Rozdział 30: Przestroga

62 5 1
                                    

Wróciłam do biura Petera ze świeżo nalanym kieliszkiem wina. Nie wiedziałam dlaczego, czułam się nieco pewniej trzymając go w dłoni. Chociaż może dlatego, że dzięki niemu wyglądałam na bardziej poważną i nieustępliwą niż naprawdę byłam.

– Wiadomość dostarczona – powiedziałam przekraczając próg pomieszczenia i kierując się w stronę jednego z dwóch foteli.

– Widziałem, napędziłaś biedakowi strachu – odrzekł wstając ze swojego miejsca Pan.

– Nie wiedziałam co jest w środku, a dzięki mojej grze treść listu zdecydowanie lepiej wybrzmiała.

– Tak, to na pewno. – Po tych chłopak słowach podszedł bliżej mnie i zajął drugi fotel. Obrócił się w moją stronę tak, by nasze oczy były w jednej linii. – Wendy, posłuchaj mnie jednak teraz uważnie. Nasi goście zjawią się tu za godzinę. Nie wiem ilu ich będzie, zostałem tylko poinformowany, że nie przyjdzie sam. Uwielbiam zagrania, które przed chwilą na dole zademonstrowałaś, jednak teraz musisz się z nimi wstrzymać. Nie znam ich, nie wiem jak mogliby zareagować na to co zrobisz.

– Są niebezpieczni? – Zapytałam, bo to było jedyne co musiałam wiedzieć.

– Jak każdy w naszym świecie. Dlatego proszę, nie rób nic pochopnie, zanim nie zbadamy na jakim stroimy gruncie.

– Dobrze.

Peter słysząc, że zgodziłam się bez marudzenia odprężył się odrobinę. Pozostało nam czekać na nieuniknione. Siedzieliśmy w ciszy, zbyt zajęci własnymi myślami by ze sobą rozmawiać. Chociaż po głowie chodziły mi pytania, kim są ci nieznani ludzi i po co chce on zawrzeć z nimi interes. Z drugiej strony, przyszło mi na myśl, że musi chodzić o ten jego narkotyk, bo nie było innego wytłumaczenia na to, co się działo. A czasem jeśli nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że musi chodzić o pieniądze.

Przechadzałam się po pomieszczeniu, w końcu zdejmując z nóg szpilki, od których zaczęły boleć mnie już stopy. Liczyłam, że gdy stanę za biurkiem u boku Pana nikt nie zwróci uwagi na to, że będę boso. Nagle Peter uniósł głowę znad laptopa, na którym wpatrywał się ponownie w obraz z kamer i zaklął pod nosem.

– Idą, przyszedł z obstawą.

– To źle?

– To znaczy, że nasza sytuacja jest bardzo niepewna.

Przytaknęłam czując rosnące we mnie zdenerwowanie. Wiedziałam jednak, że nie będę mogła go okazać. Musiałam być silna, grać zupełnie tak jak kiedyś, stojąc przy ojcu tak i teraz musiałam udawać, że wszystko było inaczej niż naprawdę. Przy boku rodziców musiałam jednak być posłuszna, nie wypowiadać ani słowa. Teraz musiałam być siebie pewna, nikt nie odebrał mi głosu. Po prostu wolałam nie palnąć czegoś głupiego.

Podeszłam do biurka i stanęłam przy boku chłopaka. Jedną ręką chwyciłam się oparcia fotela, w drugą za to chwyciłam kieliszek z resztą wina, by nie było widać jej drżenia. W tym czasie Peter schował swojego laptopa i oparł się plecami o fotel, unosząc wyżej brodę. A ja oddałabym wszystko by zobaczyć jak się teraz razem prezentujemy.

W końcu drzwi się otworzyły i próg pomieszczenia przekroczyło dwóch mężczyzn. Oboje byli do siebie bardzo podobni i mogłabym dać sobie rękę uciąć, że byli rodzonymi braćmi. Oboje byli dobrze zbudowani, z opaloną cerą. Jeden z nich, wyglądający na starszego miał mocniej zarysowaną linię żuchwy, drugi natomiast był bardziej postawniejszy. Podeszli oni do nas pewnym siebie krokiem, omiatając spojrzeniem pomieszczenie. Zdawało mi się jakby szukali drugiego wyjścia, czy miejsca z którego mógłby nastąpić niespodziewany atak.

Peter wstał ze swojego siedzenia, a jego wzrok nie wyrażał niczego, gdy patrzył na obce nam osoby. Wszyscy mierzyli się wzrokiem, a gdy ten starszy spojrzał w moją stronę, Pan niemal zgromił go spojrzeniem, stając tak by chociaż odrobinę mnie przed nimi zasłonić.

PAN Kraina SnówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz