Na lawendzie akwarela

11 2 0
                                    

Budził właśnie wybudzał mnie z cudownego snu, przedstawiał godzine 9. Pozwoliłam sobie dzisiaj pospać trochę dłużej ponieważ wróciłam do domu w granicach 3. Czułam się lekko niewyspana ale później zrobię sobie delikatną drzemkę na słońcu, opalając się przy okazji. Po porannej toalecie zeszłam na dół, na kartce leżała kartka.

Kochanie, mam nadzieje że nie wróciłaś późno, ale przy okazji że dobrze się bawiłaś. Zostanę dzisiaj nieco dłużej w pracy bo mamy targi książek a tata po pracy jedzie do babci Zophie. Nie będziemy później niż o 20! W szafce zostawiłam Ci jakieś pieniądze, może weźmiesz kolegę na kawę i ciastko :)

Twoja kochana mama xoxo 

Ta kobieta była cudowna. Rozpromieniowałam się widząc liścik od niej a zarumieniłam się na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Szybko jednak poczułam zawstydzenie, zachowałam się tak nieodpowiednio, matko. Burza nastoletnich hormonów dała górę, muszę się opanować. Nie mogę być tak..nachalna i tak bardzo hop do przodu wobec Cartera. Naprawdę mi się podoba i nie chciałabym zakończyć tej kwitnącej relacji. Muszę zwolnić, bo wzniecę taki ogień że szybko się to wszystko może wypalić, od dzisiaj lekki dystans i delikatność.

Przebrałam się z piżamy w szare body i krótkie spodenki do pary. Brian powinien być za 15 minut, więc mam jeszcze czas by zerknąć co się dzieje na Baszkach straszkach. Maia nie poszła jednak na randkę z Chrisem, zranił jej uczucia całując się z jakąś dziewczyną z liceum na jej oczach. Złamało jej to serce choć wiedziałam że to wymuszona dramaturgia, szukała pretekstu do zmiany swojego wyglądu a teraz, musi pokazać mu co stracił. Bliźniacy świetnie spędzali czas z tatą, ciągle byli w ruchu. Tak bardzo za nimi tęskniłam, niech się jednak ta szkoła już zacznie. Opisałam im w skrócie wczorajszy wieczór, oczywiście pomijając kompromitujące mnie momenty, są w końcu moimi przyjaciółmi, muszą być na bieżąco ale z naciskiem również na prywatne małe grzeszki. Boże, powiedziałam grzeszki, co się ze mną dzieje.

Usłyszałam pukanie do drzwi więc udałam się by otworzyć uśmiechniętemu Brianowi. Muszę przyznać, że prezentował się całkiem dobrze, ułożone w nieład ciemne włosy, lekka biała koszula taka typowo wakacyjna, czarne spodenki.

   - Bardzo ładnie wyglądasz, ale to chyba nic nowego. - Zauważyłam że się zawstydził mówiąc to bo podrapał się po karku. Obdarowałam go uśmiechem zapraszając do środka. - A nie mieliśmy iść na spacer?

   - Pójdziemy, tylko pozwól że spakuje jeszcze wodę bo okropnie gorąco dzisiaj a nie chcę się odwodnić. - Do torebki spakowałam dwie szklane butelki z miętą i cytryną. - Jedna jest dla Ciebie, nie chcę mieć tak dobrego kolegi na sumieniu. - Zrozum moją aluzję, kolego proszę.

   - Dziękuje, to bardzo miłe. Muszę przyznać że nie wziąłem odwodnienia pod uwagę. - Zaśmiał się delikatnie i moje kąciki ust również wystrzeliły ku górze. - Jak masz wszystko, to chodźmy.

Szliśmy wydeptaną polaną, uśmiechnęłam się pod nosem bo właśnie tędy wczoraj szłam z Carterem. Dotarliśmy do wykoszonej polany, cudownie tutaj było.


   - Co się tutaj stało? Po co ktoś miałby kosić taki mały fragment polany. - Zapytał zmieszany Brian, i podszedł do czegoś co umknęło mojej uwadze. - I co robi tutaj brudna lawenda?

   - Pokaż. - Wzięłam do ręki kwiatek,i..zauważyłam że znajdowały się na lawendzie akwarele. To była ta lawenda którą odcisnęłam na swoim płótnie. - Ciekawe co to tutaj robi. Wygląda ładnie, wezmę sobie jako pamiątkę którą znalazłam na dzisiejszym spacerze.

   - Lavender zbiera lawendę w polu. - Zaśmiał się i spojrzał na mnie. - Jesteś bardzo, jakie słowo będzie odpowiednie by opisać osobę cieszącą się z takich mały rzeczy?

Liste NereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz