Rozmowa o NIEJ wyprowadza mnie z równowagi. Aż się prawie rozbeczałem. Więc robię jedyną słuszną rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Uciekam, zostawiając Nells samą. Jak tchórz.
Tchórz.
Tchórz.
Cykor!
W drzwiach prowadzących na taras o mało nie przewracam Kosmy i Lilly. W sumie lubię ją, ale akurat się napatoczyła, więc to właśnie na niej postanawiam wyładować złość.
— Po co tu przylazłaś?! – warczę.
Patrzy na mnie zdezorientowana. Tymi wielkimi brązowymi oczami przypomina pieprzonego jelonka Bambi. Sprawiłem jej przykrość, co niestety ani trochę mnie nie hamuje. A już tym bardziej mam ochotę być wredny, kiedy wtrąca się mój brat.
— A ciebie co ugryzło?! Zejdź z niej. Zaprosiłem ją.
— Nelly nie chce jej widzieć, więc niech spada na drzewo.
— Tak powiedziała? – Kosma patrzy na mnie podejrzliwie. – Nie wierzę.
— Okej, Kosma. Pójdę... - mówi lekko zmieszana.
— Najlepiej – prycham.
— Nie, nie pójdziesz – wtrąca Kosma, łapiąc ją za ramię. – A ty się odwal!
Nie wytrzymuję i z całym impetem popycham go. Potyka się o próg i upada. W pierwszym odruchu chcę przeprosić, ale szybko zduszam tę potrzebę.
— Pierdol się! – rzuca Kosma, błyskawicznie stając na nogi i uderzając mnie z całej siły w ramię.
Jest ode mnie silniejszy, ale ja jestem wściekły. I przez to przestaję racjonalnie myśleć i walę go w twarz. Głośne plaśnięcie niesie się echem po salonie.
— Przestańcie! - Lilly piszczy przestraszona, a zwykle opanowany Kosma, rzuca się na mnie z pięściami.
Wali mnie w pysk tak mocno, że czuję krew w ustach. Tracę równowagę i wpadam na stolik. Ląduję z hukiem na ziemi i słyszę odgłos tłuczonego szkła.
— Cholera! – wymyka się z ust mojego brata, kiedy dociera do niego, co zrobił.
— Co tu się wyrabia?! – słyszę zagniewany głos mamy, który po chwili przepełnia trwoga. – Alex? Alex!
Dopiero po chwili dociera do mnie, że jestem cały pokryty odłamkami szkła. Mama pada na kolana i zaczyna mnie otrzepywać. Ręce jej drżą.
— Boże, dziecko... Nie ruszaj się... Nic ci nie jest?
— Nie, mamo...
— Co cię napadło, Kosma?! – fuka.
— On zaczął! – mój brat próbuje się bronić.
— Świetnie! I twoim zdaniem genialnym pomysłem było wepchniecie go na szklany stolik?! Ile razy mówiłam, że sporów nie rozwiązuje się siłowo?! No ile?! – stara się nie krzyczeć, ale jest zbyt zdenerwowana. - Zwłaszcza w taki sposób.
— To on mnie popchnął pierwszy! – Kosma jest wściekły. – A najpierw był wredny dla Lilly.
— Dziecko! Nie masz pięciu lat! Wiesz, że on bierze leki przeciwzakrzepowe! Wystarczył jeden większy odłamek szkła i...
— No tak, bo to przecież biedny, kruchy Alex - drwi Kosma.
Wiem, że naprawdę nie ma tego na myśli, tylko jest rozgoryczony. Mimo to, nie pozwolę, by się ze mnie naigrywał.
— Sklej ryj! - warczę.
— Spokój! OBAJ!
Milkniemy. Skoro mama krzyknęła, naprawdę przegięliśmy. Spogląda teraz na Lilly, jakby dopiero teraz przypomina sobie o jej obecności.
![](https://img.wattpad.com/cover/353983182-288-k333359.jpg)
CZYTASZ
Gdybyś się nie zjawiła... #1 (BĘDZIE WYDANE - wydawnictwo YOUNG)
Teen FictionMówili na nią Słońce... Zjawiła się nagle, ogrzewając moje złamane serce i sprawiając, by biło każdego dnia, choć nie miało już sił. Chociaż ja nie miałem już sił. Chociaż myślałem, że z połową serca nie jestem w stanie pokochać. Myliłem się. Była...