Rozdział II

12 2 0
                                    

Aut.Miłego czytania.
29.12.2023.(data poprawki 11/08/2024)

5. 06. 2002

Dopiero dotarliśmy do Konohy. Podróż okazała się dla mnie trudniejsza, niż sądziłam. Przez cały tydzień mieliśmy częste postoje ze względu na mnie. Udaliśmy się do domu moich rodziców. Kiedy tylko weszliśmy do środka, dostrzegłam, że Izuna również tam jest. Spojrzałam na niego, jednak szybko odwróciłam głowę w bok.

-Ojcze, to co za chwilę powiem, może być dla was szokiem, ale trudno.-powiedziałam, po czym złapałam dłoń Madary.

-Co chcesz nam powiedzieć?-zapytał mój ojciec z lekkim zdziwieniem.

-Tato...kochamy się i planujemy ślub.-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy, ale mój ojciec jedynie spoliczkował swojego przyjaciela.

-Kochasz moją córkę? Jakie masz co do niej zamiary? Jeśli ją zranisz....zabije cię!-krzyknął Hashirama, po czym przytulił mnie delikatnie.

- Hmm... Tak, kocham. Te pięć ostatnich lat stanowiło swoistą próbę dla naszego związku. Nasza miłość nie osłabła, a wręcz można powiedzieć, że przeciwnie, bo...-powiedział Madara z uśmiechem na twarzy.

-Tato... Będziesz dziadkiem.-szepnęłam, wtulając się w ojca.

-Wy.... Nie spodziewałem się, że wasz związek jest tak poważny. Chcę dla Hany szczęścia i widzę, że ty jej to dajesz.-oznajmił mój ojciec z lekkim uśmiechem na twarzy.

Słowa, jak i reakcja mojego ojca mnie zdziwiła. Mój ojciec zawsze chciał, abym była szczęśliwa, kochana. Zerknęłam na Madarę z uśmiechem na twarzy.

-Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Nigdy nie czułam się tak jak przy nim. Jest miłością mojego życia.-szepnęłam z radością w głosie.

-Cieszy mnie to córeczko. Nie pozostało mi nic innego jak...witaj w rodzinie.-powiedział mój ojciec, patrząc na Madarę.

- Gratuluję. - szepnął Izuna z lekkim uśmiechem na twarzy. Następnie bez słowa wyszedł z domu, zapewne przez to, co usłyszał.

- Jak widzisz, Hashirama, przyjacielu... Nawet mój brat nie ma nic przeciwko. Dziękuję ci, wam za daną mi szansę. Obiecuję, że Hana będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie.-wyznał Madara i chwycił mnie mocniej za rękę.

-Pamiętaj...jeśli ją zranisz, skrzywdzisz, to nie ręczę za siebie. Jest moim oczkiem w głowie.-powiedział mój ojciec z uśmiechem na twarzy.

-Nie mam zamiaru jej ranić. Przy mnie będzie bezpieczna.-odparł Madara, obejmując mnie delikatnie.

Nikt nie był przeciwny naszemu związku, co mnie cieszyło. Trzymałam ukochanego za rękę i uśmiechnęłam się. Czułam się szczęśliwsza, bo mogliśmy być razem bez skłócenia naszych rodzin.

-Dbaj o moją córkę i wnuka. Jeśli się zgodzicie... Mam dla was podarunek. Chcę dać wam jeden z domów niedaleko klanu Uchiha, chyba że zabierasz Hanę do swojego domu.-powiedział mój ojciec z uśmiechem na twarzy.

-Tato, nie zastanawialiśmy się nad tym. Chociaż chciałabym się wyprowadzić i zamieszkać z Madarą. Przy nim czuję się szczęśliwa i bezpieczna.-szepnęłam z uśmiechem na twarzy.

-To bardzo dobrze. Pomogę wam ze wszystkim. Kiedy planujesz ślub z moją córką?-zapytał mój ojciec, patrząc na swojego przyjaciela.

-Ojcze! Nie pytaj o to. Nie wywieraj nacisku na ślub. Kiedyś pewnie będziemy małżeństwem, ale nie teraz.-odpowiedziałam spokojnym głosem.

- Będę dbał o nich z całych sił. Zapewniam cię, że nie będzie mogła narzekać. Doceniam ten wspaniały gest i chętnie skorzystam z propozycji. W końcu będzie to dom zamieszkany przez dwa największe rody w wiosce, więc myślę, że dobrze byłoby, aby nie stanowił terytorium jednego z nich. W przyszłości na pewno weźmiemy ślub. Teraz myślę jednak w troszkę innej kategorii, chcę stabilizacji, dzięki tobie to możliwe, twój dar jest dla mnie tym, co najtrudniej osiągnąć. Gdy pojawi się dziecko, a Hana będzie mogła ubrać suknię, która jej się podoba, a nie w którą się zmieści, wtedy weźmiemy ślub.-wyznał Madara z uśmiechem na twarzy.

-Rozumiem, waszą odpowiedź i nie będę nalegał. Zatem...oto klucz do waszego domu. Hana, twoje rzeczy już tam są. Miałem dać ci ten dom, ale w tej sytuacji to wasza posiadłość.-powiedział radośnie mój ojciec.

-Dziękuję tato. To dla nas wiele znaczy. W takim razie... udamy się do naszego domu, by odpocząć po długiej podróży.-szepnęłam z uśmiechem na twarzy.

-Pamiętaj...jeśli ją zranisz, skrzywdzisz, to nie ręczę za siebie. Chce tylko jej szczęścia.-powiedział mój ojciec, patrząc na swojego przyjaciela niemal morderczym wzrokiem.

-Tato! Jestem w stu procentach pewna, że tylko przy nim będę szczęśliwa. Przez te pięć lat, tylko potwierdzał to wszystko. Nikt i nic nigdy nas nie rozdzieli.-rzekłam spokojnym głosem.

- Dziękuję. Obiecuję, że nie zawiodę, Hashirama.-powiedział Madara, obejmując mnie mocniej.

Wzięłam klucze i razem z Madarą udałam się pod wskazany adres. Kiedy weszliśmy do środka, byłam w szoku. Nasz dom był duży i przestronny. Spojrzałam na ukochanego z uśmiechem na twarzy.

-Dom jest wspaniały. Coś mi się wydaje, że mój ojciec liczy na to, że będę mieć gromadkę dzieci.-zaśmiałam się uroczo.

-Masz rację, kochanie. Ten dom jest wspaniały i będzie nam tu dobrze. Mam nadzieję, że nasz maluszek będzie tutaj szczęśliwy tak samo, jak my.-wyszeptał Madara z uśmiechem na twarzy.

-Też mam taką nadzieję, kochanie. Chodźmy odpocząć, padam ze zmęczenia.-wyznałam, tuląc się do ukochanego.

-Masz racje. Odpoczynek jest wskazany po takiej podróży.-szepnął Madara do mojego ucha.

Madara wziął mnie na ręce i zaniósł do naszej sypialni. Byłam szczęśliwa w jego ramionach. Wtuliłam się w niego, pozwalając mu nieść mnie. Kiedy położył mnie na łóżku i zaczął zdejmować swoje ubranie, co tylko mnie rozpaliło. Oblizałam swoje usta i sama również się rozebrałam.

-Chodź do mnie kociaku.-szepnęłam z uśmiechem na twarzy.

-Tobie nigdy nie odmówię. Jesteś jedyną kobietą, którą pragnę.-wyznał Madara, podchodząc do mnie bliżej.

-Nie gadaj, tylko bierz mnie!-krzyknęłam podniecona jak nigdy.

-Będziesz błagać o więcej.-powiedział Madara, po czym zaczął całować moją szyję.

Wymęczeni, ale i spełnieni, leżeliśmy obok siebie. Madara wiedział, jak sprawić bym krzyczała z rozkoszy. Wtuliłam się w niego i musnęłam jego usta.

-Kocham cię, Hana.-wyszeptał Madara z uśmiechem na twarzy.

-Ja ciebie też kocham, Madara.-powiedziałam z radością w głosie.

-Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.-szepnął Madara do mojego ucha.

W jego ramionach czułam się najlepiej. Był jedynym mężczyzną, którego kochałam. Spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się delikatnie. Wplątałam dłonie w jego włosy i złączyłam ponownie nasze usta. Miałam nadzieje, że nic nie zakłóci naszego szczęścia. Madara pogłębiał pocałunki, błądząc dłońmi po moim nagim ciele.

-Madara...-szepnęłam słodko jego imię, gdy poczułam w sobie jego palce.

-Tak, skarbie. Będziesz krzyczeć moje imię.-powiedział Madara wprost do mojego ucha.

Nie mogło być inaczej. Od tych kilku lat, mieliśmy ochotę na igraszki kilka razy dziennie. Podobało mi się to, że tak działałam na mojego ukochanego. Chociaż dzieliło nas dwadzieścia jeden lat, to mimo wszystko wierzyłam, że to ten jedyny.

Trudne wyboryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz