Rozdział 1

92 5 2
                                    

-Długo jeszcze? – Zapytałam przyjaciółki wiercąc się na krześle.

-Pół godziny. – Westchnęła mając mnie najzwyczajniej w świecie dosyć.

-Ja tu już siedzę pół dnia.

-Było szybciej przejść do rzeczy a nie plotkować, zaczęłyśmy godzinę temu a ty jesteś bardziej niecierpliwa niż dzieci które przychodzą z matkami. – Aurora zerknęła na zegarek po czym ponownie się skupiła na swojej pracy.

-Nie zrzucaj na mnie winy, równie dobrze mogłaś mi opowiadać o Samuelu teraz a że pochłonęła niesamowicie mnie ta opowieść nie zwróciłam uwagi że jest tak późno. – Przyszłam na paznokcie po 18 a dochodziła 21 i byłam śpiąca. Dziewczyna zaśmiała się i pokręciła głową.

-Wiesz co? – Zapytała na co wygięłam ku górze brew. – Następnym razem idź do kogoś innego i nie truj mi dupy. – Przewróciłam oczami unosząc kącik ust w rozbawieniu.

-Nikt nie zrobi mi ich o tej godzinie i nie dostanę winka na relaks.

-Póki co widzę że to winko cię nie relaksuje i nie bądź taka hop do przodu bo następnym razem nie dostaniesz. – Parsknęłam na jej słowa po czym posłałam buziaka w powietrzu którego postanowiła pożreć. Myślałam że wybuchnę gdy łapała powietrze zębami i również zaczęła się śmiać. – Dobra nie ruszaj się bo krzywo wyjdzie.

Rozglądałam się po małym salonie w którym pracowała Aurora. Może i nie był taki mały ale szafki i dużo sprzętu sprawiały takie wrażenie. Założyła go zaraz po skończeniu studiów z kosmetologii. Był na parterze a piętro wyżej było jej mieszkanie. Mimo że na początku wmawiała sobie że jest do niczego była naprawdę utalentowana. W dodatku miała tyle szkoleń jak mało kto. Niektóre były z paznokci, pielęgnacji twarzy ale znaczna większość z makijażu. Podziwiałam to i cieszyłam się że tak daleko zaszła.

-Jedziesz na święta do rodziców? – Zapytała odkładając top więc włożyłam rękę do lampy.

-Yhym, co nie zadzwonię do mamy to już robi wyrzuty że nigdy do nich nie przyjeżdżam i to dosłownie. A to nie moja wina że na tygodniu pracuję a w weekend chcę odpocząć. – Mruknęłam podając dziewczynie drugą rękę.

-Rozumiem, moi to samo. Niby jeżdżę co dwa miesiące ale to dalej mało w końcu to rodzice ale powinni zrozumieć że nie ma tak łatwo.
-Nie ma boo co sobotę chodzisz na randki. – Przeciągnęłam szeroko się uśmiechając.

-Przynajmniej próbuję sobie kogoś znaleźć – Żachnęła się na co ponownie się roześmiałam.

Niedługo później skończyłyśmy paznokcie i zaczęłam się zbierać.
Zapłaciłam mimo protestów ze strony przyjaciółki, wręcz wybiegając by nie wcisnęła mi ich z powrotem do ręki.
Gdy byłam już na zewnątrz zaciągnęłam się świeżym powietrzem i ruszyłam w stronę swojego bloku. Nasze bloki były obok siebie więc zanim weszłam na klatkę widziałam jak dziewczyna pokazuje mi coś ręką. Nawet nie musiałam widzieć żeby wiedzieć że wyciągnęła w moją stronę środkowego palca.

Gdy weszłam do mieszkania od razu ściągnęłam trampki i weszłam do łazienki która była w sypialni. Zmyłam lekki makijaż czując się brzydziej. Moje włosy były dziś w okropnym stanie co zdarzało się często bo były kręcone. Wskoczyłam pod szybki prysznic, nałożyłam krem na twarz i wróciłam do sypialni.

Następnego dnia wstałam dopiero o 9 klnąc pod nosem swoją nieodpowiedzialność. Szefowa była na urlopie do poniedziałku więc musiałam być znacznie dłużej niż powinnam w gabinecie.
Zebrałam się w pośpiechu i wyszłam z mieszkania. Nie miałam na sobie ani grama makijażu co mi się nie podobało. W połowie drogi ogarnęłam że nie mam kluczy więc musiałam się wrócić. Zdenerwowana dotarłam pod gabinet widząc czekającą Panią Stellę.

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz