Rozdział IX

426 26 2
                                    

– Oddychaj razem ze mną – nakazywał Evans.

Ściskając telefon w dłoni próbowałam powtórzyć po nim, ale cały czas czułam ciężar na klatce piersiowej, który mi to uniemożliwiał.

– Dobrze ci idzie. Jeszcze raz powoli, wdech i wydech – nie poddawał się, mimo że jego słowa były dla mnie jak odległy szum fal.

– Evans, kurwa, gdzie ty jesteś, zostawiłeś nasze rze... – Zoe przerwała, kiedy zauważyła mnie po drugiej stronie. – Boże, Cassie! Cassie, co Ci jest!?

– Zamknij się, Torres – warknął na nią Ali. – Oddychaj ze mną, Cassie. Brawo!

– Co tu się dzieje? – zapytał Ryan, który również dołączył właśnie do rozmowy.

– Cassie ma atak paniki – wyjaśnił Evans. – Jadę po nią.

– Cassie, słyszysz mnie? – powiedział bardzo, ale to bardzo spokojnie. – Zaraz będziesz bezpieczna, ale musisz z nami współpracować. Dasz radę opisać pięć rzeczy, które widzisz wokół siebie?

– Zielony krzak, ciemne niebo... – zaczęłam wymieniać.

– Ali, gdzie ona jest?

– ...wysokie drzewo, białe pasy, sygnalizacja świetlna...

– W okolicach mieszkania Bakera. Zgaduję, że nie odeszła daleko, a po hałasie w tle podejrzewam, że jest gdzieś przy głównej drodze.

– Malutka, nie zapominaj też o oddychaniu.

Za dużo poleceń.

– Cassie, spokojnie – zwrócił się do mnie Evans. — Wdech i wydech. Dobrze. Teraz mi powiedz, jakie cztery rzeczy słyszysz?

– Śpiew ptaków, szum liści, jadące auta, Was...

– Ryan, jestem na miejscu, zadzwonię jak dojedziemy już do Ocean House.

– Okej, będziemy na Was czekać.

– Cassie? – zapytał Evans, który wysiadł z auta.

Wzdrygnęłam się, kiedy próbował się do mnie zbliżyć.

– Cassie, przeniosę Cię teraz do auta, dobrze?

Nie odpowiedziałam, ale nie cofnęłam się też, kiedy powoli wyciągnął w moją stronę ręce.

– Hej, jesteś już bezpieczna. Nie zrobię ci krzywdy – mówił kojącym głosem. – Wymienisz mi trzy przedmioty, które możesz dotknąć?

– Skórzany fotel, zimny metal, twardy plastik – powiedziałam, wodząc dłonią po wnętrzu auta.

Z każdym kolejnym oddechem czułam jak lęk powoli opuszcza moje ciało.

– Świetnie sobie radzisz – pochwalił mnie Evans. – Teraz powiedz mi, jakie dwa zapachy czujesz?

– Mandarynkę – powiedziałam marszcząc nos. – I drzewo sandałowe? Czy to Dior Sauvage?

– Tak – zaśmiał się Evans. – Dostałem na urodziny.

– Pasują Ci – uśmiechnęłam się słabo.

– Jak się czujesz?

– Sama nie wiem.

– Bez względu na to co się stało nie jesteś sama, Cassie – szepnął, a potem... po prostu mnie objął.

– Zetrę ci teraz krew z twarzy, dobrze?

Pokiwałam głową.

Był naprawdę delikatny i traktował mnie jakbym miała rozpaść się z każdym jego dotykiem.

Starlight. Whisper of the cosmosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz