Czarna kartka

12 3 0
                                    

 - Maia, czy mogłabyś proszę nie panikować? - Starałam się od godziny uspokoić przyjaciółkę. Nie szło mi zbyt dobrze. - Nie odpisuje Ci od godziny, bo pewnie jest zajęty a nie dlatego, że Cię nie lubi! Kto by nie lubił takiej dziewczyny jak Ty. 

   - TY NIC NIE ROZUMIESZ! - Płakała mi w słuchawkę zdzierając swoje gardło. - Ja nigdy, nie miałam chłopaka dłużej niż przez 2 tygodnie, marnuje się. Skończę jak stara pan..- Cisza, zniknęła. O nie, moja przyjaciółka rozmawiając ze mną się przekręciła. - Nieważne, odpisał. Pomagał tacie. Jezuu, jaki on jest pomocy! Cudowny. 

   - Naleje Ci jutro kleju do rzęs do oka. - Wybuchnęłam śmiechem, kocham ją. - W czymś mogę Ci pomóc jeszcze, czy mogę iść się zbierać na kolację?

   - Już okej, a Ty właśnie, idź się ogarnij na kolacje dla kochasia, buśka! - Rozłączyła się a ja poszłam w końcu do łazienki się odświeżyć. 

Kończyłam prostować włosy, gdy mama zaczęła dobijać się do łazienki. Weszła i oświadczyła że przyszła do mnie paczka i leży w pokoju na łóżku. To moje książki, uwaga. Limitowane wydania. Barwione brzegi. Boże, życie jest piękne. Weszłam do pokoju zobaczyć co jest w paczce bo jeszcze miałam trochę czasu by się zacząć malować, chociaż dzisiaj planowałam zrobić mocniejszy makijaż do którego będę potrzebować chwili to ciekawość wygrała. Otwierałam paczkę i mocno się zdziwiłam, to było coś lekkiego, więc nie ma opcji żeby było tam 6, grubych książek.

Piękna kobieta, powinna ubierać się w piękne suknie.

Kawaler Carter

Odłożyłam karteczkę na bok i wyciągnęłam sukienkę. Była to wręcz suknia, bajkowa. Sięgała do ziemi kilkoma warstwami tiulu, na każdej z nich były naszyte łodygi lawendy a sama w sobie była biała. W talii odznaczał się gorset a luźne rękawy były tego samego materiału co jej dół. Była cudowna. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, lecz nie były one nasiąknięte smutkiem. Pierwszy raz w życiu, poczułam że mam możliwość mieć i pielęgnować miłość tak jak moi rodzice. Bardzo szybko zawrócił mi w głowie ten chłopak, ten cudowny chłopak.

Chcę się z nim zestarzeć. Wszechświecie, zrób wszystko, aby ten chłopak trzymał mnie za rękę do końca moich dni.

Pomalowałam się nieco mocniej, a właściwie dodałam liliowy kolor na powieki co jest więcej niż na co dzień, dokleiłam jeszcze kilka kępek rzęs. Założyłam prezent od Cartera a pod spód, koronkową białą bieliznę oraz zakolanówki, kto wie jak się ten wieczór skończy. Stop. Przygotowana zeszłam na dół. Rodzice się kiwali w rytm muzyki z radia, i gdy mnie zobaczyli zaprosili do siebie. Uśmiechnęłam się promiennie spędzając z nimi ten czas. 

   - Piękna żono, piękna córko, nie chcemy się spóźnić, zapraszam. - Skinął głową w kierunku drzwi i ruszyliśmy do rodziny Field. 

Przywitała nas Pani Sophii oraz Amanda, która tylko gdy mnie zobaczyła wskoczyła na ręce. Nie należała do najlżejszych lub ja do najmocniejszych. Miała na sobie uroczą różową sukienkę w motylki i do tego buty z tym samym motywem. Trzymając ją na rękach udaliśmy się na ich taras, dom był pięknie urządzony choć nie widziałam za wiele ale..ogród. Mieli przepiękny ogród, główna część do której zmierzaliśmy ścieżką zrobioną z kamieni była idealnie przystrzyżona a boczne część były pełne dzikich kwiatów. Podchodziliśmy do stołu gdzie widziałam siedzącego Maxa z chyba, niezbyt zadowoloną miną, Amelia za to siedziała na barkach Briana gdy ten udawał jej rumaka. Roześmiałam się na ten widok a chłopak odwzajemnił uśmiech. 

   - To co dziewczyny, robimy wyścigi? Czy cudowny ogier Brian prześcignie piękną klacz Lavender? - Rzucił mi wyzwanie, o kolego, powodzenia. Zbliżyłam się blisko niego i wyszeptałam mu do ucha.

Liste NereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz