Rozdział 10

35 1 0
                                    


Aurora jak zwykle się postarała. Zrobiła mi dzienny, ale nieco ostrzejszy makijaż i wybrała sukienkę. Byłam przeciwna w końcu mamy iść na kręgle ale nie muszę się martwić że coś mi będzie widać ponieważ sukienka jest prosta. Czarny materiał sięgający do kostek z długim rękawem prezentował się nienagannie. Założyłam do tego również czarne botki.

Przyjaciółka miała również mocniejszy makijaż niż zawsze co dodawało jej charakteru. Na jej ciele tkwiła ciemno brązowa sukienka trochę krótsza od mojej.
Zgarnęłam torebkę z szafki i powrzucałam do niej parę rzeczy których zapewne nawet nie użyję.

W drodze do kręgielni rozmyślałam o dzisiejszym wieczorze. Nie wiedziałam co mnie czekało. Miałam jedną nadzieję że będzie dobrze. Przynajmniej o tym całą drogę zapewniała mnie przyjaciółka. Nie byłam pewna czy powinnyśmy dalej utrzymywać z nimi kontakt. A fakt że oni wiedzieli mnie przerażał.

Moje zachowanie w stosunku do Willhelma było abstrakcyjne. Nie rozumiałam czemu tak szybko przestałam się go bać. Zapewnienia nic nie wnoszą gdy druga osoba posunęła się do takich czynów. Wiedziałam że jestem głupia, w niczym nie przypominałam starej siebie. Nigdy bym nie pozwoliła sobie ani Aurorze zbliżyć się do chłopaków. Mimo że tydzień temu bawiłam się dobrze i czułam bezpiecznie skąd miałam mieć pewność że to nie zwykłe udobruchanie bym nie poszła na policję. Co jeżeli wszystko się spierdoli i Aurora mnie o to oskarży. Nie było chwili bym o tym nie myślała. Doszłam do jednego wniosku. Jestem popierdolona.

Gdy dotarłyśmy na miejsce okazało się, że mamy rezerwację w osobnym pomieszczeniu. Takie były wynajmowane zazwyczaj na urodziny lub coś podobnego. Zdziwiłam się, bo zawsze zamawiałyśmy na sali, gdzie było z dziesięć stanowisk. Dotarłyśmy do odpowiedniego pomieszczenia, w którym zauważyłam 4 tory i wielką kanapę przy której rozciągał się stół. Nikogo jeszcze nie było.

-Ty robiłaś rezerwację? – Zapytałam na co zaprzeczyła ruchem głowy.

-Hugo do mnie pisał że załatwili wszystko.

-Aha, a gdzie oni są?

-Powinni zaraz by.... – Nie dokończyła, ponieważ drzwi wejściowe się otworzyły przez które weszło dwóch mężczyzn a za nimi pojawiła się brunetka ze swoim chłopakiem.

Uniosłam w zdziwieniu brwi gdy ujrzałam dwa piękne bukiety czerwonych róż. Spojrzałam na Aurorę która była onieśmielona i podniosła się z miejsca więc zrobiłam to samo.

-Witaj Ophelio. – Zapatrzyłam się w oczy Willhelma który stanął przede mną i śledził każdy centymetr mojej twarzy.

-Nie trzeba było. – Odparłam, gdy przejęłam bukiet, który był nieziemsko piękny.

-Nie marudź. – Rzucił po czym skinął głową w stronę Aurory, która również dostała swój bukiet.

-Heejka. - Przeciągnęła radosna Scarlett przytulając się do mnie, w dłoni również trzymała swój bukiet, zapewne był od Thomasa, który się ze mną przywitał zaraz po niej.

Usiadłam z powrotem na swoje miejsce obok którego zasiadł Willhelm.

-To na początek 24? -Zapytał Hugo rozsiadając się obok Aurory i wskazując na menu z shotami. -Coś jeszcze?

-Na razie tylko to. – Odpowiedziałam więc mężczyzna wstał z miejsca by pójść zamówić do baru obok. W jego ślady poszła również Aurora, która zapewne dopadnie się do jego ust jak tylko zniknął za rogiem.

-Zaczynamy bez nich? – Zapytał Willhelm na co potaknęłam.

Mężczyzna ustawił na urządzeniu liczbę graczy.

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz