Rozdział 18

22 1 0
                                    


Bandyta

-Ale o co chodzi? – Zapytał Thomas a ja po raz kolejny tego wieczoru przewróciłem oczami.

Oglądanie z nim filmów zawsze tak wyglądało. Nie było pięciu minut, żeby nie zapytał o co chodzi.

-O ten tramwaj co nie chodzi. – Mruknąłem pocierając twarz dłonią. – Oglądaj to się dowiesz.

Scarlett zaśmiała się pod nosem, ale tego nie skomentowała. Podejrzewam, że ją również zaczynało to denerwować.

Hugo natomiast nie zwracał kompletnie uwagi na film i przeglądał coś na telefonie. Od kiedy nie rozmawia z rudą jest całkiem inny. Gdy dwa tygodnie temu dowiedziała się co zrobiłem Ophelii zerwała z nami kontakt. Hugo do niej wypisywał, ale jedyne co mu odpowiedziała to, że potrzebuje czasu. Nie dziwiłem się jej. Ale również nie mogłem patrzeć jak mój przyjaciel się katuje z mojej winy.

Ja również nie miałem z Ophelią kontaktu. Przynajmniej nie bezpośredniego. Byłem u niej średnio co dwa dni sprawdzając czy wszystko jest okej. Ostatnim razem siedziałem przed gabinetem i widziałem, że jest cała. To musiało mi wystarczyć.

Błędnie wierzyłem w to, że nic jej się nie stanie. A miałem się o tym przekonać, gdy rozbrzmiał dzwonek do bramy. Hugo wstał i podszedł do kamery, a gdy zastygł w miejscu zmarszczyłem brwi.

-Kto to?

-Aurora. – Powiedział jedynie i kliknął w przycisk, który otwierał bramę.

-O cholera. – Szepnął Thomas odwracając się w stronę korytarza.

Hugo zniknął w nim by zapewne otworzyć drzwi. Słyszałem podniesione głosy, ale póki Aurora nie pojawiła się w salonie nic nie byłem w stanie podsłuchać.

-Wille, masz kontakt z Ophelią? – Zapytała dziewczyna patrząc na mnie wyczekująco.

-Nie, od dwóch tygodni nie gadaliśmy a co? – Zapytałem podnosząc się z kanapy. Coraz bardziej zaczynałem się martwić. Aurora nie przyszła by tu, gdyby to nie było ważne.

-Dzisiaj dzwoniła do mnie Carmen, jej szefowa. Pytała, czy wiem gdzie jest, bo nie pojawiła się w pracy, nie odbiera telefonu i zostawiła wczoraj otwarty gabinet. – Ruda zaczęła z coraz większym przejęciem gestykulować a mi zrobiło się słabo. – Byłam w jej mieszkaniu, bo mam klucze i  jej nie znalazłam. Dzwoniłam, ale ma wyłączony telefon.

-Może pojechała do rodziców? -Zapytał Thomas, który chyba starał się znaleźć wymówkę by nie myśleć o najgorszym.

-Ona nigdy nie olewa pracy, walizki też są więc nie mogła nigdzie wyjechać. – Obiad podszedł mi do gardła, gdy usłyszałem te słowa.

Spojrzałem na Hugo który wypalał w mojej głowie dziury. On już był pewien. Widziałem to współczucie w jego oczach. Pokręciłem głową.

-Nie. – Potarłem oczy wpadając w panikę. – Nie. Hugo nawet... Kurwa!

Ruszyłem do przedpokoju zakładając jak najszybciej buty.

-Wille co się dzieje? Wiesz, gdzie ona jest? – Nie miałem odwagi na nią spojrzeć. Nie chciałem by zobaczyła to w moich oczach.

-Zostań tu ze Scarlett i Thomasem. Zamknijcie drzwi. I pod żadnym pozorem nie wychodź.

-Wille zostań. Zaraz pomyślimy nad tym wszystkim. – Hugo położył dłoń na moim ramieniu.

-Idziemy. – Zabrałem kurtkę i opuściłem dom zostawiając w nim zdezorientowaną i zmartwioną Aurorę.

Po chwili u mojego boku pojawił się Hugo. Wsiedliśmy do samochodu w ciszy. Gdy tylko opuściłem posesję zamknąłem bramę pilotem i ruszyłem do miejsca, które miałem okazję już zwiedzić.

***

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz