Rozdział 12

132 15 7
                                    



BIAGO


Gdy Emron wściekł się na Harper, myślałem, że uduszę go gołymi rękoma. Odezwał się we mnie instynkt, o którym niegdyś wspomniał Nico. Stwierdził, że przy tą jedyną będę miał ochotę chronić przed każdym złem. Tym złem okazał się dziś Emron. Z kolei kiedy dał Harper wybór zostać czy wrócić ze mną, byłem pewien, że zostanie. W końcu jest mu wierna, Dzieci Nocy to jedyny świat, jaki zna. I na każdym kroku powtarza, że mogłaby zwiać z mojej posesji bez problemu, choć ani razu tego nie zrobiła. Cieszę się, że dokonała takiego wyboru. Jest moja. Powiedziałem to na głos i tak już, kurwa, zostanie. Może nie będzie się opierać więzi? Liczę, że nie wydrapie mi za to oczu, kiedy dojedziemy do domu. Bo tam teraz jest jej dom. Przy mnie.


– Myślisz, że powiedział wszystko? – pytam i zerkam na Harper, której wzrok utkwiony jest w budowlę przed nami.


Siedzimy w samochodzie od kilku minut, a ona ani razu nie zwróciła głowy w moją stronę.


– Pewnie nie – stwierdza. – Zawsze ma jakiś plan. Zawsze własny cel. O czymś wie i nie chce powiedzieć.


– Drążymy temat dalej?


– Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie. Dlatego z tobą jadę. Tutaj tylko czekałabym na dalsze rozkazy.


Z tym się zgadzamy, bo ja też nie chcę siedzieć na dupie i czekać aż Emron łaskawie przekaże nam jakieś istotne informacje. Trzeba wziąć spawy w swoje ręce. Nikt przecież nie poda nam odpowiedzi na tacy.


– Wracajmy. Na dziś mam dość wrażeń.


Odpalam silnik, a następnie jadę na lotnisko.


– Boisz się go? – zagaduję.


Spoglądam kątem oka na Harper, która zdaje się nie okazywać w tej chwili żadnych emocji. Siedzi wpatrzona w drogę przed nami. Delikatne promienie słońca padają na jej twarz, podkreślając mały nos i pełne wargi. W pomarańczowym świetle tęczówki kobiety zdają się przypominać łąkę o wschodzie słońca. W tej chwili ani trochę nie wygląda groźne.


– Czasami – odpowiada cicho. – Przeważnie się mu nie sprzeciwiam, ale i tak bywa przerażający.


– Jest waszym alfą, nie zawsze można być łaskawym i dobrym, czasem trzeba pokazać komuś, że nie może mu wejść na głowę.


Harper przyznaje mi rację kiwnięciem głowy. Nic jednak nie dodaje, więc ja też nie drążę tematu. Jeśli zechce, sama powie. Nie będę naciskał, choć nie ukrywam, że ciekawi mnie ta dyscyplina w szeregach Emrona. Nawet w największych watahach, gdzie alfy trzymają rygor, zdarzają się przypadki zdrad, ale Dzieci Nocy nigdy się o nią nie pokusiły. Nie ważne, co zrobi Emron, one i tak za nim pójdą. Ich lojalność, choć godna podziwu, jest niepokojąca.



*


Srebrna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz