. Postawić się.

Cały wieczór siedziałam z Xavierem. Mama kilka razy do mnie dzwoniła i pytała się, jak on się czuje. To było całkiem miłe, że również się o niego martwiła. Wiedziała że był dla mnie ważny. Bardzo.

Powoli wracał do siebie. Czasami nawet się uśmiechał. Miał stały kontakt z Panią psycholog, którą spotkałam tamtego dnia, kiedy pierwszy raz przyjechałam do niego.

Ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Na samą myśl o tym zaczął się denerwować.

Opiekun z sierocińca chciał go odwiedzić. Podobno znalazł Xaviera w kałuży krwi, kiedy uchodziło z niego życie. Że podobno był cały zapłakany, widząc go takiego. Ale chłopak nie chciał w to wierzyć. Bo wiedział, że to nie była prawda.

Cały czas miałam w głowie jego słowa o tym, jak ten człowiek traktował go i inne dzieci. Bił je, zamykał, katował na różne sposoby. Robił wszystko, aby je zniszczyć. Płakać mi się chciało za każdym razem, kiedy to sobie przypominałam.

I chciałam za wszelką cenę nie dopuścić tego potwora do Xaviera. Za nic.

Jednak nie miałam na to wpływu.

- Proszę - Szepnął, patrząc na mnie błagalnie. - Zostań ze mną. Nie chcę być z nim sam na sam. Błagam...

- Oczywiście, że zostanę. - Zapewniałam go. - Wszystko będzie dobrze, okej?

- Chciałbym w to wierzyć. - Wziął drżący wdech.

Westchnęłam, obejmując go. Wtulił się w moje ciało, jakbym tylko ja mogła go ochronić. Bo tak było.

Byłam jego tarczą.

Ratunkiem.

Wszystkim.

Jednak nie mówił tego głośno. Ale wiedziałam, że tak myślał.

Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał nas z objęć. Starszy mężczyzna, który był lekarzem Xaviera, uśmiechnął się do nas miło.

- Za chwilę będzie tu Pan Heels. - Oznajmił.

Mogłam sobie tylko wyobrazić, jaki Xavier był przerażony.

- Wszystko w porządku? Marnie wyglądasz. - Zmarszczył brwi, podchodząc do blondyna. - Dobrze się czujesz? Chcesz wymiotować?

- Nie. Wszystko jest okej. - Szepnął. - Proszę, niech Pan już wyjdzie. Chcę zostać z Melody.

Lekarz posłał mi krótkie spojrzenie i wyszedł za prośbą chłopaka. Złapał mnie za rękę, ściskając ją delikatnie.

- Boję się. - Wydusił. - Mel, ja nie chcę się bać...

- Nie będziesz się bał. - Pochyliłam się bliżej, dotykając jego policzka.

- Kiedy? - Głos mu się załamał. - Dlaczego zawsze muszę żyć w strachu przed... Przed wszystkim?

Bloody Angel Soul Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz