ROZDZIAŁ 22: BRATNIA MATNIA.

16 3 0
                                    

Kolejny tydzień w Hogwarcie rozpoczął się od wielkiego poruszenia w związku z tym co wydarzyło się na schadzce Gaunta i O'Keeffe. Szaleli nie tylko nauczyciele, ale też Thomasin, która to rozesłała sowy po okolicznych wioskach, aby stworzyć mapę obozów w okolicy. Wieść o tym, że takowy zrównali z ziemią Mòrag i Ominis napawała wszystkich strachem, ale też nadzieją. Bo w końcu pojawiła się ta tajemnicza nastolatka, która nie tylko pokonała trolla, ale także przy pomocy niewidomego puściła z dymem zabudowę wroga. Nastolatka, która nie tylko nie ukończyła szkoły, ale też ledwo ją zaczęła. Skoro ona mogła, to wszyscy mogli.

Tylko, że dla ciemnowłosej to było najgorsze możliwe wyjście. Wcale nie chciała, żeby wszyscy pokładali w niej takie nadzieje i, by się nią interesowali. By dopytywali o nią Ominisa i rozpuszczali krzywdzące plotki.

Wcale nie chciała zabić tych goblinów.

I dlatego nie spodobało jej się, gdy przy obiedzie Reed poinformowała grupę, że napisała do niej pani z Górnego Hogsfield.

— Tam mają dwa posterunki rojalistów — wyjaśniła, pokazując na pergaminie szkic mapy okolicy wykonany węglem. — Tu i tu — zaznaczyła punkty — W każdym dziesiątka szeregowych goblinów. To nie powinno stanowić dla nas problemów.

— To czterokrotnie więcej przeciwników niż wczoraj — zauważył Ominis — I dlaczego ci ludzie sami nie pójdą i się ich nie pozbędą? Czyż nie jest ich więcej? Dwudziestu czy trzydziestu mężczyzn lepiej sobie poradzi z goblinami niż my.

— Ta na pewno, te dziadygi zardzewiały bardziej niż drewniana noga... — zaczęła Imelda, ale przerwała jej Gracie.

— Drewno nie rdzewieje.

— To czemu skrzypi, jak stare drzwi?

— Dlaczego wy rozmawiacie o jakiś przeklętych drzwiach, na litość?! — Sebastian aż uderzył rękoma w stół. Mòrag prawie na to podskoczyła, a na pewno znacząco się wzdrygnęła. — Przepraszam — powiedział do niej Sallow, po czym dodał — Imelda ma rację. Starsi nie wzniecają rewolucji. Nie mają w sobie tej iskry. Siedzą tylko i myślą, że kiedyś było też trudno, albo, że inaczej. Tylko takim czekaniem pozwalają wrogowi robić co im się żywnie podoba. Jeśli Thomasin idzie, to ja też.

— Ja też pójdę — rzekła Imelda — Potrzebujecie opieki dorosłego.

— Jesteśmy w tym samym wieku — zauważyła Reed — I jesteśmy prawie dorośli. Za rok wszyscy legalnie możemy w Wielkiej Brytanii wziąć ślub.

— Czy wy się w ogóle słyszycie? — powiedział w końcu Ominis. — Dopiero co przez czysty przypadek zabiliśmy z Mòrag gobliny. Myślicie, że nam z tym miło? Myślicie, że o niczym innym nie marzymy, jak iść kogoś znów zabić?

— Ale jak oni zabijają naszych... — zaczął sfrustrowany Sebastian, ale Gaunt mu przerwał.

— To co? To też ich mamy zabijać?

— Ja rozumiem twoją szlachetność, ale ta ich rebelia nie ma prawa bytu i zamieni się w wojnę, jeśli…

—  Z ich punktu widzenia — wtrąciła Gracie — ma sens. Są przez nas gnębieni, uważano za gorszych. A w ich filozofii to przecież jeszcze ich okradamy…

— No nie mów, że ci ich żal! — oburzył się Sebastian.

— Tego wczoraj to mi było żal — przyznał Gaunt — Nie wszystkie gobliny popierają Ranroka. Tak, jak nie wszyscy ludzie zgadzają się na to, co robią Harlow i Rookwood.

— A nie da się z nimi pomówić? — zasugerowała O'Keeffe — Skoro nie wszyscy są za nim?

— Niech pomówią z moją różdżką — mruknął Sallow.

Waltz of Destinies ||Hogwarts Legacy FF||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz