Debil, debil, debil

278 16 33
                                    

Ostatnio wszystko wydawało się być ,,idealne".

Ale co z moim ojcem?
Co on niby planował?

Po nim spodziewałem się wszystkiego.
Dosłownie wszystkiego.

Leżałem na moim łóżku i gapiłem się w sufit.
Po raz kolejny rozmyślałem.

Czasami moja głowa pękała od overthinkingu.

Nawet playlista na Spotify mi już nie pomagała.

Nagle usłyszałem głos mojego ojca.
Nie nie, czy ja zwariowałem?

Jednak nie. Naprawdę tu był.

Atakował moich przyjaciół.
Przekręciłem drzwi na klucz i ustałem przy nich.

Zawał. Zawał, zawał, zawał.

Nie, nie, NIE!

Jak on tu niby się dostał.

Podszedłem do okna.
Teraz, albo nigdy.
Otworzyłem je i gapiłem się w dół.

-Wysoko tu- szepnąłem do siebie.

Ojciec był teraz tuż przed moimi drzwiami.

-Otwieraj te drzwi, albo je wyważe- warknął.

Gówno. Nic ci nie otwieram. Cwelu.

Znaczy. On sam to zrobił.
Wszedł mi do pokoju, a ja od razu wyskoczyłem.

-DEBIL, DEBIL, DEBIL- krzyczałem lecąc w dół.- Jestem idiotą co ja sobie myślałem.

Przywołaj tego smoka, Lloyd. Musisz. Teraz albo nigdy.

Nie przywołałem.
Widziałem już ziemię. A mój ojciec też pewno tu gdzieś szedł. Dupa.

JEST. Jezu dobra nie drzyj się debilu. Udało mi się przywołać mojego smoka. Świetnie. Zleciałem na dół i pobiegłem do sklepu Mystake.

A no tak. Ona nie żyje. No super!
Gdzie ja mam niby teraz iść?
Pobiegłem do Daretha. Chociaż tyle dobrego.
Wszedłem do jego apartamentu i zadzwoniłem dzwonkiem.

Otworzył mi. Sukces.
-Lloyd?- zdziwił się.- A co ty tu robisz?
-Dareth musisz mi pomóc- powiedziałem cały spanikowany.- Mój ojciec chcę mnie.. NO GÓWNO PORWAĆ. Uciekłem mu ale on tu gdzieś idzie. Pomóż błagam!
-Wchodź- powiedział Dareth.- Siadaj.
-Boję się go. Tak strasznie się go boję- odpowiedziałem ze łzami w oczach.
-On cię nie znajdzie?- zapytał.
-Nie wiem. Wbije tu i powie ,,no wiesz co wyczułem że tu jesteś"- odparłem.
-Dobra to nie wiem co mamy robić- powiedział.- I czy przypadkiem twój ojciec nie był dobry?
-Ta- parsknąłem.- Był. Już nie jest.
-Boże. Ale dupa- powiedział.
-Prawda- odpowiedziałem.
-Brachu gdybym był ninja, to byśmy go razem pokonali- powiedział.
-No tak. Gdybyś był- zaśmiałem się sarkastycznie.
-Ej. Czy tylko ja słyszę kogoś kroki?..- szepnął.
-O nie. Nie tylko ty- odpowiedziałem.
-Czy to... Twój ojciec?...- zapytał.
-Skąd ja mam to wiedzieć?- złapałem się za głowę.
-Schowaj się w kiblu- powiedział.
-Start nie pomagasz! On mnie znajdzie nawet na drugim końcu ninjago- odparłem.
-To ja już nie wiem jak ci pomóc- Dareth wzruszył ramionami.
-Po prostu się przycisz- szepnąłem.
-Tak zrobię. Dzięki- odpowiedział.

I już wtedy wiedziałem, co mój stary zrobi.



Chociaż mi zaufaj || Lloyd Montgomery Garmadon - II tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz