Rozdział 15

45 2 0
                                    


Od: Wille
Będę za 10 minut.

Poddenerwowana odczytałam wiadomość. Przeglądałam się w lustrze setny raz, nie wiedziałam co miałam ubrać. Czy bardziej elegancko czy jednak luźno. Wybór padł na spódniczkę przed kolano i do tego bluzkę z długim rękawem. Czy praktyczne? Wątpliwe. Ale nawet wygodne i w jakiś sposób eleganckie. Raczej tak zwyczajnie.

Nie miałam pojęcia jakie są plany na dzisiaj co mnie denerwowało. Kolejnym powodem było to że będziemy sami. Po tym co się wydarzyło ciężko byłoby być spokojnym. Zabrałam kurtkę z wieszaka, ale jej nie zakładałam, mimo że na dworze było zimno to do samochodu nie było daleko.  Wyszłam z bloku w tym samym momencie, w którym podjechał czarny Jaguar.

-Cześć. – Przywitałam się czując okropne zażenowanie.

Nie miałam pojęcia jak powinnam się zachować. Willhelm zlustrował mnie wzrokiem by po chwili odpowiedzieć to samo.

-Dokąd jedziemy? – Zapytałam próbując brzmieć normalnie.

-Zobaczysz, pasy. – Wykonałam polecenie pod czujnym nadzorem a już po chwili jechaliśmy w nieznanym mi kierunku.

-Nie ubrałam się źle? Nie wiedziałam czy luźno czy co. – Zaczęłam rozmowę widząc, że on był w pierdolonej koszuli.

-Nie, jest dobrze. Nie sugeruj się mną, bo przyjechałem prosto z pracy i nie miałem czasu się przebrać.  – Przeskanował moje ciało zatrzymując się dłużej na odsłoniętych nogach. – Chociaż mogłaś założyć spodnie.

Zacisnęłam usta mając nadzieję, że spódniczka nie będzie mocno przeszkadzać. Jechaliśmy w ciszy przerwanej cichym dźwiękiem radia. Po kilkunastu minutach zobaczyłam tabliczkę oznajmiającą wyjazd z miasta.

-Mam nadzieję, że nie zamierzasz mnie poćwiartować. – Nawiązałam do naszej rozmowy sprzed tygodnia.

-Zmieniłem plany. Utopię cię w jeziorze. – Przewróciłam oczami widząc jego uśmieszek.

-Bandyta. – Westchnęłam kręcąc głową.

-Polecam się na przyszłość. – Zdjął rękę z drążka zmiany biegów i położył ją na mojej nodze.

Wstrzymałam powietrzę jednak zaraz się rozluźniłam, gdy zaczął kreślić na skórze wzorki kciukiem.

Mijaliśmy lasy i pola aż w końcu samochód stanął.

-Dalej musimy iść pieszo. – Powiadomił wysiadając z auta.

Z szokiem wymalowany na twarzy również wysiadłam z samochodu nie kryjąc zdziwienia. Zabrałam też kurtkę, którą już po chwili miałam na sobie.

-Poważnie? – Objęłam się rękami próbując uspokoić serce, które nagle zaczęło mi bić szybciej.

Znajdowaliśmy się pośrodku lasu. Niewiele udało mi się dostrzec wokół oprócz drzew. Szczerze mówiąc przestraszyłam się. Mimo że już miałam etap strachu względem Wille za sobą wciąż cichy głosik w mojej głowie mówił, że popełniam błąd.

-Nie bój się kobieto, nie zabije cię przecież. – Westchnął widząc moją minę. Wcale mnie to nie uspokoiło.

Willhelm zabrał również swoją kurtkę, zamknął samochód i chwycił mnie za dłoń.

-Patrz pod nogi i staraj się nie wywalić. – Zeszliśmy z drogi udając się w kierunku chuj wie, gdzie.

-Długo będziemy iść? – Zapytałam rozglądając się, mimo że wciąż było to trudne.

W lesie było dużo ciemniej a skały, które mijaliśmy mnie dezorientowały.

-Jak przyspieszysz to chwilę. – Mruknął widząc jak kłopoczę się z przejściem.

It Wasn't Your Fault Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz