Aut. Dodaje ten rozdział i kolejny nim zabiorą ba operacje. Miłego czytania.
Data napisania-31/05/2024
14.02. 2007
Sprawy z naszym ślubem były dość łatwe. To właśnie dzisiejszego dnia dwa klany złączą się poprzez małżeństwo. Byłam w dwudziestym ósmym tygodniu ciąży. Znaliśmy płeć naszych bliźniąt i nie chcieliśmy dłużej zwlekać z naszym ślubem. Chcieliśmy to zrobić, zanim nasze maleństwa przyjdą na świat. Nie żałowałam swojej decyzji. Izuna dbał o mnie i swoich bratanków, dla których był teraz ojcem. Do mojej sypialni wpadła Himeko z moją yukatą. Była biała z ręcznie wszytymi kwiatami sakury. Himeko wiedziała co wybrać. Do samego końca nie wiedziałam, jaką yukatę będę miała. Pomogła mi ją założyć i upiąć moje długie czerwone włosy. Kiedy byłam gotowa, wyszłyśmy z sypialni do salonu, gdzie czekał Izuna. Miał na sobie granatową yukatę. Podeszłam do niego i razem udaliśmy się do siedziby klanu Uchiha, gdzie odbyła się ceremonia. Będąc już żoną Izuny, uśmiechnęłam się i złączyłam nasze dłonie. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Izuna wziął mnie na ręce i zaniósł do naszego nowego domu na terenie klanu Uchiha. Po przekroczeniu progu naszej posiadłości uśmiechnęłam się bardziej.
-Jesteśmy w domu, kochanie. Marzę tylko o tym, aby zdjąć z ciebie tą zbędną yukatę.-wyszeptał Izuna z uśmiechem na twarzy.
-To zrób to, kochanie. Oddaje się w twoje ręce.-powiedziałam, drażniąc swym oddechem jego szyję.
Zaniósł mnie do sypialni, gdzie niemal od razu zabrał się za pozbycie mojego ubrania. Stojąc przed nim zupełnie naga, oparłam się o ścianę. Izuna zdjął swoje ubranie i zaczął całować mój brzuch. Dopiero po chwili podniósł się i uniósł mnie, aby nagle wejść we mnie. Oplotłam go nogami wokół jego bioder. Nasze małżeństwo było w tej chwili skonsumowane. Nie chciałam przyjęcia. Chciałam jedynie być przez resztę dnia w jego ramionach, w naszej sypialni. Całkiem naga, jęcząc jego imię, gdy będzie doprowadzał mnie do granic możliwości. Z każdym jego pchnięciem czułam coraz większą przyjemność. Wplątałam palce w jego włosy i całowałam go namiętnie.
-Izuna...mocniej.-wyszeptałam podnieconym głosem.
-Oj Hana, jesteś cudowna. Nikomu cię nie oddam.-wyznał, a jego pchnięcia stały się szybsze i mocniejsze.
Na tym jednym stosunku nie skończyliśmy. Izuna zaniósł mnie na łóżko i zaczął całować całe moje nagie ciało. Drażnił językiem moje sutki. Nagle poczułam w sobie jego palce. Poruszał nimi powoli, czym doprowadzał mnie do szału. Chciałam znacznie więcej.
-Izuna...nie drocz się ze mną. Chcę znów poczuć cię w sobie. Niczego nie pragnę teraz tak jak ciebie. Oddaje się całkowicie w twoje ręce.-wyznałam z uśmiechem na twarzy.
-Liczyłem na te słowa, kochanie. Sprawię, że będziesz krzyczeć moje imię.-szepnął Izuna wprost do mojego ucha.
-Próbuj, kochanie.-powiedziałam, całując go namiętnie.
Izuna zjechał pocałunkami na mój brzuch i uda. Kiedy poczułam w sobie jego język, jęknęłam cicho. Z każdą chwilą nie potrafiłam się powstrzymywać. Moje jęki stały się głośniejsze. Zacisnęłam dłonie na pościeli, czując coraz większą przyjemność.
-Izuna! Błagam...nie drocz się ze mną! Mówiłam...chcę cię w sobie...teraz!-krzyknęłam podnieconym głosem.
-Jesteś strasznie niecierpliwa.-powiedział rozbawiony Izuna.-Jednak...ja tym bardziej.-dodał po chwili.
Izuna podniósł się i jednym szybki ruchem wszedł we mnie. Jego pchnięcia były szybkie, dzikie i ostre co mi się podobało. Wiedział, czego potrzebowałam w tej chwili. Zupełnie jakby czytał w moich myślach. Jego dłonie pieściły moje piersi, co tylko potęgowało odczuwaną przyjemność.
-Izuna! O tak...Izuna!-krzyknęłam z rozkoszy, jaką czułam.
-Mówiłem...będziesz krzyczeć moje imię, kochanie. Już nikt nie stanie nam na drodze do szczęścia.-wyznał Izuna, po czym pocałował mnie namiętnie.
-Zawsze będę przy tobie, kochanie.-szepnęłam, pogłębiając pocałunek.
W chwili, gdy oboje osiągnęliśmy szczyt, Izuna opadł obok mnie. Wtuliłam się w niego szczęśliwa. Zerknęłam na męża z uśmiechem na twarzy.
-Izuna...żałuję, że wcześniej nie dałam nam szansy, tylko czekałam. Teraz jednak za nic nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie najważniejszy. Chcę już zawsze być przy tobie.-wyznałam spokojnym tonem głosu.
-Kotku, nie martw się tym. Ja rozumiem, że chciałaś zaczekać i rozmówić się z moim bratem. Teraz jesteśmy razem. Nasze maleństwa niedługo przyjdą na ten świat. Teraz będzie tylko lepiej.-szepnął czule Izuna.
Wieczorem udaliśmy się na krótki spacer. Chłopcy byli pod opieką mojego ojca. Miałam złe przeczucia. Czułam, że wydarzy się coś złego. Nie chcąc martwić Izuny, uśmiechnęłam się delikatnie. Mój mąż zabrał mnie na małą polanę. Usiadłam z nim przy jeziorku i patrzyłam w dal. Oparłam się o ukochanego zamyślona. Musiałam dowiedzieć się, czy przypadkiem moja matka nie ma zamiaru spiskować przeciwko klanowi i wiosce. Czułam, że muszę być jeszcze bardziej ostrożna. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Izuny.
-Gwiazdko, jesteś jakaś nieobecna. Wszystko dobrze? Powiedz mi, co się dzieje.-zapytal Izuna z troską w głowie.
-Ja...po prostu się boję. Moja ciotka wczoraj przyjechała. Co, jeśli...jeśli...Kyūbi...uwolni się? Boje się, że kiedy...zacznie się poród...pieczeć osłabnie na tyle, że on się uwolni...ja...ja wtedy umrę. Boje się tego, co przyniesie przyszłość. Wojna nadal nam grozi.-wyznałam ze łzami w oczach.
-Kochanie, nie martw się o to. Yuki poradzi sobie z utrzymaniem pieczęci. Odnowi ją, gdy maluszki przyjdą na świat. Będę przy tobie, aby nikt nie próbował cię zaatakować. Nie martw się o to. Wszystko się ułoży.-powiedział Izuna, tuląc mnie do siebie.
-Wyślij zaufanego zwiadowcę. Niech śledzi moją matkę. Czuję, że coś planuje.-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Zleciłem to trzy dni temu. Dziwnie się zachowuje. Znając jej przeszłość, nie mogę jej zaufać.-szepnął cicho Izuna.
Siedzieliśmy nad jeziorkiem trzy godziny. Robiło się coraz chłodniej, więc zaczęliśmy wracać do domu. Tam czekał na nas posłaniec mojego ojca.
-Izuna, Hana...twój ojciec...kazał przekazać, że wszczęli poszukiwania panienki dzieci. Chłopcy zniknęli, gdy zostali na chwilę z pani matką.-wyznał posłaniec drżącym głosem.
-Co? Nie! To nie może być prawda. Musicie znaleźć moje dzieci...moje dwa maleństwa.-szepnęłam, upadając na ziemię zapłakana.
To nie mogło się dziać na prawdę. Czułam, jak rozpadam się na milion małych kawałeczków. Wiedziałam, że to moja matka stoi za ich porwaniem. Muszę odnaleźć moje maleństwa. Nie mogę ich stracić. Nagle Izuna wziął na mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Wtulona w niego dałam upust łzom. Martwiłam się o moje dzieci. Izuna wtulił mnie w siebie mocniej, gładząc moje plecy.
-Znajdą ich...słoneczko...odpocznij. Prześpij się, a ja będę cały czas obok ciebie.-wyszeptał czule Izuna.
-Boję się o nich. Czuję, że moja matka...maczała w tym swoje łapy.-wyznałam, tuląc się do męża.
-Odpocznij...pomyślimy o tym później.-rzekł cicho Izuna.
Wtuliłam się w męża, po czym po prostu zasnęłam przez wydarzenia jakie miały miejsce tego dnia.