Rozdział 6

42 2 0
                                    


Podjechałam właśnie pod swój dom rodzinny. Zapłaciłam kierowcy za przejazd i wysiadłam z samochodu.
Złapałam w rękę bagaż i zerknęłam na dom. Był z czerwonej cegły, nie duży ale naprawdę ładny. Weszłam na werandę i wcisnęłam dzwonek. Na podjeździe był samochód ojca to znaczy że byli w domu. Nie czekałam długo, drzwi po chwili się otworzyły a w progu pojawiła się moja mama.

-Ophelia! Co cię tu sprowadza tak szybko, myślałam, że wrócisz dopiero na święto dziękczynienia. – Powiedziała i rzuciła mi się w objęcia. Ucieszyłam się że ją widzę w końcu to moja matka. Czasem działa mi na nerwy ale ją kocham. Byłam u nich miesiąc temu ale rzadko przyjeżdżałam częściej niż parę razy do roku co ani mi ani rodzicom się nie podobało. Więc cieszyłam się z tego spotkania.

-Niespodzianka. - Starałam się wydusić ledwo łapiąc wdech. Może kobieta i była drobna, ale miała siły jak nie jeden napakowany chłop. – Mamo, bo mnie udusisz. - Powiedziałam ze śmiechem starając się odsunąć od kobiety.

- Już dobrze, wejdź ojciec się ucieszy. – Ruszyłam za nią do środka, przeszłam przez przedpokój i weszłam do salonu, gdzie na kanapie siedział mój ojciec i czytał gazetę. – Zobacz kto nas odwiedził. – Rzekła mama wciąż pełna energii.

-Cześć tato. -Powiedziałam, gdy mężczyzna uniósł wzrok. Od razu na jego twarzy wykwitł piękny uśmiech. Wstał z miejsca i po chwili byłam w jego objęciach.

-Dziecko jak ty wyrosłaś, pewnie chłopaki oderwać się nie mogą od ciebie. - Rzucił śmiejąc się. – Pięknie wyglądasz. -Komplementował mnie dalej na co się uśmiechnęłam.

-W miesiąc się tak zmieniłam? – Zapytałam na co mężczyzna parsknął.
- Jak wypadły mi jedynki też byłam dla ciebie piękna. – Powiedziałam odsuwając się od niego.

-Masz rację, dla mnie jesteście razem z mamą najpiękniejsze na świecie. Ale z każdym spotkaniem moja córka jest jeszcze lepsza co wydawało się niemożliwe. – Zaśmiał się – Usiądź. Napijesz się czegoś? – Zapytał, gdy podeszliśmy do kanapy.

-Mogę sobie sama zrobić przecież. – Powiedziałam zerkając to na matkę to ojca.

-Pewnie jesteś zmęczona, zrobię ci kawy. – Rzekła mama ruszając do kuchni.

-Nie jechałam dwa dni tylko godzinę, bez przesady. - Zaznaczyłam głośniej by kobieta mnie usłyszała.

-Wiesz jaka ona jest, zrobi dla ciebie wszystko, zaczynając od kawy po morderstwo. -Zaśmiał się tata a mi się zachciało płakać. Czy każdy musi gadać o morderstwach po tym co miało miejsce w ostatnich miesiącach.

-Tak, wiem. -Odpowiedziałam z uśmiechem by nie psuć entuzjazmu.

-Dlaczego nie mówiłaś, że przyjeżdżasz? Obiad byśmy zrobili. Może głodna jesteś? – Zapytał tata martwiąc się. Oni to wiecznie. Wszystko aby było mi jak najlepiej. Tak, bardzo ich kocham ale powinni trochę odpuścić i martwić się o siebie.

-Niespodziankę chciałam zrobić. Ostatnio miałam sporo na głowie i chciałam odpocząć. A przy obiedzie mogę wam pomóc. – Odparłam w tym samym momencie, w którym mama przyszła z trzema napojami.

-Opowiadaj co tam u ciebie słychać – Chwyciłam swój kubek z kawą i upiłam łyka.

-Jest dobrze. Tak jak zawsze. Pracuje, czasem gdzieś wyjdę. – Odpowiedziałam wymijająco.

-Z Aurorą? – Zapytała na co przytaknęłam. – A u niej jak tam? – Odłożyłam naczynie i tak zaczęło się opowiadanie.

Pytania nie opuszczały ust mojej mamy. Co chwilę wymyślała nowe aby wypytać mnie o wszystko mimo że byłam u nich na święta. Tata od czasu do czasu się wtrącał ale bardziej był słuchaczem.
Oczywiście nie odpuścili pytań o chłopaka które starałam się zbywać ale niezbyt mi to wychodziło. Dowiedziałam się również że ma ktoś jutro przyjść bo moi rodzice wymyślili sobie że odnowią dom.
Cokolwiek mieli na myśli, nie dopytywałam. Oni lubili spontaniczne decyzję, nie to co ja, więc nie zdziwiło mnie to zbytnio. Zachowywali się czasem jak nastolatkowie, którzy z dnia na dzień stwierdzili, że jadą na wakacje.

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz