Część 2 Rozdział 1

92 14 4
                                    

Zaczynamy sześcio rozdziałowy maraton z okazji dnia dziecka!


HARPER

Za bardzo przywiązałam się do Biaga. Ostatnie tygodnie były różne. Raz lepsze, raz gorsze, ale teraz, gdy jestem w Niemczech, czuję, że mi go brakuje. Jego głosu z lekką chrypką, spojrzenia, które ciemnieje, gdy jestem obok, dużych dłoni na moim ciele.

Jego całego.

Żałuję wszystkiego, co mu powiedziałam. Biago dał mi coś nowego. Coś tak cholernie dobrego, że pragnę tego więcej. Chcę go czuć – ciało przy ciele. Pragnę by jego wargi były na moich. Uwielbiam, gdy smakuje ich, jak najlepszego deseru.

Jednak obawa przed tym, co będzie później odbiera mi wszelką odwagę.

– Dobra, mów, co się dzieje. – Spoglądam zdezorientowana na Rhysa. Patrzy na mnie wyczekująco, ale kompletnie nie wiem, co wcześniej mówił. – W porządku? Odkąd wróciłaś jesteś jakaś nieobecna. Sprawy nie idą jak trzeba?

– Można tak powiedzieć – odpowiadam z westchnieniem.

– Zdradzisz coś odnośnie do tej misji?

– To tajne, nie zapominaj o tym – upominam go, ale on nic sobie z tego nie robi.

Odchyla się na krześle tak bardzo, aż to zaczyna skrzypieć, jakby zaraz miało się połamać.

– No weź, ostatnio wieje tu nudą. Alyssa ciągle gdzieś wyjeżdża i nie ma nas kto zabawiać żartami i swoim szczerym entuzjazmem. Ty z kolei jesteś zbyt ponura.

– Chory entuzjazm nie jest dla mnie – odpowiadam z goryczą.

– Zauważyłem.

Rhys powraca do wpisywania czegoś na klawiaturze. Siedzę tu z nim od dwóch godzin i czekam na przyjazd Sinjina. Chciałam porozmawiać z nim od razu po powrocie, ale wyjechał i wraca dopiero dziś. Przez ten czas tyle myślałam o Biagu, że nie mogłam spać. Za każdym razem, gdy się budzę, liczę, że jest obok, ale zastaję puste miejsce.

– Idę się czymś zająć – oznajmiam, a potem wstaję z obrotowego fotela.

Nie czekam na odpowiedź Rhysa, tylko wychodzę z pomieszczenia. Swoje kroki kieruję na parking, gdzie wsiadam na motocykl. Później przez godzinę jeżdżę po okolicznych drogach bez celu. Swoją wycieczkę kończę na zamku, gdzie mam nadzieję spotkać Sinjina. Powinien już wrócić i się nie mylę. Na parkingu stoi jego samochód, a zapach prowadzi mnie do środka budynku.

Wchodzę tam, a potem wbiegam po szerokich schodach na piętro, gdzie znajduje się miejsce, w którym zazwyczaj przesiaduje.

– Nie zapomnij przyjść do mnie jutro, Zario – mówi Sinjin.

– Nie zapomnę. Z moją pamięcią wszystko w porządku – odpowiada mu entuzjastycznie dziewczyna.

Zatrzymuję się na środku korytarza i czekam aż skończą. Wychodzą z pokoju, najpierw Zaria, a za nią podąża Sinjin, jednak na mój widok oboje przystają w miejscu.

– Harper!

Szeroki uśmiech maluje się na jej różowych ustach. Z radością do mnie podbiega, lecz rezygnuje z chęci przytulenia się. Ta wersja jej jest nowa. W Waszyngtonie była zbuntowaną nastolatką, ponurą i z niewielkimi chęciami do życia, a tutaj jest zupełnie inna. Jakby... odmieniona.

– Hej, młoda. – Zmuszam się do uniesienia kącików ust.

Zdaje się jednak, że Zaria nie zauważa, że udaję. Jest zbyt szczęśliwa, że mnie widzi.

Srebrna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz