ROZDZIAŁ 9: RANNE PTASZYNY.

26 5 0
                                    

Pomimo początkowych trudności, Mòrag udało się w końcu oporządzić przed snem. Zorientowała się, że zapomniała się uprzednio zapytać pani Weasley o ubiór do spania. Nie uśmiechało jej się robienie tego, lecz także pokazanie pozostałej dwójce dziewcząt z dormitorium swej bielizny.

To przecież byłoby skrajnie nieobyczajne.

Zwłaszcza w koedukacyjnej szkole, która była dla niej czymś kompletnie nowym. Do tej pory uczyła się wyłącznie z panienkami w niewielkich grupach.

Tu wszystko mogło stać się bardzo szybko przytłaczające, a fakt, że straciła każdą ze swoich osobistych rzeczy, nowe mogły kosztować fortunę- której rzecz jasna nie miała- tylko dolewał oliwy do ognia. Dziewczę nawet nie miało rękawiczek.

Dobrze, że jej współlokatorki, Imelda Reyes i Grace Pinch- Smedley, pomogły jej w tej kwestii. Imelda użyczyła jej swoich czarnych rękawiczek- Do Quidditcha. Były do Quidditcha. Tak powtarzała, nie szczędząc dyrektorowi wyzwisk.

A Mòrag przypominajek, że ma tej pożyczonej odzieży czasem nie uszkodzić.

Bo to do Quidditcha.

Grace natomiast dała jej strój do spania. Dała. Rzekła, że ma wiele takich kompletów.

Po tych wszystkich przeżyciach i emocjach, sen zmógł O'Keeffe bardzo szybko oraz głęboko. Na tyle, że miała trudności, aby wybudzić się z koszmaru.

Przed oczami stanęła jej paszcza smoka, pożerająca biednego George'a.

Rozrywająca na kawałeczki.

Chwytającą w morderczy uścisk, wyrzucająca w powietrze fontannę krwi.

- Hej! - krzyk i szarpnięcie, oraz- jak się później okazało upadek z łóżka- obudziło ją porządnie. To Imelda ją tak potraktowała, choć to ostatnie było nieplanowane.

- Ręce całe, nogi całe? - spytała, a Mòrag spojrzała nań nieprzytomnie.

- Miałaś zły sen - wyjaśniła Grace, upijając swoje blond włosy w koka z dwoma kosmykami opadającymi każdy na inny policzek.

- I to jaki! - Reyes postawiła dziewczę do pionu. - Kochanieńka, wiłaś się dziko jak Ciamarnica wyrzucona na brzeg. Co ci się tam pod czerepem...

- To łóżko zawsze było puste? - zapytała O'Keeffe, wskazując na szczegół, który spostrzegła w tym właśnie czasie.

Rzeczywiście czwarte łóżko z trzech pozostawało nie zajęte. To znaczy, dziewczęta rozłożyły sobie na nim jakieś swoje przedmioty.

Lecz to także oznaczało...

Że wcześniej były tu we dwie.

Czyli tylko dwa łóżka były zajęte z czterech.

- Nie - powiedziała posępnie Grace - Tu kiedyś mieszkała nasza przyjaciółka. Ale zachorowała i musiała porzucić naukę

- A... moje łóżko, kto wcześniej zajmował?

- Nie ważne kto - wycedziła przez zęby Reyes, wyżywając się na własnych włosach, które najpierw agresywnie rozczesała, a później spięła w koński ogon. - Poprosiłyśmy, żeby ją zabrali i ją zabrali. A tobie to poważnie trzeba jakichś, a bo ja wiem, soli trzeźwiących. Albo Eliksiru Pieprzowego...

- Nie bądź okrutna, Imeldo - poprosiła Grace, wstając z miejsca- wcześniej zajmowała skrawek własnego materaca - Jej powóz zaatakował smok.

- Wiem - stwierdziła druga z dziewcząt, zabierając z nieużywanego łóżka kilka sztuk ubrania i podając je Mòrag - Masz weź, będziesz miała na kilka najbliższych dni. Lecz bacz na to, proszę cię, ja to muszę mieć na Quidditcha... jeśli Black go nie wróci, to nadal po to, żeby trenować... Co tak stoisz? Ubieraj się, bo nie zdążymy nic zjeść nim przybędzie Weasley.

Waltz of Destinies ||Hogwarts Legacy FF||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz