Aut.Miłego czytania. 23/29
Data napisania-30/07/2024
10. 09. 2011
Od ponad miesiąca szkoliłam medyków Otogakure. Jednak ten dzień nie był taki wesoły, jak się zapowiadało. Widząc w moim gabinecie członka ANBU, wiedziałam, że coś było nie tak.
-Tsuchikage wzywa cię do siebie. To bardzo pilne.-powiedział chłopak z maską na twarzy.
-Dobrze, już tam idę.-odpowiedziałam, po czym ruszyłam za nim do biura Tsuchikage.
Bez pukania wpadłam do środka. Musiałam wiedzieć, co się wydarzyło, że zostałam tu wezwana. Widząc w środku Tobiramę, mogłam domyślać się, co się stało.
-Co z nim?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Jest źle. Twój ojciec umiera. Są przy nim twoi bracia i malutka Tsunade.-odpowiedział Tobirama ze smutkiem w głosie.
-Zabierz mnie do niego. Muszę tam być. Tylko twoja technika może nas tam zabrać w błyskawicznym tempie.-powiedziałam stanowczym głosem.
-Hana...członkini ANBU zajmie się twoimi dziećmi. Twój ojciec jest najważniejszy. Maluchy będą bezpieczne.-odezwał się Ishikawa ze spokojem w głosie.
-Dziękuję, Ishikawa. Doceniam twoją pomoc. Tobirama, ruszajmy.-powiedziałam, patrząc na wuja i Tsuchikage.
Tobirama złapał mnie za rękę i w momencie znaleźliśmy się w Konosze. Szybko pobiegłam do domu mojego ojca i usiadłam obok niego. Chwyciłam jego dłoń, a po moich policzkach leciały łzy.
-Ojcze...nie możesz umrzeć. Nie pozwolę na to.-powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Córeczko, to nic nie da. Po prostu taka jest kolej rzeczy. Tak musiało się stać. Twoja matka od dwóch lat nie żyje. Mimo tego, co nam zrobiła...zawsze ją kochałem. Teraz mogę dołączyć do niej.-wyszeptał cicho Hashirama.
-Nawet mi o niej nie wspominaj. Ta kobieta dla mnie nie jest matką.-wyznałam zalana łzami.
Przyłożyłam dłonie do jego ciała, a spod nich wydobyła się zielona poświata. Jednak to nic nie dało. Nie byłam w stanie pomóc mojemu ojcu. Czułam, jak moje serce rozwala się na miliony drobinek. Patrzyłam na niego, a po moich policzkach leciało coraz więcej łez.
-Nie płacz, Hana. Zawsze będziesz moim promyczkiem. Twój wuj, Tobirama zajmie moje stanowisko. Powiem ci tylko jedno. Zawsze słuchaj swojego serca, a nie umysłu. Wybieraj mądrze, inaczej będziesz jedynie cierpieć.-wyznał Hashirama, po czym jego ręka opadła bezwładnie. Zrozumiałam, że odszedł z tego świata. Zamknęłam oczy swojego ojca i zakryłam jego ciało prześcieradłem. Wstałam i chwiejnym krokiem udałam się do salonu. Gdyby nie szybka reakcja mojego brata, upadłabym na podłogę. Itama przytulił mnie do siebie delikatnie.
-Już dobrze. Jest w lepszym miejscu. Tam nie czuje bólu, który mu towarzyszył od dłuższego czasu. Jestem tu przy tobie. Razem to przetrwamy, Hana.-powiedział Itama ze smutkiem w głosie.
-Ale jak? Jak ma być lepiej, skoro jego już nie ma. Kiedy nigdy więcej nie zobaczę naszego ojca. Nie usłyszę od niego jego jakże cennych rad. Nic nie będzie już takie...jak kiedyś. Żałuję, że nie było mnie przy nim. Tak bardzo tego żałuję, braciszku. Zostaliście mi tylko wy i wuj. Nie chcę nikogo z was stracić. Nigdy, przenigdy. Nie dam sobie rady. Nie chcę, aby cokolwiek wam się stało.-wyznałam zalana łzami.
-Nie martw się. Wszystko się ułoży. Trzeba teraz powiadomić starszyznę o śmierci Hokage i kogo nasz ojciec wyznaczył na swego następcę.-oznajmił Kawarama ze spokojem w głosie.
To była prawda. Trzeba było zawiadomić starszyznę i zająć się pogrzebem naszego ojca. Chciałam sama powiedzieć im o wszystkim. Moi bracia mieli zająć się pogrzebem takim, na jaki zasługiwał nasz ojciec, Hokage. Wbiegłam do pomieszczenia, gdzie trwało zebranie głów wszystkich ważnych klanów. Stałam tam zalana łzami. Dostrzegłam na sobie spojrzenie Izuny i Madary.
-Oznajmiam wam tu zgromadzonych, że mój ojciec, a zarazem nasz Hokage...zmarł dwadzieścia minut temu. Nim odszedł...wyznaczył swojego brata, Tobiramę na swojego następcę. Tylko to mam wam do powiedzenia, a teraz wracam do domu. Muszę zająć się pogrzebem mojego ojca.-mówiłam to z trudnością.
Nim zdążyli cokolwiek powiedzieć, wybiegłam z pomieszczenia. Było jedno miejsce, gdzie zawsze uciekałam. Usiadłam na wyrzeźbionej w skale, głowie mojego ojca. Musiałam ochłonąć, dać upust łzom. Niespodziewanie poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
-Izuna...czemu on...czemu to właśnie jego musiałam stracić?-zapytałam drżącym głosem.
-Kochanie...taka niestety kolej rzeczy. Jedni odejdą zbyt szybko, gdy inni...ze starości.-odpowiedział Izuna ze smutkiem w głosie.
-Nie chcę tego...nie chcę stracić kolejnych osób. To takie...niesprawiedliwe. Nic nie jest takie, jak powinno. Co dalej? Kogo jeszcze utracę...kogo los ma zamiar mi odebrać?-spytałam, patrząc przed siebie.
-Hana...nie myśl o tym. Masz dla kogo żyć. Zobaczysz, że przeżyjesz nas wszystkich. Niestety nigdy nie wiesz, co nadejdzie, ani kiedy. Nie ma nic pewnego. Taki los shinobi. Możesz polegnąć w walce bardzo szybko. Musisz być silna. Musisz radzić sobie ze stratą bliskich osób. Podobno Kumogakure...chce nawiązać pakt pokojowy. Udać się miał twój ojciec. Z racji, że chorował...odłożono negocjacje na dwa lata.-wyszeptał cicho Izuna.
-Izuna...nie poradzę sobie z tym. Muszę...muszę się napić.-powiedziałam, po czym wstałam i pobiegłam przed siebie.
Skierowałam się do pierwszego lepszego baru i zamówiłam sake. Byłam zdruzgotana po śmierci mojego ojca. Piłam sake powoli, ale w dużych ilościach. Chciałam zapić swoje smutki. Swój żal po śmierci mego ojca. Wypiłam zbyt wiele alkoholu. Ledwo stojąc na nogach, ruszyłam w kierunku domu mojego ojca. Nagle drogę zasłonił mi Izuna.
-Hana...jesteś totalnie pijana. Zaprowadzę cię do domu.-powiedział zmartwiony Izuna.
-Nie trzeba. Sama trafię do mojego domu. Nie potrzebuję twojego współczucia.-wyznałam, mijając Izunę.
Jednak Izuna nie poddawał się tak łatwo. Szybkim ruchem wziął mnie na ręce, kierując się w stronę mojego domu. Był teraz zupełnie pusty. Ciało mego ojca zostało już zabrane. Czując, jak Izuna kładzie mnie na łóżko, odruchowo przyciągnęłam go do siebie i złączyłam nasze usta w namiętny pocałunek.
-Hana...nie chcę, byś później tego żałowała.-szepnął czule Izuna.
-Pieprzyć to. Chcę tego i wiem...że ty też tego pragniesz. Chcesz tego samego co ja. Czemu...mielibyśmy nie skorzystać z tej okazji?-zapytałam, zdejmując powoli jego ubranie.
-Kochanie...jesteś pijana. Rano tego pożałujesz. Na pewno chcesz to zrobić?-zapytał Izuna, pogłębiając nasz pocałunek.
-Jestem tego pewna. Nawet jeśli tego pożałuję...to niech to będzie najlepsza noc w naszym życiu, Izuna.-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze...skoro tego tak bardzo chcesz.-powiedział Izuna, zdejmując moje ubranie.
Ta noc była wyjątkowa noc. Pełna namiętności i tłumionego pożądania. Jednak rankiem, Izuny nie było przy mnie. Dostrzegłam jedynie karteczkę z wyjaśnieniami. Nie żałowałam tej nocy. To była najlepsza noc w moim życiu.