Rozdział 11

63 11 4
                                    

HARPER

Jakoś udaje mi się wymknąć z domu i uniknąć pytań Biaga, dokąd się wybieram i po co. Dostałam wiadomość od Catii z adresem hotelu oraz numerem pokoju, dlatego zabieram motocykl i wyjeżdżam z posesji. Robię tym trochę hałasu, ale zerkając w lusterko nie zauważam, aby Biago wyszedł z domu. Może uznał, że to ktoś z jego ludzi. Ostatnio często się tu kręcą.

W mieście raz jeszcze sprawdzam adres hotelu, potem odnajduję go na mapie i okazuje się, że dzieli mnie od niego zaledwie ulica. Budynek jest wysoki, a pod szyldem z nazwą wiszą cztery świecące na złoto gwiazdki. Parkuję motocykl na poboczu, między dwoma samochodami. Któryś z nich na pewno będzie miał problem z wyjechaniem, ale liczę, że rozmowa z siostrą Biaga nie zajmie mi zbyt wiele czasu. Muszę wrócić w miarę szybko, bo czeka nas wspólny spacer po plaży o zachodzie słońca. Mam cztery godziny.

Ochroniarz pilnujący wejścia otwiera mi drzwi i wita szczerym uśmiechem. Odwzajemniam go, a następnie omiatam spojrzeniem hol. Jest duży, przestronny, utrzymany w jasnych kolorach oraz brązach. Pracownicy noszą beżowe mundurki, tylko ochrona jest ubrana na czarno. Przy ścianach stoją wysokie donice z roślinami przypominającymi palemki. Pracownica stojąca za ladą rzuca w moją stronę długie spojrzenie, ale ja wyciągam telefon i wysyłam wiadomość do Catii z zapytaniem, gdzie mam iść. Jednak wtedy słyszę chrząknięcie, a potem piskliwy głosik recepcjonistki.

– Mogę w czymś pomóc?

Patrzę na nią, potem na ochroniarza przy drzwiach, który uważnie się mi przygląda. Pewnie sądzi, że mam złe zamiary, ale czy wyglądam, jakbym knuła coś bardzo niedobrego?

– Mam się tu spotkać z siostrą – odpowiadam.

Catia byłaby uradowana, gdyby wiedziała, jak ją nazwałam.

– Proszę podać nazwisko. Zadzwonię i potwierdzę, że się pani spodziewa.

Mam ochotę przewrócić oczami na te wkute na pamięć formułki oraz zasady, których się trzymają. Rozumiem jednak, że tak musi być i powinnam się dostosować. Nie mam przecież złych zamiarów.

– Calvano – odpowiadam.

Kobieta wpisuje nazwisko w system, a potem przykłada telefon do ucha.

– Dzień dobry, pani Calvano. W poczekalni czeka... – rzuca mi pytające spojrzenie.

– Harper – mówię, bo wiem, o co jej chodzi.

– Harper. Mówi, że ma się z panią spotkać.

W holu następuje chwila ciszy, po której recepcjonistka z uśmiechem wskazuje mi pokój zajmowany przez Catię. Wsiadam do windy i wciskam guzik z numerem sześć. Kiedy drzwi otwierają się na wskazanym piętrze, odszukuję odpowiedni pokój, po czym bez pukania wchodzę do środka.

Nie wygląda jak apartament Mekhiego. Jest raczej mniejszy, za to wszystko wynagradza widok na miasto.

– Mam nadzieję, że to nic, czym powinnam się martwić, bo po twoim telefonie nie mogłam przestać myśleć o czarnych scenariuszach.

Catia pojawia się, gdy przekraczam próg salonu. Nie widziałam jej tylko dwa tygodnie, a zdążyłam się stęsknić.

– Spokojnie, żadnych czarnych scenariuszy – zapewniam, przytulając się do niej.

Gdy robi to Alyssa, coś mnie odrzuca, ale Catia pachnie Biagiem. Może nie tak bardzo, jak on sam, ale i tak go czuję. Może właśnie w tym tkwi ten sekret? W zapachu?

– Więc mów, o co chodzi. Wysłałam męża i dzieci na spacer po mieście, by z tobą porozmawiać – wyjaśnia i obie siadamy na kanapie. Za nami rozciąga się panoramiczny widok na Genuę.

Srebrna KrewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz