Rozmowa

9 2 1
                                    

Ocknęłam się na swoim łóżku, przykryta kocem. Podparłam się łokciami delikatnie wstając, bo nie mogłam sobie przypomnieć co się dokładnie wydarzyło.
Kłótnia z Levi, później jego dziwne wyznanie. Przyjazd do domu, masa czarnych listów, dźwięk zamka a później...o nie.
Pospiesznie wstałam rozglądając się po pokrytym cieniem pokoju. Zegarek wskazywał chwilę po 22, więc jak długo tutaj leżałam? Gdzie są moi rodzice? Panika przejmowała kontrolę nad moim ciałem i umysłem. Odszukałam telefon i zobaczyłam kilka wiadomości od mamy. Pisała, że nie chciała mnie budzić jak tak słodko spałam, i że ida na kolację do wujka na 21, planują wrócić przed północą. Odetchnęłam z ulgą, nie wiem skąd się wziął pomysł, że coś im się stało. Mój wlepiony wzrok w telefon przykuł ruch przy biurku. Uniosłam oczy i zobaczyłam siedzącego na krześle chłopaka. Instynktownie uciekłam jak najdalej od niego.
     - Nie bój się mnie. - Dotarł do mnie po raz pierwszy jego głos, nie ten ściszony głosik tylko normalny ton. Brzmiał piękniej, niż wszystkie hordy aniołów. 
     - Wystraszyłeś mnie chowając się w ciemności. - Odparłam cicho zachowując jeszcze dystans. Chociaż serce tak bardzo do niego chciało się wyrwać. - Co tutaj robisz?
     - Nie potrafię już dłużej żyć bez Ciebie. - Oglądałam jego przybliżającą się sylwetkę. Usiadł bokiem na moim łóżku, z oczywiście założonym kapturem. Lecz dostrzegłam coś jeszcze, nie miał kominiarki. Mam okazję go zobaczyć. Zaczęłam się przybliżać do niego na łóżku, dopóki się nie odezwał. - To nie jest dobrym moment Lav, żebyś mnie zobaczyła. Obiecuję, że to nastąpi ale jeszcze nie dzisiaj.
     - Proszę, ja nic o Tobie nie wiem. - Dotknęłam jego dużej zimnej dłoni, a on od razu ją przyjął delikatnie smyrając kciukiem wierzch mojej ręki. - Jak masz na imię, jak mnie znalazłeś i dlaczego. Odpowiedz mi na chociaż jedno pytanie.
     - L'unico temuto dal diavolo in persona- Przymrużyłam oczy, bo nie obchodziło mnie co to znaczyło. Ton jakim to powiedział, miejcie mnie w opiece. Ten chłopak, został wybrany przez moje serce i nie umiem powstrzymać się od tego uczucia, które powstaje gdy on jest w pobliżu. A w końcu jest. Zgasiłam zegar stojący przy komodzie, by już żadna luna światła nie wpadała do pokoju. Gdy został on całkowicie pochłonięty przy ciemności, zrobiłam coś czego bardzo mocno pożałuje następnego dnia. Usiadłam okrakiem na chłopaku, zasłaniając sobie oczy rękami. Przełknęłam ślinę, bo cała sytuacja mocno mnie zestresowała. Śmiałość na jaką się odważyłam, jest do mnie niepodobna. Oddychałam nierówno, bo panujące we mnie emocje były ze soba mocno sprzeczne. Poczułam jego rękę, która z policzka zaczęła zjeżdżać na szyję i obojczyki. Wyładowania małych iskierek dało się nawet usłyszeć. Jego dotyk był subtelny, delikatny i przesiąknięty czystym uczuciem. Blady uśmiech wpłynął na moją twarz, choć nie miałam powodów do szczęścia. Wiedziałam, że to jest cholernie złe. Uczucia, które powstały, nie powinny mieć miejsca, nie w tych okolicznościach.
- Uciekniesz ze mną? - Ciszy szept otulił moją szyję, a słowa zmroziły mi krew w żyłach.
- Nie....nie wiem. - Powinnam postawić kropkę po pierwszym słowie, dlaczego tego nie zrobiłam? Powoli, moje zachowania przerastały mnie. Myśli krążyły wokół tego chłopaka a serce szybciej biło gdy wspominało te pieprzone listy.
     - Nie chce Cię stąd kiedyś porwać siłą. - Jego głos nie był skalarny groźbą, raczej zwątpieniem. - Lavender.
     - Nie zrobiłbyś tego. - Nie miałam tej pewności, w końcu był obcym człowiekiem. - Pozwolibys mi cierpieć z dala od bliskich, dla własnych korzyści?
Wtedy zapadła cisza, przerywana moim oddechem. Oddychałam ciężko, i szybko bo moje galopujące serce toczyło nierówną wojnę. Wciąż siedziałam na nim z zasłoniętymi oczami, choć bardzo chciałam go zobaczyć. Przyjrzeć się tym tajemniczym oczom z bliska, zobaczyć czy ma jakieś znamiona a następnie każde z nich pocałować. Chciałam tak wiele, chociaż było to cholernie złe. Czułam się zagubiona, inna. Potrzebowałam prawdy ale bardziej niż jej, potrzebowałam jego ust na swoich. Odważyłam się ściągnąć ręce z oczu, wciąż mając je zamknięte. Odszukałam kciukiem jego usta, i przysięgam, że poczułam jak drga mu kącik. Zatopiłam wargi w jego ustach, i czułam jak się rozpływam. Chyba odnalazłam swój dom, nowy dom. Nie zastąpi mi mojego, ale będzie najprzyjemniejsza odskocznia od życia, które znam. Zastanawiałam się, jak to jest. Odważył się nieraz włamać do mojego domu, co oczywiście że jest złe i powinnam to potępiać ale... właśnie, jakie ale? Co ja...tak, już wiem. Jego odwaga sięgała wysoko, ale jeżeli chodziło o kontakt fizyczny ze mną, wstrzymywał się. Był delikatny i ostrożny, jakby się bał. Przejęłam całkowicie inicjatywę, pozwalając na odważniejsze pocałunki.
Czułam się spełniona.
Mogłabym tak trwać, dopóki słońce by się nie wypaliło. I może by tak było, gdyby nie dźwięk dochodzący za mojego okna. Chwyciłam twarz chłopaka i odwróciłam w drugim kierunku, bym mogła zobaczyć co się do cholery dzieje. Było ciemno, jedyne co dostrzegłam to ciemna sylwetkę za oknem.
     - Lav, śpisz? - Rozpoznałam głos Cartera. - Musimy porozmawiać, to ważne!
     - Nie mogłeś zadzwonić? Masz mój numer albo nie wiem, zapukać do głównych drzwi? - Leniwie wstalam z chłopaka czując jak cały się napina. Katem oka widziałam, że on nawet nie miał zamiaru się chować przed Carterem. Podeszłam do okna i lekko je otworzyłam. - Co się stało?
     - Mogę wejść? - Moje oczy powoli przystosowały się do panującej ciemności, więc dostrzegłam, że próbował zobaczyć co się kryje w moim pokoju, ale nie mógł się dowiedzieć. Pokiwałam przecząco głową, nie mogłam mu powiedzieć prawdy. - Dobra, rozumiem, że jesteś zmęczona i to co się wydarzyło na domkach nie należy do codziennych rzeczy.
     - Nie, nie należy Carter. - Przegryzłam wnętrze policzka, bo nie rozumiałam dokładnie skąd to wszystko się wzięło. Co zapoczątkowało to pasmo dziwnych wydarzeń. - Wiedzieliście o tym? To, co powiedział Levi na podjeździe, wiedzieliście?
     - Przysięgam, że nie miałam pojęcia. - Chwycił się ręką za serce a drugą podniósł w geście obietnicy. - On nie powiedział nikomu o tym, dowiedzieliśmy się wtedy co Ty. Może coś podejrzewaliśmy, że mu wpadłaś w oko ale nie sądziliśmy, że to tak się.... Cholera. - Jego monolog przerwał telefon. Przewrócił oczami patrząc na wyświetlacz i wcisnął czerwoną słuchawkę. - To on.
     - Powiedziałeś mu, że tutaj przyjdziesz?
     - Oczywiście, że nie. - Telefon po raz kolejny zaczął wydawać z siebie dźwięk. - Nie odcinaj się od nas, proszę. Lee Cię potrzebuje, Brian, ja.
     - Skąd wam przyszło do głowy, że się od was odwrócę? - Na prawdę, tak pomyśleli? - Jesteście mi bliscy, nie zostawię was.
     - Dobrze, bo już się zastanawiałem jak Cię przekonać. - Podrapał się po swojej bujnej czuprynie i wzrokiem uciekł do swojego domu. - Jak wiem na czym stoję, na czym stoimy to nie będę dłużej przeszkadzał.
     - Odezwę się jutro. - Odparłam a chłopak ochoczo pokiwał głową.
Nie patrzyłam jak schodził na dół, nie chciałam chyba wiedzieć, które części domu będą naruszone. Zamknęłam za nim okno, i nim się odwróciłam poczułam za sobą jego obecność.
     - Mam być zazdrosny? - Wyszeptał mi w szyję, a mnie przeszły ciarki na całym ciele. - Nie lubię rywalizacji.
     - Nie masz powodów do zazdrości.
Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, odwrócił mnie do siebie gwałtownie. Całe jego wcześniejsze wycofanie, uleciało. Podniósł mnie zatapiając usta w moich. Boże, jakie to było cudowne. Oparł mnie plecami o ścianę a ja mocniej ścisnęłam nogi na jego biodrach, czułam sie taka...pobudzona.
     - Zostań ze mną do rana. - Wyszeptałam pomiędzy pocałunkami. - Proszę.
     - Nie mieszkasz sama. - Przejechał delikatnie dłonią po moim policzku, a ja w dalszym ciągu pilnowałam by nie naruszyć jego prywatności i nie ujrzeć jego twarzy. On moja prywatność naruszał, a ja mu niewiedząc czemu nie miałam tego za złe.
     - Zamknę pokój na klucz, chcę przy Tobie zasnąć. - Chwila cisza była niczym bębny dla serca. Nie wiedziałam co powie, jak zareaguje. Czekałam, na jego decyzję. - Proszę.
     - Nie mogę. Nie dzisiaj. - Podstawił mnie na ziemię a ja poczułam się taka pusta. Głupia i naiwna. - Czekaj na mnie, niedługo wrócę.
Ostatni raz złożył pocałunek na moich ustach, po czym opuścił pokój, a ja otworzyłam oczy dopiero jak usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi od pokoju.
Stałam w miejscu w którym mnie postawił, i mogłabym stąd się nie ruszać do jego powrotu.
Zwariowałam.
Zakochałam się w chłopaku, który naruszał moją prywatność.
Zakochałam sie w chłopaku, poprzez napisane przez niego listy.
Zakochałam się w chłopaku, nie wiedząc kim on jest.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Liste NereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz