Chapter 4 | Not friends, Never

137 14 17
                                    

💙 - Neuvilette Favreau-Meunier

Jak myślicie, co robią wielcy wykładowcy, gdy zaczynają wątpić w swoją miłość do własnego zawodu? Kiedy wręcz żałują, że obronili swój cholerny doktorat?

Może przerwa w pracy. Może przydałby się także psycholog, psychiatra, jakaś diagnoza, może terapia, rozmowa z bliskimi... Dobre sobie.

Nie wiem, co robili inni. Wiem, że ja poszedłem po najniższej linii oporu, umawiając spotkanie z panem do towarzystwa.

I tak nie miałem, z kim porozmawiać. Ostatnią osobą, z którą gawędziłem poza pracą, był Wriothesley, kiedy dwa tygodnie temu zalecił mi mechanika. Nieodpowiednie z mojej strony byłoby zagadnięcie go o rozmowę raz jeszcze - już się nie znaliśmy. I chwała wszystkim bogom, jacy bronią świata, że nasza znajomość się zakończyła.

Może i do teraz miałbym problemy.

Stałem na balkonie chłopaka, u którego spędziłem ostatnie dwie godziny. Sprawy seksualne zajęły nam, ja wiem, ledwo pół godziny. Całą resztę czasu po prostu siedziałem i zadawałem mu pytania, jakby ten dzwudziestoletni dzieciak zarabiający na życie robiąc głupoty był najciekawszą osobą na świecie.

Ale o sobie nic nie powiedziałem.

Wypuściłem miętowy dym z płuc. Blondyn, któremu skończyłem niedawno robić wywiad, podszedł bliżej i stanął zaraz obok.

- Kaveh - powiedział. - Nie Khing. Nazywam się... Nazywam się Kaveh.

Spojrzałem w brązowe oczy młodzieńca. Nie byłem nawet zły, że przedstawił się fałszywym imieniem - w takiej pracy, jak ta, sam bym nie ujawniał, jak się naprawdę nazywam.

- Miło poznać - kiwnąłem głową, jakbym chciał się kłaniać. - Neuvilette. Neuvilette Favreau.

- Szlachetne nazwisko - uśmiechnął się lekko.

Odwzajemniłem jego uśmiech i na powrót wpatrzyłem się w ciemne, nocne niebo.

- Na pewno nie będziemy gadać o tobie? - zmarszczył brwi, kładąc rękę na moim ramieniu. - Wiesz, normalnie klienci nie zostają po skończonej robocie. Rzucają kasę na łóżko i wychodzą. No i nie robią mi wywiadu o tym, jak zacząłem się kurwić. Nigdy wcześniej nie opowiadałem historii życia komuś, z kim ruchałbym się za kasę... Ale opowiedziałem tobie. I jeżeli chcesz coś powiedzieć o sobie, to chętnie posłucham.

Chciałbym mieć odwagę, by powiedzieć komuś o wszystkim. Nie tylko o tym, że Wriothesley wrócił - także o wszystkim, co mi zrobił, co wyczyniał w szkole i jak rujnował mi tamte czasy dzień w dzień.

Ale nikt by tego nie zrozumiał. To trzeba było dopiero przeżyć, żeby zrozumieć.

- Kaveh - mruknąłem. - Byłbyś... Zdziwiony? Zszokowany, gdybyś dowiedział się, że ktoś, kto bardzo cię skrzywdził, ktoś, kto miał dawno nie żyć, nagle wrócił do twojego życia i nie pamiętał niczego, co między wami zaszło? Byłbyś zły? Chciałbyś przypomnieć temu komuś, jakim utrapieniem był dla ciebie tyle czasu?

- No... - zamyślił się. Chyba go zagiąłem. Westchnąłem ciężko i odbiłem się od barierki, wracając z powrotem do mieszkania.

Wyszukałem swoją torbę i wyciągnąłem z niej portfel. Odwrócony w stronę Kaveha, który zdążył wejść za mną, zacząłem wyszukiwać odpowiednie banknoty.

Teoretycznie miałbym mu dać trzysta euro, ale dałem osiemset.

- Trzymaj - ostrożnie włożyłem pieniądze w jego rękę. - Grosz do grosza i nie będziesz więcej musiał tego robić. Może nawet kupisz tego chargera, o którym mówiłeś.

B4 || WRIOLETTEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz