19 Nelly

88 17 5
                                    

Mimo iż lubię szkołę, cieszę się, że są wakacje. W zasadzie już połowa za nami. Moje „nowe" urodziny są taką graniczną datą. Rok szkolny wygląda w Świętym Krzysztofie zupełnie inaczej niż w publicznym liceum, do którego uczęszczałam w Londynie. Letnie wakacje też wyglądają inaczej niż w Londynie. Spędzamy je z całą naszą paczką, szwendając się po hrabstwie Hertfortshire, obserwując treningi Jelonków z Hitchin - drużyny lacrosse'a Kosmy. No i przede wszystkim, kibicując im podczas meczy. Wiem, że to lato będzie przełomowe. To ostatnie lato Alexa przed A-levels. Potem w świętym Krzysztofie zostanie już tylko dwójka Kurtisów. Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Odliczam dni do powrotu Alexa. Tęsknię za nim, chociaż w zasadzie nie widzieliśmy się dopiero jeden dzień. Może związane jest to z tym, że jesteśmy praktycznie nierozłączni i, pomimo faktu że mam inne nazwisko, wszyscy i tak nazywają mnie "małą Kurtis". Ciocia z wujkiem są dla mnie rodzicami, jakich mogłam sobie tylko wymarzyć. A Alex i Kosma... no cóż. To skomplikowane. Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo zżyję się z chłopakami... że tak bardzo ich pokocham.

Dziś Alex ma to całe cewnikowanie. Mimo iż zapewniał, że to nic takiego, i tak cały czas się martwię. Kiedy siadam na łóżku czuję w skroniach brak snu. Jęczę i powłócząc nogami udaję się do łazienki. To jeden z moich ulubionych momentów w ciągu dnia. Zamykam oczy i...

Puk, puk.

Usta rozciągają mi się w leniwym uśmiechu.

— Wejdź! - rzucam i otwieram oczy.

W drzwiach stoi Kosma, ubrany jedynie w spodenki treningowe. Rzut oka na jego przystojną twarz uzmysławia mi, że on też mało spał. Nie ma okularów, więc pociesznie mruży oczy. Pierwszy raz jesteśmy sami w domu przez tak długi okres czasu, no i bez czuwającej nad nami odklejonej pani Cromwell. Po wczorajszych rozmowach z rodzicami wyczuwam między nami dziwne napięcie. Jest tak jakoś inaczej... sztywno. Moje oczy niestety nie chcą mnie słuchać i bezceremonialnie lustrują nagą klatę młodszego Kurtisa. Nic na to nie poradzę. Skoro paraduje przy mnie bez koszulki, nie potrafię nie gapić się na jego mięśnie. Chyba to zauważa, bo jego uszy robią się lekko czerwone.

— Daj - Bierze ode mnie szczotkę i rozczesuje mi włosy.

Znów zamykam oczy. To taki nasz rytuał, bez którego nie wyobrażam sobie poranków. Uwielbiam, kiedy dłonie Kosmy bawią się moimi włosami, zaplatają je w - nie ukrywajmy - perfekcyjne warkocze. Kosma chyba też to lubi. Sprawdzam w lustrze efekt jego fryzjerskich zdolności.

— Dzięki. Pięknie... jak zwykle - komplementuję, odszukując jego spojrzenie w lustrze.

Przez moment nic nie mówi, tylko mi się przygląda. I teraz to moje uszy i policzki pokrywają się czerwienią.

— Piękna... jak zwykle - szepcze i wychodzi, a ja popadam w stupor.

Mrugam kilkakrotnie, bo mam wrażenie, że się przesłyszałam. Powiedział to tak cicho? A może sobie to wyobraziłam?

Powiedział, że jestem piękna.

Dotykam palcami mojej twarzy i spoglądam na półkę z kosmetykami mamy. Zabieram jej mascarę i podkreślam rzęsy. Dla Kosmy.

Dla Kosmy.

Wypuszczam drżące powietrze i zbiegam na parter. Chłopak rządzi się w kuchni. Rzucam zlęknione spojrzenie w kierunku płyty indukcyjnej. Nadal nie pokonałam strachu przed kuchenkami, mimo iż ciocia z wujkiem pozbyli się starej, gazowej. Terapeutka tłumaczyła mi, że to może nigdy nie minąć. A ja naprawdę chciałabym przestać być zależna od chłopaków.

— Jajecznicę na boczku?

Kiwam głową z entuzjazmem. Uwielbiam jedzenie. A już najbardziej to, które szykuje Kosma. Kiedy Alex jest w domu, dania są dostosowane do jego diety. Wtedy mogę zapomnieć o jajecznicy na boczku, którego zapach właśnie unosi się znad patelni.

Gdybyś się nie zjawiła... #1 (BĘDZIE WYDANE - wydawnictwo Papierowe Serca)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz