Rozdział 21

18 2 0
                                    


Bandyta

Siedzieliśmy przy Ophelii tak długo póki lekarze nie przyszli i niemal nie wypchnęli nas siłą. Miałem ochotę dać im wszystkim w twarz, powstrzymywał mnie fakt że to oni ją uratowali. Cała noc i kolejny dzień wyglądały tak samo. Siedziałem przy niej tak długo jak mogłem, a resztę czasu spędziłem na korytarzu.

Aurora raz pojechała z Hugo do mieszkania się przespać i coś zjeść mimo protestów. Ja nie zgodziłem się ani razu.

Thomas odwiózł Scarlett bo dziewczyna wpadła w jakiś stan. Nic nie mówiła. Nie ruszała się. Jakby zobaczyła ducha.

Przysypiałem na zimnej podłodze czekając aż dziewczyna się obudzi. Gładziłem jej dłoń, a wtedy poczułem ruch.

-Nie... Nie dotykaj mnie. -Powiedziała ledwie wyraźnie, klęknąłem przy niej odrywając rękę.

-Ophelia... To ja... Wille. - Wspomnieniami wróciłem do dnia z samobójstwa mojej siostry.

Dokładnie te same słowa wyszły z mojego gardła ukazując moje poddanie. Jedynie imię się zmieniło.

-Nie .... Nie chce.. Zostaw mnie. – Z wciąż przymkniętych oczu dziewczyny zaczęły cieknąć łzy. Z moich również.

Wziąłem głęboki wdech i nacisnąłem przycisk wzywający lekarza. Nie odezwałem się do momentu przyjścia doktora.

-Obudziła się, zaczęła mówić i płakać. – Wyjaśniłem wstając.

-Ophelia, słyszysz mnie? Jestem lekarzem. – Wyjaśnił na co dziewczyna zaczęła kręcić głową .

-Nie dotykaj mnie, nie dotykaj. – Powtarzała cicho w kółko to samo. Odwróciłem głowę starając się nie posypać jeszcze bardziej.

-Możesz otworzyć oczy? – Zapytał, wciąż próbując do niej dotrzeć. Ophelia ledwie uniosła opuchnięte oczy w których dostrzegłem strach i dezorientacje. – Dobrze, jesteś w szpitalu rozumiesz? Nikt cię nie skrzywdzi. – Dodał łagodnie przyglądając się uważnie brunetce. Na głowie miała bandaż a na całym ciele była masa opatrunków. Mniejszych i większych.

Niespiesznie pokiwała głową przez co syknęła i przyłożyła drżąca dłoń do czoła.

-Przeszłaś operacje, w dodatku miałaś wstrząs mózgu. Postaraj na razie się nie ruszać. Za dziesięć minut pojedziemy na badania i wszystko Ci wyjaśnię. W porządku?

-Yhym. – Ledwie z siebie wydusiła.

-Chcesz, żeby twój narzeczony z tobą został, czy wolisz być sama? – I wtedy jej spojrzenie przeniosło się na mnie. Przełknąłem ślinę walcząc ze łzami czekając na odpowiedź.

-Niech wyjdzie. -Przymknąłem powieki a wtedy kolejna łza spłynęła mi po policzku. Kiwnąłem głową w zrozumieniu, wstałem i wyszedłem.

Zadzwoniłem do Hugo, z informacją że Ophelia się wybudziła i usiadłem na przeciwko sali. Po kilku minutach do dziewczyny weszła pielęgniarka z lekarzem. Następnie wywieźli Ophelię na badania.

Nie patrzyła na mnie. A ja wcale jej się nie dziwiłem. Chwilę później przyjechała Aurora z Hugo którzy wyglądali o wiele lepiej niż wcześniej. Czekaliśmy na koniec badań aż nagle Aurora zerwała się z miejsca.

-Kochanie.. Przepraszam że cię zostawiłam. – Załkała, łapiąc dłoń przyjaciółki, która jedynie skrzywiła twarz z bólu. – Przepraszam, nie chciałam.

Ophelia nie odezwała się ani razu. Lekarze poinformowali nas, że nie chce, by ktokolwiek do niej wchodził. Aurora na te słowa zamarła.

Odwróciła się w moją stronę a na jej policzkach widniały ślady po łzach. Zacisnęła zęby, podeszła do mnie i wymierzyła mi najmocniejszego policzka jakiego w życiu doświadczyłem. Zasłużyłem. Podeszła do Hugo i na nim również się wyżyła.

-Cieszcie się, że jesteśmy w miejscu publicznym, bo inaczej by się to skończyło. – Odwróciła się na pięcie i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.

-Spoliczkowała mnie. – Mruknął Hugo, przykładając rękę do twarzy.

-Zasłużyliśmy na więcej. – Odparłem jedynie i usiadłem z powrotem na krzesło.

Po mniej więcej dziesięciu minutach wróciła z kawą z automatu i usiadła z dala od nas. Nie spojrzała na mnie ani razu.

Siedzieliśmy w szpitalu do następnego dnia, gdy w końcu lekarz oznajmił, że Ophelia prosi o widzenie z Aurorą. Gdy ruda usłyszała te słowa, niemal nie przywaliła głową w drzwi, nim zdążyła je otworzyć.

***

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz