Przedarcie się przez gęstwinę zajęło Mòrag i Figowi dodatkowo nieco ponad kwadrans. I poskutkowało to tym, że dziewczę miało wszędzie liście albo igły. Lecz to była mała cena. W końcu miała już dzisiaj złamany nos i zniszczoną odzież. Rzucono nią o kolumnę oraz prawie zgniótł ją obalony budulec.
Mogła stracić życie.
Liście mogła przetrzymać.
Eleazar zaprowadził ją pod drzwi Wielkiej Sali- a przynajmniej tak nazwał pomieszczenie, u wejścia którego urządzili postój. Mężczyzna przyjrzał się drzwiom i zauważył, że było delikatnie uchylone.
Zajrzał do środka, uśmiech wstąpił na jego lico.
- Oh, jak dobrze - Profesor zatarł dłonie. - Nie przegapiliśmy ceremonii przydziału.
O'Keeffe była zanadto zagubiona w myślach- głównie o tym, żeby szybko udać się do biblioteki i poszukać informacji o Rackhamie- iż dopiero, kiedy moc magii opiekuna uniosła jej odzienie na kilka cali- zwróciła uwagę na to, cóż miało miejsce dookoła.
I na to, że profesor zmienił jej strój w hogwarcką, szatę szkolną oraz stosowny doń, neutralny względem szkolnych domów ubiór- czarną, długą spódnicę, czarną kamizelkę i białą koszulę z żabotem.
- Nie jestem ekspertem, lecz to wydaje mi się bardziej odpowiednie. Zapewne też lepiej się w tym poczujesz. Nie łatwo by było wejść tam do środka, wyglądając... cóż, nosząc ślady tego co przeszłaś.
Dziewczę uśmiechnęło się ciepło.
- Dziękuję. Rzeczywiście. Ma pan rację.
- A teraz... - Mężczyzna ściszył głos do takiego szeptu, że gdyby płomienie okolicznych świec nie falowały, jak tafla oceanu to by nie dane było zauważyć, iż jakiekolwiek powietrze się wydostaje z jego ust. - muszę skontaktować się z Ministerstwem w sprawie naszej eskapady i kontynuować badania... - Eleazar urwał i podszedł jeszcze bliżej drzwi Wielkiej Sali. - Muszę dowiedzieć się o co chodzi z Ranrokiem oraz co, tak naprawdę wiąże się z tobą. Muszę. Dla ciebie, dla George'a, dla... dla Miriam.
- Nic nikomu nie powiem o całej eskapadzie - zapewniła nastolatka, czując przejęcie oraz smutek, widząc posępne lico swego rozmówcy. Ten jednak nie zdążył jej już niczego dodać, bowiem nagle przez uchylone drzwi spostrzegł coś, co go zaskoczyło.
Nieco negatywnie, raczyła rzec Mòrag.
- Fineas Nigellus Black - westchnął nauczyciel - przygotuj się na spotkanie z dyrektorem. Bądź miła, nie dyskutuj, nie komentuj i nie patrz mu za długo w oczy. I dygni...
Drzwi otworzyły się i stanął w nich wysoki mężczyzna o przystojnej acz chytrej twarzy, wykrzywionej w lekkim grymasie. Bogaty zarost, zawadiacko podkręcony wąs oraz ciemne włosyi oczy sprawiały, paradoksalnie, że wydawał się młodszy niż zapewne był w rzeczywistości. Przywodziły na myśl kogoś zdrowego, zresztą tak samo jak postura tego człowieka. Ubiór miał bogaty. Płaszcz z zielonej, posrebrzanej tkaniny. Ciemny kaftan. Oba ze złotymi guzikami. Biała koszula, zapewne z materiału z dalekiej Afryki, posiadała falowane rękawy, które dodawały mu animuszu.
- Fig... - wycedził przez zęby - jak dobrze cię widzieć. Miło, że do nas dołączasz. Ceremonia przydziału się już skończyła... - To dodał, wykonując kilka kroków w stronę dwójki rozmówców.
- Wiem, ale były pewne komplikacje... - zaczął Fig, niepewnie.
Fineas mu przerwał:
- Komplikacje?
- Zdaje się, że kwestia goblinów...
- Dość. Gobliny... - westchnął Black - Nie mamy czasu na plotki, Fig. A mi się już kończą resztki cierpliwości. Przy odrobinie szczęścia... - Tu przeniósł wzrok na Mòrag. Dziewczę pochyliło głowę. - może uda się jednak twe przydzielenie zakończyć jeszcze dzisiaj.
- Dziękuję - rzekła O'Keeffe po czym dygnęła grzecznie.
- Może coś z ciebie będzie - wymamrotał Fineas po czym wszedł do Wielkiej Sali, przytrzymując nastolatce drzwi. Przeszła za nim pospiesznie, obawiając się, iż może jej zbyt długo zajść przechodzenie przezeń. Dla mości dyrektora "zbyt długo" mogło oznaczać kilka sekund.
Fig był tego samego zdania najwyraźniej, bowiem tuż przed tym jak pan Black zamknął drzwi - prawie na jej nosie notabene - zawołał do uczennicy, że niebawem się z nią skontaktuje i ruszył gdzieś.
Dziewczę nie wiedziało gdzie, lecz mogło się domyślać, że do Ministerstwa.
Mòrag szła za dyrektorem, starając się wyglądać zwyczajowo, nie zwracać na siebie więcej uwagi niż to było konieczne, a nadto nie biorąc zbytnio baczenia na zebranych dookoła uczniów.
Wielka Sala była piękna. Przepiękna. Nastolatka z trudem nie zerknęła po raz wtóry na upstrzone świecami sklepienie, stanowiące idealne odwzorowanie mocnego nieba.
To było...
Coś cudownego.
Innych słów, nastolatce zabrakło.
- Profesor Weasley! - zawołał nagle dyrektor do jakiejś wysokiej, wiekowej czarownicy z włosami upiętymi w eleganckiego koka. Na licu wydawała się sympatyczna, lecz podejrzanie sympatyczna. Zwłaszcza z materiałem ozdobnej wstążki, skrzyżowanym pod szyją jak garota. - Mamy jeszcze jedną osobę do przydzielenia!
I plan nie zwracania na siebie uwagi poszedł się chromolić z tym krzykiem pana Blacka.
Dyrektor podprowadził Mòrag praktycznie pod sam stół nauczycielski, a następnie zajął swoje miejsce na samym jego środku. Profesor Weasley natomiast wskazała głową oraz dłonią na krzesło umiejscowione przed siedzeniem profesorów, lecz nie idealnie przy jego centrum, a nieco na uboczu, aby nie zasłaniać profesora Blacka.
Mòrag usiadła nań, a pani Weasley zniknęła jej na moment z widoku, by chwilę później wrócić z Tiarą Przydziału. To znaczy, tak myślała O'Keeffe. Że to jest właśnie ta Tiara Przydziału. Uczyła się o tym z profesorem Figiem.
Starsza czarownica wsadziła jej kapelusz na głowę i ten zaczął mówić.
- Oh, jesteś ciut starsza, prawda? - Tiara wbrew pozorom głos miała gruby i niski. - Przybywasz tu z konkretnymi oczekiwaniami. Z preferencjami i nastawieniem.
- Nie mogę się doczekać, jak zobaczę wszystko to, co zamek i okolice mają do zaoferowania - wyznało podekscytowane dziewczę.
- Profesorowie oraz księgi też mają - rzekła Tiara.
- Bez wątpliwości - Mòrag się uśmiechnęła. - Nie omieszkam pilnie chłonąć wiedzy. Jednakże ciągnie mnie do zwiedzania.
- Hogwart przygotuje cię na wszelkie wyzwania w klasie i poza nią - stwierdził kapelusz - Choć... hm... wyczuwam coś w tobie? Cóż to może być?
- Może... ambicja? - spytała nastolatka, nieśmiało - Chcę się dużo nauczyć. Chcę dorównać moim rówieśnikom, a zaległości mam duże.
- Chcesz dorównać... czy przewyższyć?
To pytanie nieco wytrąciło O'Keeffe z równowagi.W końcu znalazła odpowiednie słowa.
- W niektórych przewyższę, a innych nie. W tych co przewyższę, to nie każdego. A może i nie przewyższę nikogo. Cokolwiek ma się wydarzyć, będę ciężko na to pracować.
- Proszę, proszę... rzeczywiście to ambicja. Dowiedziałaś się niedawno, że posiadasz rzadką umiejętność. - Dziewczę mało ze stołka nie spadło, kiedy usłyszało te słowa. Zaniepokoiło ją to straszliwie i obawiała się, iż Tiara powie za dużo. - Chcesz umieć dobrze ją kontrolować. Chcesz władzy.
- N... - Mòrag nie dała rady dokończyć wypowiedzi, bowiem kapelusz ryknął:
- SLYTHERIN!
A zaraz za nim ryknął tłum.
CZYTASZ
Waltz of Destinies ||Hogwarts Legacy FF||
FanficW 1892 roku Mòrag O'Keeffe rozpoczyna naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart od piątego roku, co czyni ją już wystarczająco specyficzną pannicą. Dziewczę wyróżnia się jednak nie tylko tym. Potrafi bowiem władać, zapomnianą przez większość...