Tokio

7 0 0
                                    

Stałem w boksie i czekałem aż moje auto będzie pełne. W między czasie omawiałem z innymi taktykę na wyścig. 

- Na zakrętach jeździj po wewnętrznych bo inaczej łatwo będzie ciebie wyprzedzić. 

I tego typu rady dawali mi bliźniaki, Jade i Maya. Gdy skończyliśmy Złomek nie zalozyl jeszcze słuchawek. 

- Co się stało? 

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Może powinienem oddać je Jamesowi albo Jade. Przecierz ja się nie ścigam. 

- Dasz radę Złomek. Po prostu przekazuj mi to co mówią ci chłopaki i dziewczyny. Jasne?

- No dobra. 

Wsiadłem do auta i wyjechałem z boksu. Dojechałem do lini startu. Obok mnie stał Francesco. 

- Dobra, jestem szybki, szybkość. 

- Jesteś szybki? - wyrwal mnie z myśli Włoch. - Jak tak to Francesco jest potrójnie szybki. A tak w ogóle wiesz że wczoraj tańczyłem z Jade? 

Uspokój się, Zygzak, o to mu chodzi. Chce cię wyprowadzić z równowagi. 

- Mam w planach zaprosznie jej na kolację. 

Start. Chciałem jak najszybciej skończyć ten wyścig i cale zawody żeby już nigdy nie zobaczyć tej podłużnej mordy tego Włocha. Po kilku minutach od startu Francesco wyszedł na prowadzenie. Dojechaliśmy na jego nieszczęście do odcinka żużlowego.

- McQueen teraz im pokaż, rób dokładnie to co ci wójt mówił. 

- Się rozumie Złomku!

Gdy nadszedł zakret, Paltegummi zaczął się ślizgać, a ja śmiejąc się z niego w duchu zrobiłem dokładnie to co rok temu na torze Złotego Tłoku. Tym samym wyprzedziłem Włocha zostawiając go z jego włoskimi komentarzami. 

- Świetna rada Złomek tylko tak dalej. 

Gdy wyjechałem na asfalt i ślimak na autostradzie był już za mną w tylnym lusterku zobaczyłem auto Francesca. Pomimo tego kontynuowałem. Nagle usłyszałem huk i zobaczyłem jak jeden z zawodników zjeżdża z toru. 

- Co? Hej znam cie, wczoraj się spotkaliśmy. - nagle Złomek zaczął do kogoś mówić. - Co z tą randką?

- Przestańcie rozmawiać, ta częstotliwość powinna być wolna. - wtrąciłem się w rozmowę. Znów huk i koleje auto odpada. 

- Nie ma na to czasu. Uciekaj z boksu! - wtedy usłyszałem kobiecy glos. 

Złomek nadal rozmawiał, kiedy ja próbowałem się skupić na wygraniu tego wyścigu. Starłem się jak mogłem, ale chcąc nie chcąc i tak byłem skazany na mojego przyjaciela i jego koleżanke. 

- Hej przyjaciółko lubisz kwiaty? 

- Co? - nie mogłem ogarnąć co się dzieje. 

***

- Co tam się dzieje? - głośno się zapytałam widząc jak McQueen ma chyba jakieś problemy z kontaktem z nami. - Złomek, co ty.

Obejrzałam się ale chłopaka nigdzie nie było. 

- Złomek? 

Pobiegłam na tył garażu ale nadal nigdzie nie widziałam przyjaciela. Wróciłam się i zobaczyłam jak Francesco wymija Zygazka bo ten nie jechał po wewnętrznej jak mu mówiliśmy. Zauważyłam wtedy słuchawki na stojaku. Szybko je założyłam.

- McQueen?

- Jade! Dobrze że cię słyszę. Złomkowi coś odbija i gada sam do siebie. Co ja mam teraz robić?

Spojrzałam na trasę. Widziałam jak Francesco i Zygzak jadą dosłownie obok siebie. Jak tylko wybiegłam z boksu usłyszałam sędziego. 

- Wygrał Francesco! McQueen jest drugi! 

***

Stałam pod podium i przysłuchiwałam się z zażenowaniem wszystkiemu co mówił Włoch, który co jakiś czas patrzył się na mnie. W pewnym momencie zobaczyłam jak McQueen się wycofuje i biegnie do boksu. Wyszłam z tłumu i powoli ruszyłam za nim. Otworzyłam drzwi i usłyszałam kawałek rozmowy:

- Przez ciebie przegrałem wyścig! 

- Przepraszam nie chciałem.

- Wymyślona dziewczyna? Migacz płomieni? Właśnie dlatego nigdy cię ze sobą nie zabieram! - Oj McQueen, trochę za daleko. 

- Może jak z kimś pogadam i wytłumaczę to coś pomoże.

- Nie pomóż i nie potrzebuje twojej pomocy. - i wyszedł przez główny wjazd. Od razu go dogonili reporterzy. Podeszłam do Złomka żeby go pocieszyć i usłyszałam tylko McQueena.

- Popełniłem błąd. I zapewniam że się już więcej nie powtórzy. Zlokalizowałem go i usunąłem. - myślałam że zaraz tam pójdę i na oczach wszystkich go strzelę w pysk. 

- Złomek to nie twoja wina. Po prostu musiałeś działać na dwa fronty.

Pomimo tego chłopak wyszedl tylnym wejściem. 

***

Staliśmy w naszym wspólnym pokoju hotelowym pochyleni nad listem od Złomka. 

- Udowodnij światu że jesteś najlepszą wyścigówką na świecie, twój przyjaciel Złomek. 

Wsciekla ruszyłam w stronę drzwi wejściowych i ignorując pytania innych wyszłam z apartamentu. Gdy już drzwi windy miały się zamykać dobiegł do nich McQueen. Wstrzymał je i wszedł do środka. W ciszy zjechaliśmy na 8 pietro gdzie dosiadł się Francesco. Wow po prostu jadę w windzie z osobami, z którymi najmniej chce się teraz widzieć. Na parterze wysiadłam i szybkim krokiem poszłam w stronę drzwi. Gdy wyszłam jak najszybciej chciałam im zniknąć z pola widzenia jednak jakim cudem mnie dogonili. Szliśmy chodnikiem w ciszy, każdy zirytowany obecnością innego. W końcu nie wytrzymałam.

- Dobra o co tu do cholery jasnej chodzi? Jakim krzywym trafem idę chodnikiem z dwiema osobami z którymi najmniej mam teraz ochotę się widzieć co?

- Francesco Przecierz nic ni zrobił! - Włoch podniósł ręce w geście obrony. 

- Wygrałeś wyścig z McQueen, a ja jestem częścią jego drużyny. A ty. - zwróciłam się do Zygzaka. - Ty wiesz czemu mam ciebie dość. 

Zaczęłam iść dalej, a za mną nadal szedł McQueen. W pewnym momencie mnie zatrzymał.

- Przepraszam. Co mam jeszcze powiedzieć?

- Ty nie masz mnie przepraszać tylko Złomka ciołku. 

- Dzwoniłem ale nie odbiera. 

Wzięłam wdech i wydech.

- Daj mi samej chwilę pobyć. - po czym narzuciłam na głowę kaptur bluzy i odeszłam.

***

Patrzyłem jak sylwetka Jade znika mi na zakręcie w ruszyłem w drogę powrotną.

- Francesco zawsze na topie. 

- Czemu wybrałeś akurat Jade, co? Żeby mi dokopać? Żeby zepsuć naszą relację? 

- Signiore McQueen. Jade jest dla mnie jak flaga Włoch - idealna. Wyglądamy identycznie. Widać że oboje jesteśmy włoskiego pochodzenia. 

 - Jade jest hiszpańskiego.

W ciszy doszliśmy do windy. Włoch chyba trawił to co opowiedziałem. W windzie się odcknal. 

- Trudno, ja za to wiem coś czego ty nie wiesz mi amico. Gdyby Signiora miała wybierać wybrała by Francesco! - I wyszedł. 

Tor | Lightning McQueenWhere stories live. Discover now