Aut.Na dziś to koniec. Miłego czytania😉 24/29
Data napisania-30/07/2024
28. 11. 2011
Od śmierci mojego ojca minęło ponad dwa miesiące. Do Iwagakure wróciłam po tygodniu. Wpadłam w wir pracy, ignorując swoje złe samopoczucie. Musiałam zignorować to, żeby przestać rozmyślać o Izunie. Jednak zaczęłam czuć większe zawroty głowy i gdyby nie członkini ANBU upadłabym. Pomogła mi dotrzeć do wolnej sali i ułożyć na łóżku.
-Zawołam kogoś. Powinnaś mniej pracować. Widać, że się przepracowujesz.-powiedziała kobieta z troską w głosie.
-Masz rację, ale inaczej wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą.-odpowiedziałam, patrząc na nią.
Kobieta wyszła i niedługo później przyszła Mitsuri. Moja przyszła zastępczyni. Zbadała mnie i uśmiechnęła się do mnie.
-Mam nadzieję, że po tym, co przeszłaś...ucieszy cię ta wiadomość. Jesteś w ciąży. To dopiero lub aż trzynasty tydzień. Z moich wyliczeń...rozwiązanie nastąpi trzeciego czerwca.-powiedziała radośnie Mitsuri.
-Jesteś...tego pewna? To nie są żarty? Naprawdę?-zapytałam nie dowierzając w jej słowa.
-Hana...to prawda. Jednak...ciąża jest wysokiego ryzyka. Od poronienia minął prawie rok. Z tego, co wyczułam...są dwa skupiska czakry. Dlatego powiedziałam, że to ciąża wysokiego ryzyka. Musisz się oszczędzać. Zero operacji, żadnego noszenia. Możesz jedynie szkolić medyków.-powiedziała Mitsuri z uśmiechem na twarzy.
-Dwoje...znów los ze mnie zadrwił. Kolejna dwójka Uchiha. Obiecuję na siebie uważać. Muszę to sobie przetrawić. Jedna noc, a tyle konsekwencji. Bez względu na tą informację, miałam zamiar dać szansę Izunie.-wyznałam z uśmiechem na twarzy.
-Dobra decyzja, Hana. Pasujecie do siebie idealnie. Powiadom go. Niech wie o twojej decyzji.-szepnęła Mitsuri, po czym wyszła z sali.
Jedyną opcją, żeby Izuna dotarł tutaj jeszcze dzisiaj, był fakt, że Tobirama przybył do Iwagakure, aby podpisać nowy pakt pokojowy. Niewiele myśląc, powoli skierowałam się w stronę biura Tsuchikage. Weszłam do środka, a widząc tam Tobiramę z Izuną, zamarłam. Znów poczułam okropne zawroty głowy, ale Izuna szybko mnie złapał. Spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Co tu robisz? Nikt poza Tobiramą nie wiedział, że tu jestem.-zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-Nie miałem pojęcia. Jestem tu, bo Hiruzen nie mógł. Pomogę ci dotrzeć do twojego domu.-odpowiedział Izuna z troską w głosie.
-Ja...musimy...porozmawiać. To bardzo ważne.-powiedziałam z delikatną radością w głosie.
Wskazałam Izunie miejsce, gdzie zajduje się mój dom. Opiekunka, widząc mnie, zmartwiła się. Izuna zaprowadził mnie do sypialni i położył na łóżku. Usiadł obok mnie i pogładził mój policzek.
-Izuna...wróć do mnie. Decyzję podjęłam tydzień temu. Musisz wiedzieć jeszcze jedno...znaczy dwie sprawy.-wyznałam, patrząc w jego oczy.
-Tak się cieszę, że chcesz dać mi kolejną szansę. Co jeszcze chcesz mi powiedzieć?-zapytał Izuna z uśmiechem na twarzy.
-Kochanie...masz zajmować się swoją córką. Nie jej wina, że pojawiła się na tym świecie. To dziecko nie zasługuje na twoje odrzucenie. Rozumiesz?-odpowiedziałam pytająco, patrząc na Izunę.
-Dobrze, kochanie. Zrobię to dla ciebie, a ta druga sprawa?-spytał Izuna z uśmiechem na twarzy.
-Ano taka jest sprawa...że...noszę pod sercem...nasze maleństwa. Dwa nowe życia. Dwoje kolejnych Uchiha. Następni dziedzice wielkich klanów.-odpowiedziałam, czekając na jego reakcję.
-Hana...tak bardzo się cieszę. Nigdy więcej cię nie zranię. Chcę być jedynie z tobą i naszymi dziećmi.-wyznał czule Izuna i pocałował mnie namiętnie.
Odwzajemniłam jego pocałunek. Chciałam zacząć z nim nowy rozdział. Zamknąć przeszłość i otworzyć początek czegoś nowego. Izuna był moim ostatecznym wyborem. Wszystko, czego pragnęłam, miałam przy sobie. Oderwałam się od jego ust i spojrzałam w jego oczy.
-Izuna...nie możemy wrócić do Konohy. Ciąża jest wysokiego ryzyka. Muszę tu zostać pod opieką Mitsuri. Uczę ją na moją następczynię. Ona zastąpi mnie, gdy wrócimy do Konohy. Dlatego...sprowadź tutaj swoją córkę. Madara mówił mi, że ją porzuciłeś. To on przekonywał mnie do przemyślenia i dania tobie szansy. Wiem, że mała Naori jest pod opieką kogoś z twojego klanu. Masz tu wrócić z nią i być dla niej ojcem takim samym jak dla naszych dzieci. W innym wypadku...nie poślubię cię kolejny raz.-powiedziałam stanowczym głosem.
-Wrócę tu z nią. Nie chcę znowu cię stracić. Dla ciebie zrobię wszystko. Będę dla niej najlepszym ojcem. Mam sporo do nadrobienia. Ponad dwa lata ją ignorowałem, odrzucałem fakt...że jest moim dzieckiem.-wyznał Izuna ze łzami w oczach.
-Wszystko da się naprawić. Zawsze można odbudować relację z takim małym dzieckiem. Wychowamy nasze dzieci i malutką Naori. Poproś mojego wuja...aby zabrał cię do Konohy i z powrotem tutaj z malutką. To najszybsza opcja. Zaczekam tu na was.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Izuna wyszedł z domu, a mi pozostało jedynie czekać na jego powrót. Wszystko trwało dla mnie zbyt długo. Może się rozmyślił? Może przerosła go moja prośba? Nie, na pewno to nie przez to nadal go nie było. Pewnie musi zapieczętować to, co będzie potrzebne. To, co musi mieć tak małe dziecko. Nadszedł wieczór i nagle w mojej sypialni zjawia się Tobirama oraz Izuna z dzieckiem na rękach.
-Wybacz za spóźnienie, ale ten kretyn nie wiedział, co ma zabrać.-powiedział rozbawiony Tobirama.
-Wujaszku...nie mów tak o moim narzeczonym. Jakim cudem teleportowało was prosto do mojej sypialni?-zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-Masz na sobie znacznik. Tylko to było mi potrzebne.-odpowiedział Tobirama spokojnym głosem.
-Jak się czujesz? Wszystko dobrze?-zapytał Izuna z troską w głosie.
-Tak. Wszystko dobrze, nie martw się. Ciąża to nie choroba.-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-No nieźle. To kiedy wy...no wiecie?-zapytał zdziwiony Tobirama.
-Hmm...w ten sam dzień...gdy zmarł mój ojciec. Upiłam się i tak jakoś wyszło. Nie żałuję tamtej nocy, bo znów jestem szczęśliwa.-odpowiedziałam z radością w głosie.
-Coś mi mówi, że Hashirama czuwa nad tobą. Zawsze chciał dla ciebie jak najlepiej. Chciał, żebyś była szczęśliwa.-powiedział Tobirama z troską w głosie.
-Możliwe, wujaszku. Kiedy...negocjacje...z Chmurą?-zapytałam ze smutkiem w głosie.
-Przełożyłem to. Za trzy lata mamy się spotkać. Na razie trwają ustalenia listownie. Coś cię martwi?-zapytał zmartwiony Tobirama.
-Boje się, Tobiramo. Boje się, że wpadniecie w ich zasadzkę. Nie mogę stracić również ciebie.-wyznałam, patrząc na wuja.
-Słoneczko, nie stracisz mnie. Jeszcze nie wybieram się na tamten świat.-szepnął czule Tobirama.
-I tak się boję. Co, jeśli prędzej czy później...zerwą pakt pokojowy?-spytałam ze łzami w oczach.
-Hana, spokojnie. Nie martw się tym. Muszę wracać do rodziny.-odparł Tobirama i ucałował mnie w czoło.
Tobirama zniknął tak szybko, jak się tu pojawił. Malutka Naori nagle zaczęła płakać. Wyciągnęłam ku niej swoje ręce, a Izuna położył ją w moich ramionach. Na szczęście była bardziej podobna do swego ojca niż do matki. Gładziłam policzek maleńkiej Naori, co sprawiło, że zaczęła się uspokajać. Wszystko powoli zaczynało się układać. Izuna znów był w moim życiu, w mym sercu. Naori również skradła moje serce. Była tylko niewinnym dzieckiem. Musiałam pokazać jej, że zawsze może na mnie liczyć.