Rozdział VII

16 1 0
                                    

Aut.Miłego czytania

Data napisania- 28/05/2024

16. 08. 2006

Izuna od prawie ośmiu miesięcy stale przychodzi pod dom moich rodziców. Zawsze go spławiam. Nadal jestem na niego wściekła. Jak śmiał po tym wszystkim zjawiać się w moim domu. Jednak tego dnia dałam mu szansę na wytłumaczenie się. Wpuściłam go do środka, byłam ciekawa tego, co ma mi do powiedzenia.

-Hana...wybacz mi. Byłem wściekły, że wciąż czekasz na mojego brata. Później tego żałowałem. Nie chcę cię stracić...zależy mi na tobie i chłopcach. Na niczym innym mi nie zależy. Wybacz mi.-powiedział Izuna ze smutkiem w głosie.

-Byłam wkurzona tym, co powiedziałeś. Tym zaprzeczyłeś sam sobie. Twierdziłeś, że zależy ci na mnie i nie odpuścisz sobie mnie i chłopców...jednak twoja propozycja zaprzeczyła temu. To nie jest takie proste, jak myślisz! Do cholery jasnej! Nie mówiłam tego nikomu. Zanim Madara wyruszył na misję...kazałam mu...nie wracać do nas. Musiałam zerwać tylko po to, aby dzieci były bezpieczne. Zapewne, kiedy wróci...będzie próbował mnie odzyskać. Przez ostatnie trzy miesiące...czytałam wszystkie pamiętniki mojej matki. Poznałam zupełnie obcą mi wersję Madary. Nie wiem, czy ja chcę...aby wrócił. Nie wiem, co zrobię, gdy on zjawi się w moim domu.-wyznałam ze łzami w oczach.

-Hana, nie płacz. Mój brat jest bardzo tajemniczy. Wiele ukrywa...ale to nadal mój brat. Co było w tych pamiętnikach?-zapytał Izuna, chwytając moją dłoń.

-Cały czas żyłam w kłamstwie. Madara...on...przez wiele lat...od moich narodzin...pieprzył się z moją matką! Rozumiesz? Nadal byli dla siebie kochankami. W chwili...gdy miałam czternaście lat...moja matka dodała wpis. Jasno wynikało, że kazała mu się trzymać ode mnie z daleka. Madara...zainteresował się mną...bo moja matka zakończyła z nim romans. Wszystko, co mówił...było kłamstwem. On...byłam jego alternatywą...zastępstwem. Cały czas żyłam w kłamstwie. Nie mogę znieść myśli...że on i moja matka...jeszcze dwanaście lat temu pieprzyli się w ukryciu. Przecież...to jest chore. Nie mogę tego znieść.-wyznałam, zakrywając twarz swoimi dłońmi.

-Spokojnie, Hana...jestem tu. Obiecuję, że zapomnisz o tym wszystkim.-szepnął Izuna, biorąc mnie na ręce. Położył mnie na moim łóżku i gładził mój policzek. To był moment, zupełny impuls. Nasze usta złączyły się w pełen pożądania pocałunek. Nic się teraz nie liczyło. To była czysta chemia. Pożądanie wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem. Dłonie Izuny wsunęły się pod moją sukienkę tylko po to, aby pozbyć się mojej bielizny. Chwilę później słyszałam, jak rozpina swoje spodnie i jednym szybkim ruchem wszedł we mnie. Jego pchnięcia były mocne, energiczne co sprawiało jedynie przyjemność. Nasze pocałunki były coraz bardziej namiętne. Jednorazowy wyskok, nic więcej. Wplątałam palce w jego włosy, pojękując coraz głośniej.

-Izuna...mocniej...błagam.-szepnęłam podnieconym głosem.

-Liczyłem, że to powiesz...kochanie. Teraz...nie pozwolę ci odejść. Nie poddam się. Chcę być tylko z tobą.-wyszeptał Izuna wprost do mojego ucha.

Nasz stosunek był dziki i dość długi. Brakowało mi tej bliskości. Izuna dał mi to, czego potrzebowałam w tej chwili. Oboje tego chcieliśmy, ale czułam ogromne wyrzuty sumienia. Przecież nie rozmówiłam się z Madarą. Nie mogę pozwolić, aby ta sytuacja znów się powtórzyła. Mimo tego, czego się dowiedziałam, ja kochałam Madarę. Nie potrafiłam go ot, tak znienawidzić. Ubraliśmy się i wróciliśmy do salonu, gdy do środka wpadł posłaniec mojego ojca.

-Panienko Senju, Panie Uchiha...Hokage wzywa waszą dwójkę do swojego biura. Znaleziono Madarę...ale...resztę powie wam w biurze.-wyznał mężczyzna, po czym zniknął. Nogi ugięły się pode mną i gdyby nie ramiona Izuny, upadłabym.

Razem udaliśmy się do mojego ojca. Widząc spalone zwłoki, spojrzałam na ojca. Miałam nadzieję, że to nie jest Madara.

-Przykro mi to mówić, ale znaleziono zwłoki Madary. Resztka jego chakry pozwoliła nam zidentyfikować ciało. Przykro mi.-powiedział Hashirama ze smutkiem w głosie.

Stałam, słuchając tego, co mówił mój ojciec. Kiedy powiedział, że znalezione ciało należy do Madary, nogi się pode mną ugięły i gdyby nie ramiona mojego ojca, upadłabym na podłogę. Po moich policzkach leciały łzy. Po dłuższej chwili nie potrafiłam tam zostać. Wybiegłam z biura ojca w stronę domu. Upadłam na podłogę w sypialni, totalnie dając upust łzom. Nie docierało do mnie, że jego nie ma. Że nie wróci, nie usłyszę jego głosu ani nie znajdę się w jego ramionach. Nie dowiem się, czemu nie powiedział mi całej prawdy na temat jego relacji z moją matką. Teraz tym bardziej grozi mi śmierć z rąk klanu Uchiha. Bliźnięta miały moje nazwisko, a nie swojego ojca. Kiedy zabrakło mi łez, poczułam, że ktoś mnie do siebie przytula. Rozpoznałam jego czakrę.

-Czemu...on...Izuna...czemu on...-Wyszeptałam, wtulając się w niego mocniej. Potrzebowaliśmy się jak nigdy. Nasze usta po raz kolejne tego dnia złączyły się ze sobą. Wiadomość o śmierci Madary tylko pchnęła nas ku sobie. Nic już nie będzie takie samo. Izuna podniósł mnie i położył na łóżku. Tym razem jednak pozbył się mojego ubrania, jak i bielizny. Oboje działaliśmy pod wpływem impulsu. W tej chwili liczyło się tu i teraz. Tylko my dwoje. W chwili, gdy oboje osiągnęliśmy szczyt, doszło do mnie, co zrobiłam. Szybko się ubrałam i wybiegłam z mojej sypialni, jak i domu. Nie chciałam tam dłużej przebywać. Czułam się jak ostatnie zło. Nienawidziłam się za to, co zrobiłam. Znalazłam się na polanie, gdzie zawsze uciekałam. Upadłam pod drzewem i dałam upust łzom. Muszę zapomnieć o Izunie. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Oboje musimy zapomnieć o sobie nawzajem. Madara mimo tego, co wiem, nadal pozostanie moim ukochanym. Teraz najważniejsze są moje dzieci i ich bezpieczeństwo. Są moim oczkiem w głowie. Chociaż zbyt szybko przebudzili swojego sharingana, to nie chcę, aby ktokolwiek z klanu Uchiha szkolił chłopców. Będzie ciężko, ale poradzę sobie z ich treningami z moim ojcem i wujem. Bałam się jednak, że podczas mojej ewentualnej misji coś się złego wydarzy. Uchiha chcą moich synów mieć przy sobie. Nie rozumieją, że ich miejsce jest przy mnie. Do swojego domu wróciłam dopiero pod wieczór. Weszłam do salonu, gdzie Tobirama zajmował się chłopcami.

-Jak widzę, dobrze się bawicie.-szepnęłam ze sztucznym uśmiechem.

-Mamo, czemu się smucisz? Nie smutaj już.-zapytał Haruki, wtulając się w moją nogę.

-Jestem po prostu zmęczona. Nie martw się skarbie.-odpowiedziałam, tuląc syna do siebie.

Chłopcy poszli do swojego pokoju z jednym ze strażników. Tobirama podszedł do mnie i przytulił do siebie.

-Gwiazdeczko, co się dzieje?-zapytał Tobirama z troską w głosie.

-Madara...nie żyje, a ja...przespałam się dziś...dwukrotnie...z...Izuną. Czuje się okropnie z tym faktem. Nie wiem, co mam robić. Wiem o Madarze takie rzeczy...że złamałoby to serce mojemu ojcu.-odpowiedziałam ze łzami w oczach.

-Hana, moje małe słoneczko. Miłość bywa trudna. Nie zawsze jest tak, jakbyśmy tego chcieli. Słuchaj głosu serca. Tylko serce widzi właściwie. To, co najważniejsze, jest niewidoczne dla oczu. Miłość nie jest czymś, co możemy zrozumieć...jest to stan, który możemy jedynie doświadczyć.-wyznał Tobirama z uśmiechem na twarzy.

-Wujku...tylko...że ja...przez te wszystkie lata...zaczęłam czuć coś do Izuny...ale...boję się.-powiedziałam, wtulając się w wuja mocniej.

-Kochać to ryzykować, że będziesz zraniony. I to jest ryzyko, które musimy podjąć.-szepnął czule Tobirama, po czym pogładził mnie po głowie, tak jak zawsze, gdy byłam smutna jako dziecko.

-Dziękuję wujku. Jak zawsze mówisz cenne słowa. Zawsze mogłam na tobie polegać. Muszę sobie wszystko przemyśleć. Dam sobie na razie czas.-wyznałam z lekkim uśmiechem na twarzy.

-Gwiazdeczko, niekiedy najtrudniejsze w życiu jest podjęcie ryzyka, szczególnie gdy chodzi o miłość. Zapamiętaj sobie te słowa.-szepnął Tobirama, po czym zaniósł mnie do sypialni i przykrył kocem.-Odpocznij, zostanę w pokoju gościnnym w razie czego. Śpij mała gwiazdeczko.-dodał i ucałował mnie w czoło.

Kiedy tylko wyszedł, zamknęłam swoje oczy, rozmyślając nad jego słowami. Może powinnam otworzyć się na nową miłość. Taką prawdziwą i szczęśliwą. Bez kłamstw czy tajemnic. Bez powiązań z moją matką tak jak w przypadku Madary. Musiałam sobie wszystko na spokojnie przemyśleć.

Trudne wyboryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz