6. Zemsta.

6K 383 21
                                    

( punkt widzenia Harrego)

Kiedy dotarłam na miejsce, wiedziałem że nie jest sama. Wyczułem chłód demona, i słodką woń krewi Soph, była ranna. Wściekłość, która mnie ogarnęła była nie do opisania. W głowie układałem sobie plan. Jak to będe powoli ale boleśnie torturował tego demona. A to mogłem zrobić, gdyby ten rzucił się na mnie. Durne prawa. Podbiegłem wampirzym tempem pod szklane drzwi które prowadziły na taras. Moja wściekłość osiągnęła stan kulminacyjny, gdy zobaczyłem scene jaka rozgrywała się w salonie dziewczyny. Sophia leżała zakrwawiona i ledwo przytomna blisko mnie. Gdy tylko mnie zauważyła lekko się uśmiechnęła usłyszałem jak jej serce się uspokaja. Czyżby aż tak mi ufała. Mój morderczy wzrok spoczął na winowajcy. Zayn w całej swojej durnowatej okazałości stał przy schodach i głupio się uśmiechał. Już ja mu ten uśmieszek zlikwiduje. Podeszłem bliżej drzwi a gdy już chciałem je przekroczyć niewidoczna bariera mi to uniemożliwiła. Szlag zapomniałem o zaproszeniu. Nie bylo ono konieczne na balkonie w pokoju dziewczyny, ale teraz musze je dostać. Spojrzalem na ledwo żywą Soph. Ogarnął mnie smutek i żal do siebie, że nie zostałem dziś pod jej domem.

- Soph musisz mnie zaprosić -widziałem jak chwile się wacha. Ale gdy już usłyszałem ciche " Wejdź" byłem pewny że dzisiejszy wieczór zmieni wszystko.
Gdy tylko przekroczyłem linie domu i znalazłem się w salonie. Zayn zaczął powoli wycofywać się do wyjścia. Pff myśli że mu to ujdzie na sucho. Zobaczymy.

- Zayn, kolego gdzie się tak śpieszysz ? - zapytałem ironicznie.

- Do Perry, wiesz planujemy sobie zrobić miły wieczór. Bo ona jest moja.- zakcentował ostatnie słowo z dumą. Jaki idiota szybko wpadnie w moją puapke.

- Twoja? Ciekawe co by powiedziała na to że chciałeś ją zastąpić człowiekiem. - mina Zayna bezcenna. Zapomniał idiota że wdarcie się do jego umysłu nie sprawia mi problemów.

- Nie odważysz się. Nie wpusci cię do swojego domu.- mruknął wścieły.

- Ona może nie, choć puszczalska jest. - widziałem jak się cały gotował z wściekłości. - Ale jej rodzice pewnie tak. Będą zadowoleni jak książe wampirów zaszczyci swoją osobą ich córeczke. - Zayn już był w furi. - Zrobili by wszysyko by ich ród przetrwał, a spójrzmy prawdzie w oczy Zayn, mam lepsze geny.- wtedy demon nie wytrzymał i rzucił się na mnie. A ja tylko na to czekałem. Odepchnąłem go od siebie tak że wylądował na podwórku dziewczyny. Szybko do niego podbiegłem i zacząłem obkładać leżącego pięściami. Ale on nie dał za wygraną. Zepchnął mnie z siebie i przywalił mi. Jeszcze się nie nauczył bić. Zrzuciłem go z siebie. I wbiłem mu swoją rekę w brzuch zaraz koło serca. Widziałem jak się wyrywał. Był przerażony. Moja dłoń ściskała jego serce.

- Nie możesz mnie zabić.- wychrypał.

- Zabić może nie mogę. Ale pozbawić niektórych części ciała. Niekoniecznie potrzebnych do twej marnej egzystencji.- zamyśliłem się - Kuszonca myśl nie uważasz. - znów się wyrywał. Wiedział że bez szwanku go nie puszcze.

- Harry zejdź z niego.- jeszcze jego tu kurwa brakowało. Spojrzałem za siebie i zobaczyłem strażnika prawa. No świetnie. Zayn zaczął się śmiać ale szybko mu to przeszło gdy przejechałem paznokciem po jego wątrobie.

- Harry. - upomniał mnie Liam.

- On mnie zatakował, w domu mojej przyjaciółki. Mam powód żeby go pozbawić chęci egzystencji. - syknąłem i wstałem wyciągając tym samym dłoń z ciała demona.

- Wiem o tym Hazz. Daj mi wymierzyć mu karę. - prychnąłem. On i jego marne kary. Z cienia mroku wyłonili się strażnicy praw. Skuli i zabrali Zayna. Spojrzałem poirytowany na Liama.

- Sam chciałem to dokończyć.

- Ale pewnie byś go zabił. - z cienia wyłonila się postać kobieca. Selena. - To ja wezwałam Liama. Uratowałam ci życie. Mógłbyś choć podziękować. - ja nie dziękuje nigdy wilkołakom niech nawet o tym nie myśli.

- Z kąd wiesz że bym go zabił? - spytałem chodź znałem odpowiedź. Ich szósty zmysł.

- Widzisz sam znasz odpowiedź na pytanie. - uśmiechnęła się podle. Podeszła do Liama i przytuliła się do niego.

- Sprawa Zayna odbędzie się za trzy godziny. Masz być - powiedział Li i wskazał na mnie palcem. - Weź ze sobą Nialla. Żeby i on coś nie wyrobił dziś. -
Pokiwałem tylko głową a oni odeszli trzymając się za ręce w stronę lasu. Sophia. Szybko do niej podbiegłem i wziąłem ją na ręce. Żyła. Polożyłem ją na łóżku w jej pokoju. Nie mogłem uleczyć ją swoją krwią. A powód był prosty nie była moja. Mogłem uleczać osobę nie należacą do mnie tylko raz. Poszłem więc do łazięki po ręczniki i preparaty odkażające. Pora na stary, sprawdzony sposób pomocy poszkodowanemu. Usiadłem na rogu łóżka i zająłem się moją księżniczką.
----

Wiem że oczekiwaliście czegoś więcej, ale niestety Zayn jest jeszcze potrzebny.. Trochę namiesza w życiu Sophy.
Kolejny rozdział chyba jutro :)
Dziękuje po raz kolejny za komentarze, są bardzo miłe.
W następnym rozdziale pojawi się nowa postać...

Vampire love.. \H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz