Rozdział 13

46 12 5
                                    

HARPER

Ogarnia mnie dziwny niepokój. Skóra nieprzyjemnie szczypie, chłód przeszywa ciało, a włosy jeżą się na karku.

Coś jest nie tak.

Podrywam się do siadu, jak oparzona, a mój wzrok ląduje na drugiej połowie łóżka. Jest pusta, w dodatku zimna i niemal nienaruszona. Słabnący zapach Biaga świadczy o tym, że wyszedł kilka godzin temu.

Próbuję się jednak nie martwić, ale przeczucie zmusza do wstania i upewnienia się, że jestem w błędzie. Biorę szybki prysznic, ubieram się, a potem wychodzę z sypialni. W domu nadal jest cicho. Nasłuchuję, ale nie docierają do mnie żadne głosy, czy nawet kroki. Jakbym była tu zupełnie sama.

Salon jest pusty, zupełnie jak kuchnia oraz gabinet Biaga. Schodząc na parter czuję zapach Nica. Był tu jakiś czas temu, lecz na krótko. Woń niewiele jest mi w stanie powiedzieć. Dla pewności sprawdzam też siłownię, a kiedy i tam nikogo nie zastaję idę w ostatnie miejsce, w którym powinnam znaleźć Biaga. Każdy facet lubiący motoryzację najwięcej czasu spędza w garażu, bawiąc się smarem i dokręcając śrubki. Torcello także to robi, lecz nie dzisiaj. W budynku nie ma żywej duszy. Mało tego samochód Biaga zniknął.

Naprawdę zostałam tu sama. Do głowy przychodzi mi tylko jeden powód i aż krew się we mnie gotuje na myśl, że to prawda.

– Masz przejebane, Biago – warczę pod nosem, po czym szybkim krokiem wracam do domu.

Tam wybieram numer do mężczyzny, ale po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa. Nico także nie odbiera. Postanawiam zadzwonić do Igora, bo może on jedyny postanowi ze mną porozmawiać, ale rezygnuję z tego, gdy czuję za plecami czyjąś obecność.

Zaciągam się zapachem. Osoba za mną nie należy do stada. Pachnie...

Victorem.

Odwracam się gwałtownie i wtedy zostaję uderzona czymś twardym. Zataczam się do tyłu, po czym wpadam na ścianę. Metaliczny posmak w ustach drażni mi język oraz podniebienie.

– Nie chcę cię za bardzo skrzywdzić – oznajmia mężczyzna.

Nie znam go. Wiem tylko, że to pies na posyłki Cristella, którego wysłał, by mnie dopaść. Jest więc już trupem. Bo nie dam się ponownie zniewolić.

– Szkoda, bo ja mam zamiar wyrwać ci kończyny.

Uśmiecha się złowieszczo, ukazując ostre kły. Oczy lśnią mu na złoto, lecz ich barwa bardziej podchodzi pod czerwień. Nie jest alfą, choć blisko mu do zostania nim.

– Najwyżej powiem Victorowi, że zbyt mocno się opierałaś – stwierdza i w następnej chwili rzuca się na mnie z pazurami.

Na początku unikam jego ciosów. Niestety cierpią przez to ściany oraz meble, na których zostają głębokie ślady zadrapań. W końcu sama wymierzam uderzenie. Trafiam w ramię przeciwnika, a w salonie roznosi się odgłos łamanych kości oraz wrzask mężczyzny.

– Suka – warczy pod nosem.

Nawet złamany obojczyk nie jest w stanie go powstrzymać. To go tylko bardziej nakręca. Walka momentalnie staje się gwałtowniejsza, mężczyzna sprzedaje cios za ciosem, wyrywając mnie z rytmu. Czuję pieczenie na plecach. Rozrywające skórę pazury wbite w moje udo. Upadam na podłogę, ale ciągnę za sobą mężczyznę. Kość jeszcze mu się nie zrosła, więc upadek sprawia, że przebija skórę.

To idealna okazja, by zadać mu więcej bólu. Chwytam za nią, po czym szarpię gwałtownie. Dosłownie wyrywam ją z ciała faceta, przy okazji wbijając ostry koniec w tętnice szyjną. Krew tryska, barwi leżący na podłodze dywan oraz mnie. Przez moment słyszę, jak facet się dławi, aż w końcu traci oddech, a serce przestaje bić. Odrzucam na bok wiotczejące cielsko mężczyzny, po czym wstaję. Ból sprawia, że pojawiają mi się czarne plamy przed oczami. Muszę usiąść na kanapie, by zawroty głowy ustały.

Srebrna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz