Spokój

10 2 0
                                    

Jutro wyjeżdżaliśmy.

Ostatnie dni bardzo szybko mi zleciały, robiliśmy praktycznie ciągle to samo. Wstawaliśmy, jedliśmy śniadanie, szliśmy nad wodę, później obiad, odpoczynek a na końcu ognisko lub grill. Ten czas był wyjątkowo spokojny, bo po ostatniej rozmowie, o ile mogę to tak nazwać, Levi mnie już nie męczył. Odetchnęłam z ulgą, nie chcę być niemiła, ale ja nie chcę z nim się po prostu bliżej poznawać, nie wydaję mi się, że się dogadamy. Zwłaszcza, że on ciągle inicjuję jakieś bliższe kontakty, całował mnie do cholery. Spojrzałam w swoje odbicie, stałam całkiem goła przed lustrem, które było nieco zaparowane. Czy, ja naprawdę mogę być postrzegana jako osoba atrakcyjna?

Przyglądałam się sobie z dziwnym uczuciem kłującego serca, przecież nie ma we mnie ani jednej rzeczy, która by przyciągała innych. Moje ciało nie jest za chude, ale nie jestem też osobą mającą problem co do swojej wagi. Są setki pieprzyków na moim ciele, przypominające konstelacje gwiazd na niebie, choć jeszcze nikt tego nie poznał. Posiadam kilka brzydkich blizn, chociaż wiem, że będą niczym przy tym, co zostanie na moich plecach. Doceniam siebie, ale czuje, że nikt nie docenia mnie. Panicznie szukam miłości, choć ona omija mnie szerokim łukiem, jakby nie chciała, bym poznała jej smak. Otarłam spływającą łzę, nie jest to dobre miejsce na tego typu rzeczy. Założyłam strój kąpielowy narzucając koszulkę na górę, poczułam się dzisiaj nieatrakcyjna. Czy tak się powinnam czuć? Bo społeczeństwo nakłada chore wizję niszcząc psychikę młodych kobiet. Nie jesteś cienka jak igła, nie masz dużych i pełnych ust, oczy masz takie nijakie. I co z tego? Jestem unikatowa w swojej zwyczajności, ale mimo tej świadomości, czuje się źle.

Siedziałam na łóżku w pokoju, czekałam na Lee, który poszedł na chwile do Briana. Maia spacerowała dookoła domu, rozmawiając z tatą. Nie miałam z kim posiedzieć, a samotność mocno we mnie uderzała. Westchnęłam głośno podnosząc się z łóżka, obym tego nie żałowała. Przeszłam przez pokój i korytarz, stojąc pod drzwiami Leviego i Morisa. Zapukałam do drzwi, zastanawiając się jeszcze czy jest możliwość ucieczki. Nie było. Drzwi otworzył mi półnagi Levi, z zaspanymi oczami patrzył na mnie, jakbym to ja była jego największym zmartwieniem.

- Jest Moris? - Zapytałam bezuczuciowo, wciąż byłam okropnie zła na niego za ostatnie wydarzenia. Jego mina zmieniła się diametralnie gdy usłyszał imię swojego przyjaciela. Myślał, że ja do niego przyszłam? Do typa, który wyłamuje drzwi, gdy jest obrażony?

- Na tarasie. - Lodowaty ton jego głosu, zmroził mi krew w żyłach. - Czemu pytasz o niego?

- A co, zazdrosny? - Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, nie dam się podpuścić. Jego brew poszybowała ku górze, jakby moja śmiałość go zaskoczyła.

- To idiotyczne pytanie. - Jak Ty. Nie potrzebnie przychodziłam, odwróciłam się do niego tyłem i kierowałam się na taras. W połowie drogi zatrzymał mnie jednak jego głos. Nie był już taki pewny siebie, zawzięty i zimny. Był złamany.

- Możesz ze mną porozmawiać? - Odwróciłam głowę by na niego spojrzeć, cholera. Stał oparty o framugę drzwi, opierając się o nią jeszcze głową. Przeszywał mnie swoim spojrzeniem czekoladowych oczu, choć jeszcze niedawno wydawały się brudną i zdeptaną ziemią.

Umysl krzyczał, żebym do niego nie poszła, kazał  mi zejść na dół, póki mam czas się wycofać. Serce wygrało. Chociaż go nie lubiło, nie umiałam się oprzeć tej dziwnej aurze. Może szukałam właśnie czegoś tak nietypowego w swoim życiu? Czegoś, czego nie lubię, ale chcę mieć przy sobie. Nogi posłusznie skierowały się do pokoju chłopaka. Weszłam siadając na łóżku, przyglądając się Leviemu. Delikatny uśmiech wpłynął na jego wiecznie naburmuszoną twarz. Zamknął za sobą drzwi i jeszcze chwile przy nich stał, przyglądając mi się tajemniczo. Możemy milczeć, odpowiada mi to w zupełności. Odważyłam się na skanowanie jego ciała, tak jakbym tego już wcześniej nie robiła.Mój wzrok często wędrował ku niemu, gdy tylko tego nie widział. Nad wodą, przy śniadaniu, gdy siedział i grał z chłopakami na konsoli, nawet gdy zmywał pieprzone naczynia. Był odrażający charakterem, ale tak strasznie pociągający. Zawstydzona swoimi myślami powróciłam wzrokiem do jego oczu, i panie, miej mnie w swojej opiece. Patrzył na mnie, tymi maślanymi oczami, jakby nie widział poza mną świata. A przecież tak nie było. Jego życie toczyło się dalej, moje również. Tylko mój świat nie mógł zaakceptować jego obecności, a jego nigdy by mnie do swojego nie przyjął.

- Masz zamiar tak stać, i się na mnie patrzeć? - Odważyłam się odezwać pierwsza, niezręczność zaczynała mnie przytłaczać.

- Chcę cię. - On sobie żartuje. To nie może się dziać. - Lavender, chce cię. Czym dłużej będziesz mnie odpychać, unikać... - Zaczął się do mnie zbliżać a ja nie wiedziałam co zrobić.

- To co wtedy? - Ledwo wydusiłam z siebie, ponieważ suchość w moim gardle zaczęła mnie nieprzyjemnie piec. Uniosłam wysoko głowę, by na niego spojrzeć. Dotknął swoją ciepłą dłonią mojego policzka, a jego dotyk mnie nie drażnił. Był mocno kojący.

- Nie biorę tego pod uwagę. - Jego dłoń delikatnie zsunęła się na moją szyję, zaciskając swoje palce. - Wiem, że w głębi duszy chcesz mnie, tak mocno jak ja, chce ciebie.

     - Jeżeli się mylisz? - Słowa delikatnie wypływały z moich ust, bałam się odezwać głośniej, ale nie bałam się jego. Sama nawet nie wiem czego, czułam po prostu dziwnie opanowujący strach moje ciało.

     - Nigdy się nie mylę. - Odparl pewnie. Uklęknął na kolana by być na wysokości mojej twarzy, chociaż i tak był wyższy klęcząc, niż ją siedzą na łóżku. - Przestań mnie unikać, pozwól mi wtargnąć do twojego życia. Nie zrobię w nim chaosu.

     - Ty za tym stoisz? - Nasunęła mi się myśl, że to on może stoi za tymi listami. Powiedział to w taki sposób, tak podobny do tego w jaki tajemniczy chłopak opisuje do mnie uczucia w listach. Obserwowałam wyraz jego twarzy, nie zdradzał emocji. - To Ty, wysyłasz mi te listy Levi?

     - Lavender, o czym Ty mówisz? - Starł opuszkiem palca opuszczająca pojedynczą łzę z mojego policzka. To nie może być on. Nie chce, żeby to był on. - O jakie listy Ci chodzi?

     - Obiecaj, że to nie Ty. - Dla mnie to wiele znaczy, nie wyobrażam sobie, że to on stoi za powolnym skradaniu mojego serca. On może myśli, że dostaje pogróżki i potrzebuje potwierdzenia, że to nie on.

     - Obiecuję, to nie ja. - Chwycił moją twarz w swoje dłonie, a następnie przybliżył swoje ciepłe wargi do mojego czoła. - Nie skrzywdziłbym Cię. Jeżeli ktoś Ci grozi, powiedz a się tym zajmę.

Niekontrolowany szloch wyrwał się z mojego gardła. On nie rozumie, bo nie wie. A nie może się dowiedzieć, to jest moja tajemnica. Płakałam, gdy jego silne ramiona zamknęły mnie w uścisku. Głaskał mnie po włosach, i delikatnie kołysał na boki. Odsunęłam się od niego patrząc w te wiecznie tajemnicze oczy chłopaka. Przybliżyłam swoje usta do jego. Złożyłam na tych miękkich wargach delikatny pocałunek, sama nie wiem po co. W ramach podziękowania? Na pewno nie. Rozdzielając nasze usta, wstałam z łóżka i szybkim krokiem skierowałam się na dół. Zostawiłam go klęczącego, samego i pewnie złamanego w pokoju. Nie mogłam tam dłużej być i pozwolić na to, by on spełnił swoją prośbę. Nie chce mieć go w swoim życiu, po powrocie całkowicie odcinam się od tego człowieka. Wiem, że jest zły. Czuję to, i wątpię aby się to zmieniło.

Na tarasie siedział Moris, którego początkowo szukałam. W okularach wygrzewał się na leżaku. Położyłam się obok niego, skupiając na sobie jego uwagę.

     - Wszystko w porządku? - Zapytał zsuwając okulary na nos, przeszywając mnie wzrokiem.

     - Nie. - Uśmiechnęłam się sztucznie, ale poprosiłam go ruchem ręki by nawet tego nie komentował.

Do naszych uszu dobiegł huk. Jakby ktoś conajmniej rzucił szafą o ścianę. Popatrzyliśmy na siebie z Morisem, chyba już oboje wiedzieliśmy kto to. Skierowaliśmy się z resztą domowników w kierunku dźwięku. Wszyscy byli zaskoczeni, ale mnie to chyba nawet przestało dziwić.
Niespodziewałam się tego, co moje oczy zobaczyły wchodząc do pokoju.

Liste NereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz