Rozdział I

953 46 136
                                    

Gdybym miała stworzyć ranking najgorszych tortur, pakowanie zdecydowanie znajdowałoby się na jego szczycie.

– Jesteś tego pewna? – zapytał Sky przyglądając się mojej nierównej walce z wypchaną po brzegi walizką.

– Nie. Jednak ostatnie miesiące nauczyły mnie, że nic w życiu nie jest pewne – stwierdziłam.

– Okej – spojrzał na mnie, jakby sam nie był pewien czy ten wyjazd jest dobrym pomysłem.

Jeszcze niedawno byłam przekonana, że wszystkie plany na przyszłość mam poukładane, a wybór Uniwersytetu w Lund był bardziej oczywisty niż moja obsesja na punkcie butów.

Gdyby ktoś zasugerował, że zamiast poszukiwań idealnych kozaków na nadchodzącą jesień, będę pakować się do Kalifornii, uznałabym, że postradał zmysły.

Ze Stellą, Emy i Lucasem, planowaliśmy wyprawę na studia odkąd tylko przekroczyliśmy próg pierwszej klasy. Wybrana przez nas szkoła znajdowała się nieopodal Malmö, w którym wszyscy mieszkaliśmy, więc bez problemu mogłam dojeżdżać na zajęcia z domu, nie rezygnując z komfortu i luksusu, jaki oferowała posiadłość Sandströmów.

Kochałam nasze miasto i cieszyłam się, że wyjazd na studia nie będzie wiązał się z koniecznością wyprowadzki.

Z całej naszej ekipy jedynie Sky w pewnym momencie zamarzył, żeby uciec jak najdalej stąd. Rodzice cały czas liczyli, że to tylko chwilowa zachcianka, a ich najstarszy syn pójdzie w ślady ojca, przejmując rodzinną kancelarię. Jednak on postawił na swoim i 4 lata temu wyleciał do San Diego, całkowicie się od nas odcinając.

Od tamtej pory, aż do niedawna, nie miałam z nim kontaktu. I chociaż zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie czuł takiego przywiązania do tego miejsca jak ja czy Stella, to przez cały ten czas miałam do niego żal, że nas zostawił.

Splot wydarzeń sprawił jednak, że właśnie pakowałam swoje osiemnastoletnie życie w dwie walizki po to, aby dołączyć do niego na innym kontynencie.

Kiedy w końcu cudem dopięłam zamek ostatniej torby odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na otaczające mnie kartony.

Czyli to naprawdę koniec, pomyślałam.

Pomimo, że mój bagaż był ograniczony musiałam spakować swoje rzeczy w wielkie pudła, bo zarówno mama, jak i ojciec wyrazili się jasno, obiecując, że jeżeli wsiądę z Skyem do samolotu, mogę już nigdy tu nie wracać.

Chociaż bolało mnie podejście rodziców, to ostatnie 8 miesięcy nauczyło mnie, że jeżeli nie chcę całkowicie się rozpaść, nie mogę sobie pozwolić na chwilę słabości. 

Dlatego nie zważając na wyrzuty z ich strony, postanowiła zostawić za sobą najlepsze lata swojego życia i wyprowadzić się na drugi koniec świata.

– Wszystko się ułoży, zobaczysz – powiedział mój brat, zarzucając mi ręce na ramiona.

Brzmiał jakby naprawdę w to wierzył.

Przynajmniej on.

✩ 

Pogłaskałam po pysku Tequilę, mojego golden retrivera, którego dostałam na 16 urodziny. 

Sky obserwował jej zachowanie, uśmiechając się lekko pod nosem. Byłam wdzięczna za wszystkie telefony, które wykonał, próbując znaleźć linię lotniczą, umożliwiającą podróż z psem tych rozmiarów w kabinie i za pieniądze, które wyłożył na bilety w pierwszej klasie dla całej naszej trójki. 

Wiedziałam, że mój brat z początku obawiał się tak długiej podróży z psem. Próbował ukryć swoje wątpliwości, jednak dostrzegłam ulgę na jego twarzy, kiedy zobaczył, że goldenka zachowuje się spokojnie, a inni pasażerowie są zachwyceni jej obecnością.

Starlight. Whisper of the cosmosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz