Młoda

8 3 0
                                    

Gdy tylko chłopaki przywieźli zakupy, ja razem z Maią zaczęłam przygotowywać jedzenie na ognisko. Rozmawiałyśmy o jej kwitnącej miłości z Brianem i o moim nieudanym pierwszym zauroczeniu.

- Fajnie by było jakbyśmy były rodziną. - Oparła przyjaciółka obtaczając skrzydełka w marynacie.

- Jesteśmy rodziną, tylko z wyboru. - Uśmiechnęłam się do niej co od razu odwzajemniła. Skradłam jej jeszcze na szybko  buziaka. - Nie mogę uwierzyć że tyle lat jesteś ze mną.

- Od kołyski aż po grób. - Zauważyłam jej zmianę nastroju, spochmurniała delikatnie. Odłożyłam od razu robienie sałatki na bok, chwyciłam ją za policzki zmuszając by spojrzała mi w oczy. - Nie patrz tak dociekliwie na mnie Lav. Kocham Cię najmocniej na świecie, to się akurat nie zmieniło.

- To co się stało? - Zapytałam zmartwiona patrząc jak delikatne łzy opuszczają jej piękne zielone oczy.

- Nie chcę się z Tobą rozstawać na studiach. - Uciekła wzrokiem na swoje panterkowe klapki. Przytuliłam ją mocno smyrając delikatnie po plecach.

- Nie rozstaniemy się, nigdy. Ja i Ty to jedność. - Odsunęłam się wycierając jej mokre policzki. -  Jak nie będę miała pomysłu to pojadę z Tobą nawet i na koniec świata byś mogła studiować, ja w tym czasie będę pracować w jakimś lokalnym sklepie z pamiątkami i gotować Ci makaron z pesto. - Odchyliła głowę zanosząc się lekkim śmiechem.

- Obiecaj. - Wyciągnęła ku mnie mały paluszek, od razu połączyłam go ze swoim.

Pochowałyśmy przygotowane jedzenie i poszłyśmy się na spokojnie ogarnąć do pokoi. W moim słodko spał Lee śliniąc swoją poduszkę. Usiadłam przyglądając się jego wyjątkowej urodzie. Miał średniej długości włosy w kolorze kasztanowym lecz jego wąsy- bo na szczęście brodę zgolił - były prawie czarne. Miał 17 lat ale na spokojnie dałabym mu co najmniej 25. Policzki obsypane były pieprzykami, delikatnie błądziłam palcem od jednego do drugiego tworząc różne figury geometryczne. Uśmiechnął się jak dziecko przez sen. Cieszę się ogromnie że odnalazł we mnie przyjaciółkę, ja również czuję się szczęśliwa mogąc go nazywać swoim przyjacielem chociaż wiem że droga do pełnego zaufania będzie bardzo długa, pełna przeszkód, ale damy radę. Podziwiałam jego oliwkowy odcień skóry, miał bardzo egzotyczną urodę, wręcz niespotykaną. Mówił że jego mama jest koreanką stąd jego ciemne oczy oraz włosy, tata pochodził z włoch niestety zmarł kilka lat temu ale to właśnie po nim odziedziczył cudowny odcień skóry i bujny zarost. Pocałowałam go w czoło tak jak on ostatnio mnie.

Udałam się do łazienki zabierając ze sobą czyste rzeczy. Nacisnęłam klamkę lecz drzwi nie chciały ruszyć, pukałam w nie ale się nikt nie odzywał. Zrezygnowana chciałam zejść na dół zapytać Cartera czy może wie o co chodzi ale wtedy drzwi się otworzyły otaczając mnie parą i korzennym zapachem. Z utworzonej mgły wyłonił się Levi, praktycznie goły. Jedyny element który miał to ręcznik przewiązany przez biodra. Przyglądałam się jego posturze, robił ogromne wrażenie. Był niespotykanie wysoki i świetnie zbudowany, jego ciało było pokryte licznymi tatuażami. Chyba każdy z chłopaków je posiadał, ale te jego były bardzo demoniczne oraz mroczne. Przeniosłam wzrok na jego twarz i niemal od razu oblałam się rumieńcem. Przyglądał mi się zaciekawiony i chyba trochę zadowolony przyłapaniem mnie na ostentacyjnym obczajaniu jego sylwetki.

- Mógłbyś się przesunąć abym teraz ja mogła skorzystać z łazienki? - Zapytałam udając pewną siebie chociaż wewnętrznie aż się trzęsłam. Nie wiem dlaczego tak dziwnie na mnie oddziałuje ten chłopak, przeraża mnie swoim sposobem bycia, swoim wyglądem.

- Nie. - Opadł ramieniem o framugę drzwi krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej. Może to jakiś eksperyment społeczny mający za zadanie testować cierpliwość młodych kobiet?

Liste NereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz