Tego dnia odebrano mi moje życie.

343 15 107
                                    

Patrzyłem się na nich jak jakiś debil.

-Zostaw ją! To sprawa między tobą a mną!- wrzasnąłem.

-A co jak powiem nie?- zaśmiał się.

-To cię zabiję, przysięgam!- wydarłem się.

-Ta, prędzej ja ciebie- powiedział.


No kuźwa trochę racji to on miał.

-Garmadon...- powiedziała mama.

-Milcz- odparł.

-Nie, niech mówi co chcę powiedzieć! Jesteś okropny, wiesz? Wiesz bo mówię ci to po raz kolejny. Zniknij z mojego życia!- krzyczałem.

-Nie. To ty znikniesz z mojego- powiedział ojciec.


Ja? Ale ty matkę chcesz zabić, nie mnie.


Coraz bardziej się stresowałem. Jeszcze chwila i mogłem już nie mieć matki, tylko ojca potwora. Mogłem zostać tu na wieki.

-Odpuść jej- oznajmiłem.-Zabij mnie, nie ją.

-Bardzo to kuszące...- odpowiedział Garmadon.- Ale nie, ciebie jeszcze mam w planach torturować.


No kuźwa, to ja już wolałbym być martwy.

-Lloyd ty musisz żyć...- powiedziała mama.- Jak umrę to żyj dla mnie...

-Ale to słodkie- parsknął Garmadon.- Tak słodkie, że aż się zaraz zrzygam.

-No to rzygaj- warknąłem.

-Lloyd dość, uspokój się- powiedziała matka.

-Nie będę się uspokajał!- krzyknąłem.-Nie w takim momencie.

-Ahh, jesteś zupełnie jak ja- powiedział tata.


No nie jęcz mi tu, nie teraz.

-No cóż, genów nie oszukam- wzruszyłem ramionami.

-Aż wstyd wiedzieć, że jesteś moim synem- powiedział mój. STARY.

-No wiesz co, słyszałem to milion razy- pokręciłem głową.

-No i będę ci to uświadamiał milion razy- zaśmiał się Garmadon.

-No i kuźwa po co?-zapytałem.

-Po gówno- powiedział i przyłożył sztylet do mojego gardła. Wspaniale.

-Zostaw mnie- powiedziałem.

-Cudownie widzieć twoje cierpienie- zaśmiał się.
-Zostaw. Moją. Matkę-warknąłem.
No kuźwa groźniej się nie dało.
-Nie- zaśmiał się. Znowu.

Zaczynał mnie wkurzać. Bardzo.

Miałem go dość, chciałem aby zostawił mnie i matkę w spokoju.

Zabrał sztylet z mojego gardła i szykował się aby wbić go mamie w serce. Podnosił go do góry.

Teraz albo nigdy.

Wyrwałem się i kiedy miał wbić go mamie w serce, to ja oberwałem. To ja dostałem.

Już po mnie. Czyli to tak wyglądała moja śmierć?

Wykrwawiałem się na oczach moich rodziców.

-LLOYD!-wydarła się mama. Najgłośniej jak potrafiła.

Słyszałem w moim życiu wiele krzyków... Ale ten krzyk kiedy matka uświadamia sobie, że traci syna, był okropny.

-L-Lloyd?..- wyjąkał tata.
-COŚ TY ZROBIŁ!?-krzyknęła mama i zaczęła... nie płakać, nie łkać...
Zaczęła wyć.

Zdjęła sobie linę z rąk i złapała mnie. Moja głowa leżała na jej ręce.

Zapłakałem po raz ostatni i ledwo wydusiłem z siebie moje ostatnie słowa:
-Kocham cię.

I zamknąłem oczy. To był mój koniec.

Moja mama zapłakała głośniej i przytuliła do siebie moje martwe, zimne ciało.

Ojciec się wkurzył.
-To ty miałaś zginąć! A nie on- warknął.- Pożałujesz.

Powiedział i wyciągnął z mojego ciała zakrwawiony sztylet. Podniósł go, i wbił go mamie w plecy.

Czyli ona też umiera.

Mój ojciec zabił teraz praktycznie całą swoją rodzinę. Syna oraz żonę.

Tego dnia odebrano mi moje życie.
Moje krótkie i okropne życie. Zostawiłem przyjaciół, wujka... ojca.
Który sam mnie zabił.

Miasto straciło bohatera.

Mały Książe miał racje. Dorośli potrafią zabić w Tobie wszystko.  Nawet ciebie samego.

Odeszłem w ciszy. Tak cicho i niespodziewanie.

A po mnie moja matka, chociaż ona już nie cierpi.

I w taki oto sposób kończy się era Zielonego Ninja.

Więc usiądźcie wygodnie, a ja po raz ostatni opowiem wam bajkę o tym, jak pewien ojciec zabił swojego syna, jedynego syna.

🎉 Zakończyłeś czytanie Chociaż mi zaufaj || Lloyd Montgomery Garmadon - II tom Fałszywego Uśmiechu 🎉
Chociaż mi zaufaj || Lloyd Montgomery Garmadon - II tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz