Lis

490 13 0
                                    

Minęło dwa tygodnie i jechałam do szkoły.
Tak ,Vini się zgodził mnie puścić ,bo ja bardzo chciałam.

Właśnie jechałam z Shane'm do szkoły. Już się tak bardzo nie stresowałam. Miałam chodzić do tej samej klasy. I dobrze.

- Dzień dobry Hailie.- Przywitała mnie pani Sardenia.- Usiądziesz sama ,bo każdy już ma parę no chyba ,że ktoś chce z Hailie usiąść?- Zapytała dzieci ,ale nikt nie był skłonny ,podnieść ręki.- Nie? No dobrze ,ale wy jesteście koleżeńscy.- Syknęła pani, a potem jakaś blondwłosa dziewczynka ,podniosła rękę.- Dobrze, Janet ,usiądźcie w pierwszej ławce.

Usiadłam pośrodku w pierwszym rzędzie, gdy dosiadła się do mnie ta Janet.
- Hej, jestem Janet Willson.
- A ja Hailie Monet.

Zaprzyjaźniłam się z Janet i Laurą ,bo to była jej przyjaciółka.
Wyszliśmy sobie na dwór na przerwie ,bo czemu by nie?
Było super. Na następnej przerwie ,poszliśmy do biblioteki.
Jeszcze potem dziewczyny musiały iść gdzieś do pani chyba ,ale ja nie chciałam ,więc poszłam na dwór.

Byłam sama i nie było żadnych nauczycieli. Bardzo to dziwne.
Jak ostatnio byliśmy no to ¾ ich było.

Ale nie ważne ,ruszyłam na parking ,a w sumie to nie wiem czy mi wolno ,ale poszłam na poszukiwanie braci.
Nie widziałam ich nigdzie. Ale zobaczyłam niebieskie Lamborghini Shane'a więc postanowiłam tam podejść.
Przykucnęłam obok ,ale mi się nie chciało siedzieć i czekać.

Zadzwonił już i tak dzwonek więc ruszyłam do wejścia do szkoły ,kiedy ktoś mnie pociągnął do tyłu i przycisnął swoje dłonie do moich ust tak żebym nie mogła krzyczeć.

Lecz gdy później przestał tak robić krzyknęłam.
- Pomocy! Pom...- I znowu mi umożliwił wołanie na pomoc.

Wziął mnie na ręce ,ale w taki sposób ,że mi wszystko bolało.
Potem coś mokrego mi przyłożył do nosa i buzi i zasnęłam.

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu ,przywiązana oczywiście do krzesła.
- No ,no perełka się obudziła.- Powiedział ten porywacz ,który stał z nienacka przed moim krzesłem.- Zabawimy się co?
- Zlób okup.- Sama nie wiem skąd wiem ,że można zrobić okup.
- Nie ,nie kochaniutka ,wolę się zabawić. Nic mi z pieniędzy.- I zaczął mną rzucać po kątach ,ciągnąć i nie wiem co jeszcze.
A potem nic nie pamiętam bo byłam cała posiniaczona.

Obudziłam się przy ścianie mając obwiązane sznurkiem tylko ręce. Mam cztery latka ,ale myślę ,że muszę działać i zwiać.

Wstałam cała obolała i posiniaczona i ruszyłam do wyjścia z tego obskurnego pokoju gdzie było pełno pajęczyn. Fuu.

Wybiegłam ile sił nawet nie patrząc przed sobie i zaczęłam szukać jakichś drzwi wyjściowych.
Nie widziałam nigdzie mojego porywacza ,więc robiłam to bardzo ostrożnie żeby mi nie wyskoczył z kąta.

Szukałam, szukałam i nie wiem gdzie się znalazłam ,ale gdy otworzyłam takie mega zniszczone drzwi, okazało się ,że mogę przez nie wyjść na dwór. Ale się ucieszyłam. Szybko wybiegłam chociaż czułam jaka ja jestem zmęczona. Bardzo.
Jestem głodna ,spragniona i nie wiem co jeszcze mi dolega.
Wolę nie wiedzieć.

Z drugiej strony cieszyłam się ,że wyszłam ,ale byłam w lesie...
Miałam nadal związane ręce. Chciałabym sobie tę linę przeciąć patykiem czy coś ,ale coś ty nie dam rady.

Błądziłam ,bładziłam aż zobaczyłam w lesie jak do mnie lis podchodzi. Bardzo był słodki i jak był blisko mnie to go pogłaskałam. Trochę się go przestraszyłam ,bo jak to zrobiłam drapnął mnie przy okazji trochę niszcząc sznur.
Podziękowałam mu i uciekłam.

Oczywiście byłam cała we łzach więc nawet wcześniej o tym nie mówiłam ,ale się jeszcze bardziej popłakałam kiedy zobaczyłam drogę przy której była jakaś reklama z literkami których nie znam.
Nie wiem jakieś dziwne znaki. A co jeśli wywiózł mnie do innego kraju i bracia mnie nigdy nie znajdą?

Mała Hailie Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz