Rozdział 15

106 6 2
                                    

Wprowadzamy nowy wątek

Miłego czytania

P.O.V
Colette

Tak bardzo się martwiłam. Stres zżerał mnie od środka, a zdenerwowanie, miałam wypisane na twarzy.

Mimo to rysowałam kolejny rysunek, związany z moimi shipami i udawałam że słucham tego babska od historii. Ten ship przedstawiał Melody oraz Janet, a dokładnie ich zespół, który mogłyby stworzyć.

Niezbyt przepadałam za Melody, ale fakt, była ładna i miała piękny głos. Tak jak Janet. Idealnie by do siebie pasowały, ale zamiast tego, konkurują ze sobą, dosłownie we wszystkim.

Enemies to lovers jest najpiękniejszym rodzajem zakochiwania się. Może i często jest toksyczny ale to jest cudo.

Dlatego tak bardzo cieszyłam się, kiedy zobaczyłam Mandy i Chestera. Nikt mi nie wmówi że do siebie nie pasują, a jak dalej będzie tak uważać, to pogryzę.

Identycznie jest z Janet i Melody.

No dobra, Maisie i Buster, są raczej friends to lovers.

Edgar i Fang, Colt i Shelly - czyli dwie dziwki, ciocia Lola i...

No dużo tego.

Szkoda tylko, że zwlekają z wyznaniami, no bo błagam. Każdy widzi, jak te pary na siebie patrzą.

Miłość jest piękna.

Szkoda że ja jej nigdy nie doznam.

Kiedy lekcja się skończyła, wyskoczyłam z klasy i popędziłam do wyjścia z pierdolnika.

Po drodze zatrzymała mnie Janet.

- Pomożesz mi? - zapytała. - Muszę kupić nowe ciuchy -

Zakupy? Oczywiście! Kocham łazić po sklepach, nawet bez celu, i tak zawsze coś się kupi.

- No jasne - powiedziałam entuzjastycznie. - Ktoś jeszcze idzie? -

- Nie, Mandy i Maisie nie mogą -

Idziemy same.

Idę sama z Janet.

Idę sama do galerii z najpiękniejszą osobą jaką znam.

Znaczy... Nie ważne.

P.O.V
Edgar

Obudziłem się cały zabandażowany. Ciężko było mi, przypomnieć sobie wydarzenia z poprzednich dni. Kiedy to zrobiłem, poczułem się okropnie.

Rozejrzałem się po sali. Nie było Colette.

Spuściłem głowę.

Było mi wstyd. Ta akcja była niepotrzebna.

Kiedy weszła jakaś pielęgniarka, wiedziałem co mnie czeka, i cały dzień spędziłam, tak jak resztę; psycholog, tabletki, psycholog, obiad, tabletki, kolacja, tabletki. Nic się nie zmieniło, oprócz mojego samopoczucia.

Powoli zamykałem oczy, szykując się na chwilę wolnego od natrętnych myśli. Jeżeli w ogóle uda mi się zasnąć.

Usłyszałem skrzypienie drzwi, więc szybko się podniosłem, było ciemno, dlatego widziałem tylko zarys jakiejś sylwetki, która usiadła obok mnie.

Musiałem zmrużyć oczy, by dostrzec Fanga.

- Daj mi spokój, znowu chcesz kasy? - zapytałem zrezygnowany.

- Nie, chcę przeprosić... Kurwa Edgar, ona mnie szantażowała, a wtedy kiedy do mnie przyszedłeś, zmusiła mnie do całowania - zaczął tłumaczyć.

- Pierdol, pierdol, ja posłucham  -

- No przysięgam! Naciskała na ranę i nie miałem siły się bronić, a potem... Shelly, ona ma... no po prostu mnie szantażowała, myślisz że celowo bym cię tak skrzywdził? Edgar, podobasz mi się od trzeciej klasy -

- Yhm, a w tej bajce były smoki? -

- To było chujowe, ale proszę, daj mi ostanią szansę - ton jego głosu sprawił, że przez chwilę chciałem mu wybaczyć, ale ten pomysł szybko zniknął.

- W-y-p-i-e-r-d-a-l-a-j - przeliterowałem, bo wyglądało na to że Fang ma problem ze zrozumieniem.

- Dobrze, ale proszę, mogę coś zrobić? - zapytał błagalnie.

Pokiwałem od niechcenia, bo nie spodziewałem się, że zrobi akurat to.

Teraz nie całował mnie jak dla zakładu, albo jak na imprezie. Robił to mocniej i zachłanniej. Tak jakby, zaraz miał nastąpić koniec świata. Wplątał palce w moje włosy.

Byłem w szoku bardzo długo, ale gdy tylko przeminął. Odepchnąłem od siebie chłopaka, on oblizał wargi i wpatrywał się w moje oczy.

O dziwo nie weszła Shelly z pieniędzmi, ale ja już mu nie ufałem, i tak pewnie zrobił to dla żartów, lub co gorsza, znów dla pieniędzy.

Choć się starałem, zaszkliły mi się oczy.

- Spieprzyłeś, skoro tak ci na mnie zależy, mógłbyś nie lizać się z Shelly po kontach, Fang... Kiedyś ci ufałem, ale teraz? - prychnąłem. - Teraz, nawet najgłupsza osoba, nie zaufałaby ci po czymś takim -

Widziałem w jego oczach ból, trudno. Zasłużył.

Opadł na ziemię i zakrył twarz dłońmi.

Pociągnięcia nosem i drżenie ciała, utwierdziło mnie w przekonaniu że Fang... płacze.

- Hej, spokojnie - powiedziałem cicho.

Nie odezwał się, zamiast tego wyszedł.

***

Miałem nadzieję że jednak przyjdzie. Strasznie żałowałem. Mogłem być spokojniejszy i wszystko wyjaśnić, ale zrobiłem tak, jak zawsze. Spierdoliłem.

Mimo wszystko cierpliwie czekałem, razem z nadzieją u boku.

Czekałem jeden dzień, drugi, trzeci. Czekałem tydzień, wypisali mnie ze szpitala. Mogłem wrócić do szkoły, znajomych, rodziny, ale Fanga nadal nie było, może to on czekał na mnie?

- Odkąd cię wypisali, jesteś nieobecny - mruknęła zmartwiona Maisie. - Mogę ci jakoś pomóc? -

Pokręciłem przecząco głową. To zbyt żałosne i skomplikowane.

Jeśli będziemy mieć z Fangiem neutralne relacje, wszystko będzie dobrze.

Od autorki:

Podobają wam się te dramy?

A tu koszyczek na opinie o całej książce! -> \__/

Miłego dnia/wieczoru/nocy

Buziakiiii

Ff z brawl starsa (Edgar x Fang, Chester x Mandy i dużo innych)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz