Aut.Miłego czytania.
24.12.2023(data poprawki 10/8/2024)29. 05. 2002
Od pięciu lat byłam z Madarą poza Konohą. Jednak tego dnia czułam się fatalnie, więc udałam się do medyka, który był w osadzie. Weszłam do pomieszczenia, bojąc się tego, co usłyszę.
-Gratulacje. Jest pani w ciąży. Rozwiązanie nastąpi dwudziestego czwartego grudnia. Proszę na siebie uważać.-powiedziała kobieta z uśmiechem na twarzy.
-Może pani powtórzyć?-zapytałam, będąc w szoku.
-Będzie pani mamą. To dopiero dziesiąty tydzień ciąży. Powinna pani rozważyć przeprowadzenie do Konohy. Tam mają lepiej wykwalifikowanych medyków.-odpowiedziała kobieta, przeglądając papiery.
Wyszłam z gabinetu, wciąż będąc w szoku. Miałam zostać matką w wieku zaledwie dwudziestu dwóch lat. Musiałam poinformować ukochanego o dziecku, chociaż nie byłam pewna czy będzie się cieszył. Weszłam do naszego domku, który wynajmowaliśmy przez te kilka lat i usiadłam na kanapie obok Madary.
-Kochanie...musimy poważnie porozmawiać.-powiedziałam, patrząc na ukochanego.
-Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej.-zapytał Madara z troską w głosie.
-Bez względu na to, co powiesz...czy będziesz się wściekał, krzyczał...ja i tak urodzę to dziecko. Madara, noszę pod swoim sercem nasze dziecko.-wyznałam, obawiając się reakcji ukochanego.
-Będę ojcem? Los za nas zdecydował, że tak jest. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwy. Chyba czas najwyższy wracać do Konohy, tam mamy lepsze warunki.-powiedział uradowany Madara.
-Tak, będziesz ojcem...a ja matką. Mam obawy co do powrotu. Boję się, że mój ojciec nie zaakceptuje naszego związku.-wyznałam ze łzami w oczach.
-Hana, bez względu na wszystko...ja was nie zostawię. Pobierzmy się, gdy nasze maleństwo się urodzi.-powiedział Madara z radością w głosie.
-Może masz rację...kocham cię i zostanę twoją żoną.-szepnęłam z uśmiechem na twarzy.
Byłam szczęśliwa, że Madara ucieszył się na wieść o naszym dziecku. Nie spieszyło nam się z powrotem do Konohy. Musieliśmy najpierw oswoić się z tym, co nas czeka. Najpierw mieliśmy udać się do domu mojego ojca, by usłyszał o nas jako pierwszy. Martwiłam się tym, jak zareaguje Izuna. Był moim przyjacielem i podejrzewałam, że był we mnie zakochany, chociaż miałam nadzieję, że znalazł sobie kogoś przez te lata. Spojrzałam na Madarę z uśmiechem na twarzy, po czym wtuliłam się w niego delikatnie. W jego ramionach czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Nigdzie nie będzie mi tak dobrze, jak u boku Madary. Po kilkunastu minutach odsunęłam się od niego i podniosłam się.
-Zawiadomię ojca o naszym powrocie. Lepiej by był przygotowany na nasze pojawienie się w wiosce.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Dobry pomysł. W takim razie ja powiadomię mojego brata.-szepnął Madara, patrząc na mnie.
Udałam się do sypialni, by wyjąc kartkę papieru. Zapisałam wiadomość dla mojego ojca, by wiedział prawie o wszystkim.
,,Drogi ojcze! Wiem, że od dawna się nie odzywałam, ale chcę, byś wiedział o tym, że mój trening z Madarą właśnie się zakończył. Będziemy w wiosce za kilka dni. Mam nadzieję, że będziesz czekał na nasz powrót. Sporo się nauczyłam pod okiem Madary. Nauczył mnie bardzo wiele. Kiedy wrócę, chcę z tobą i mamą o czymś porozmawiać. Kochająca córka, Hana''
Przyczepiłam pergamin do nogi sokoła i wypuściłam przez okno. Miałam nadzieję, że szybko dotrze ta wiadomość do mojego ojca. Zaczęłam pakować swoje rzeczy, po czym podeszłam do ukochanego. Objęłam go od tyłu i pocałowałam jego szyję. Był nieco spięty, ale nie wiedziałam, o co chodziło. Może informacja o dziecku i świadomość tego, że nie możemy dłużej ukrywać naszego związku, tak na niego działała. Chciałam jakoś poprawić mu humor.
-Wszystko dobrze? Spakowałam swoje rzeczy, więc możemy w każdej chwili ruszyć do Konohy.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Nic mi nie jest. Nie musisz się tak o mnie martwić. Skarbie, powinnaś odpocząć, bo kiepsko wyglądasz. Chodź ze mną.-szepnął Madara z troską w głosie.
-Dobrze. Pójdę się położyć.-powiedziałam, łapiąc dłoń ukochanego.
-Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, księżniczko.-wyznał Madara słodkim głosem.
Nagle Madara wziął mnie na ręce i zaniósł na nasze łóżku. Położył się obok mnie i przykrył nas. Spojrzałam w jego oczy z radością. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Tylko z nim pragnęłam spędzić resztę życia. Był całym moim światem. Madara wtulił mnie w siebie delikatnie i pocałował mnie w czoło. Momentalnie zasnęłam w jego ramionach. Zbudziłam się dopiero wieczorem. Zerknęłam na miejsce, gdzie miał być Madara, ale nie było go tam. Wstałam i poszłam do kuchni. Widząc, jak Madara gotuje, uśmiechnęłam się do niego.
-Czemu mnie nie obudziłeś?-zapytałam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Spałaś tak słodko, że szkoda mi było cię budzić. Wolałem dać ci odpocząć i zrobić nam kolację.-powiedział Madara, zerkając na mnie.
-Jesteś kochany. Nie mogłam trafić na lepszego narzeczonego.-wyznałam z radością w głosie.
-Wiesz, że dla ciebie chcę wszystkiego co najlepsze.-powiedział Madara, obejmując mnie delikatnie.
-Wiem o tym. Kocham cię, Madara.-szepnęłam, całując go namiętnie.
Po kolacji wybraliśmy się na długi spacer po osadzie. Malutka wioska na granicy kraju ognia. Szliśmy, trzymając się za ręce. Byłam szczęśliwa, mając go u swego boku. Kiedy wrócimy do Konohy, nic nie będzie takie jak tutaj. To w tej osadzie mogliśmy być razem bez tajemnic. Bez ukrywania się. W Konosze albo zaakceptują nas jako parę, albo będziemy żyć wbrew wszystkim. Miałam zbyt wiele złych myśli co do naszego powrotu, ale dziecko potrzebuje lepszej opieki, zanim przyjdzie na świat w tym trudnym czasie. Wiedziałam, jak miały się sprawy z innymi nacjami. Najgorszym wrogiem okazywała się Kumogakure inaczej wioska Chmury. Usilnie planowali przeciwko mojej wiosce. Zerknęłam na ukochanego, który mocniej złapał moją dłoń.
-Nie martw się tak. Wszystko będzie dobrze, kochanie. Zajmę się tobą i naszym dzieckiem.-szepnął spokojnie Madara.
-Co, jeśli nie zaakceptują naszego związku? Co, jeśli dojdzie do wojny?-zapytałam nerwowym głosem.
-Hana, wierzę w to...że zaakceptują naszą miłość. Wojna... to nieunikniona perspektywa przyszłości.-odpowiedział Madara z uśmiechem na twarzy.
-Boję się o nasze maleństwo.-wyznałam, patrząc w oczy ukochanego.
-Spokojnie. Cokolwiek by się stało...ochronię ciebie i nasze dziecko.-powiedział Madara z troską w głosie.
-Nie chcę stracić waszej dwójki.-szepnęłam ze łzami w oczach.
Madara wtulił mnie w siebie i pocałował w czubek głowy. Tej nocy wyruszyliśmy w drogę powrotną do Konohy. Mogliśmy co prawda ruszyć za te dwa dni, jak początkowo planowaliśmy, ale jednak ruszamy teraz. Potrzebowaliśmy, aby mną zajął się medyk z Konohy. Droga była długa i trudna dla mnie przez moje mdłości i zawroty głowy. Chciałam być już w domu i znaleźć się w nim z moim ukochanym. Byłam dorosła i mogłam decydować o sobie i o tym z kim chcę spędzić resztę życia.