Rozdział 14: Peter Pan

64 5 3
                                    

Spacer wąskimi, mało uczęszczanymi ulicami Londynu nie należał do przyjemnych. Wybierałam mało znane przejścia by nie wzbudzać zainteresowania, przechodząc w tym stanie przez najbardziej szanowaną część miasta.

Chłód bijący od ziemi już dawno przestał robić na mnie wrażenie. Gołe stopy miałam całe skostniałe i obolałe, Najgorsze jednak były porozbijane szkła, na które musiałam teraz podwójnie uważać.

Zegary wskazywały drugą w nocy, gdy przeszłam dopiero połowa drogi do obranego celu. Nie mając innego wyjścia, dopiero po długim namyśle postanowiłam skorzystać z wyciągniętej do mnie, pomocnej ręki. Kraina Snów znajdowała się niemal na drugim końcu miasta. Wiedziałam, że ten spacer będzie męczący. Nie przejmowałam się jednak tak bardzo chłodem czy niedogodnościami, jak tym, czy nie spotkam nikogo na swojej drodze.

Na każdy szmer dochodzący z sąsiedniej uliczki wzdrygnęłam się, a serce stawało mi w piersi. Kolejnym zmartwieniem było to, czy na pewno uda mi się otrzymać pomoc po którą szłam. Peter w końcu nie miał obowiązku siedzieć non stop w swoim klubie, a nie wiedziałam co się stanie jeśli go tam nie spotkam. Obawiałam się, że wrócę wtedy do punktu wyjścia.

Pozostało mi jakieś pół godziny drogi do mojego celu, teraz wyraźnie żałowałam, że w pierwszym odruchu poszłam nad Tamizę, która była w przeciwna stronę niż mój obecny cel. Gdyby nie tamta trasa i postój już byłabym na miejscu. Szłam jednak nadal w zaparte, chociaż nogi skostniały mi już do tego stopnia, że nie czułam faktury ulicy po której stąpałam.

Nagle zza rogu wynurzył się jakiś mężczyzna, a ja stanęłam w miejscu z przerażeniem. Liczyłam, że jeśli nie nie zauważy po prostu odejdzie zostawiając mnie samą. Szczęście mi jednak nie dopisywało, bo mężczyzna uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie.

Czułam jak serce ze strachu zamiera mi w piersi. Obcy facet zaczął robić w moją stronę powolne kroki, chwiejąc się przy każdym z nich. Od razu było wiadome, że był pijany, a to dodatkowo nie wróżyło dla mnie zbyt dobrze. Z każdym jego stąpnięciem w moja stronę, ja robiłam jedno w tył. Chciałam jak najbardziej uniknąć z nim konfrontacji.

- Oj dziecinko, nie bój się - przemówił trochę niewyraźnym głosem. - To nie miejsce dla takich panienek. Pewnie się zgubiłaś. Chodź zabiorę cię stąd.

- Podziękuję, dobrze znam drogę - mówiłam starając się brzmieć pewnie.

- To cię odprowadzę - szedł w zaparte mężczyzna. - Wiesz o tej godzinie, można tu spotkać dużo podłych ludzi. Na szczęście trafiłaś na mnie, pomogę ci.

- Poradzę sobie sama. Proszę mnie zostawić. - Mówiłam z coraz większym strachem słyszanym w głosie.

Zrobiłam kolejny krok w tył i ku mojemu zdziwieniu moje plecy napotkały ścianę. Żołądek ścisnął mnie z nerwów, bo zbyt dobrze wiedziałam, że tam nie powinno nic takiego być. Moja przeszkoda okazała się kolejnym facetem, który właśnie chwycił mnie mocno za ramiona uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Mężczyzna, który przedtem do mnie zbliżał się powoli teraz nie miał żadnych oporów by przyśpieszyć.

Gdy znalazł się przede mną od razu wyczułam od niego woń alkoholu. Dzięki ulicznej lampie byłam też w stanie mu się przyjrzeć. Nie prezentował się zbyt dobrze, jego ubrania były pominięte, włosy w całkowitym nieładzie, twarz nieco pobladła, a oczy... jego źrenice były mocno rozszerzone. Zadrżałam rozumiejąc, że mężczyzna przede mną był naćpany, a co za tym idzie - nieobliczalny.

Facet bez ceregieli zdarł mi z ramienia plecak, a ten za mną puścił moje ramię jedynie na sekundę, by umożliwić swojemu partnerowi ściągnięcie mojej torby. Patrzyłam jak cała zawartość wypada na chodnik, by mężczyzna mógł przekonać się, że nie mam przy sobie gotówki ani niczego cennego. Chcieli mnie okraść, ale jak na złość nie miałam dosłownie nic. Odetchnęłam tylko z ulgą, gdy obcy nawet nie zerknął na moje nazwisko w dowodzie, jeszcze tego by brakowało by dowiedzieli się kim jestem.

PAN Kraina SnówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz