Rozdział 4

70 8 4
                                    


HARPER

Nie wiem, co zaplanował Biago, ale zżera mnie ciekawość i żądza, której nigdy tak silnie nie czułam. Pragnę tego faceta. Chcę być codziennie przez niego dotykana. By mnie całował przy każdej okazji i robił z moim ciałem to, o czym nigdy bym nie pomyślała. On też mnie pragnie, sam zresztą to przyznał, jednak nie zapędza się za bardzo. Nie łamie granic, które wyznaczyłam. Nie wpuściłam go do swojej głowy. Moje wspomnienia nadal są dla niego zakazane, jednak coraz częściej czuję, że powinnam dać mu do nich dostęp. Wiem jednak, że gdy to zrobię, stanie się dla mnie kimś więcej. Zacznie mi na nim bardziej zależeć i wtedy go stracę.

– Jesteśmy – oznajmia nagle.

Droga minęła mi zaskakująco szybko, pewnie dlatego, że przez całą podróż byłam pogrążona we własnych myślach. Dopiero teraz dostrzegam piękne nadmorskie widoki i domek, przed którym stoimy. Elegancki, nowoczesny z wielkimi oknami i prywatną plażą.

– Dlaczego tu przyjechaliśmy? – Odwracam się do Biaga, gdy wysiadam z samochodu.

– Zażyć trochę prywatności – odpowiada, patrząc na dom.

Potem spogląda na mnie, chwyta za rękę i prowadzi do środka. Drzwi otwiera przy pomocy jednego z kluczy na zielonej smyczy, które widziałam wcześniej w samochodzie.

Parterowy dom jest wielki, jasny i przestronny. Salon łączy się z kuchnią, po prawej stronie widzę korytarz prowadzący pewnie do innych pomieszczeń. Najbardziej podoba mi się bezpośrednie wyjście z salonu na piaszczystą plażę i basen na tarasie.

– Terenzio pozwolił nam tu być? – upewniam się.

– Sam dał mi klucze. – Pokazuje zieloną smycz. – Posiedzimy tu trochę, jak na wakacjach, a potem pojedziemy na ten nieszczęsny bal.

Biago staje za moimi plecami i przytula. Chowa twarz w moich włosach, po czym zaciąga się zapachem, a następnie muska ustami szyję.

Jest mi gorąco od samego oddechu mężczyzny owiewającego moją rozgrzaną skórę.

– Co będziemy robić przez ten czas?

– Na co tylko będziesz miała ochotę.

*

Niestety ani moja praca, ani Biaga nigdy nie śpi i musieliśmy zrezygnować z wycieczki w miasto i zająć się swoimi obowiązkami. Torcello musiał wykonać kilka telefonów, z kolei ja sprawdzić raporty z ostatnich kilku misji i opierdolić kogoś za niedopilnowanie roboty. Rozdaję proste zadania, a ktoś i tak musi coś zjebać. Dopiero wieczorem znajduję czas na relaks. Idę więc na poszukiwania Biaga, którego nie zastaję ani w niewielkim biurze, ani w salonie. Wychodzę na taras i wtedy go spostrzegam. Właśnie wynurza się z wody i podpływa do krawędzi basenu. Potrząsa głową, a potem zaczesuje mokre włosy i w końcu mnie zauważa.

Podchodzę do niego, zatrzymuję się na krawędzi basenu i kucam przed Biagiem.

– Dołączysz? – pyta z nadzieją.

Przygryzam wargę w skupieniu. Woda mieni się jaśniejszym odcieniem. W oddali słyszę szum fal, a lekki wiatr rozwiewa moje włosy. Zanurzam dłoń w wodzie. Jest przyjemnie ciepła.

– Nie umiem pływać – wyznaję w końcu.

– Córka Emrona czegoś nie potrafi? – dziwi się, a na moją twarz wstępuje rumieniec.

– Wstyd się przyznać – parskam ironicznie.

Nigdy ta umiejętność nie była mi potrzebna. Nikt też nie naciskał, bym to umiała, więc tak już zostało.

Srebrna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz