Kolejne dni od imprezy mijały, a ja leżałam zakopana w łóżku. Nie jadłam, nie myłam się, nie reagowałam kiedy przychodziły kolejne wiadomości i połączenia. Słysząc dzwonek do drzwi udawałam, że mnie nie ma. Moje ciało było ociężałe, jakby każdy mięsień odmawiał posłuszeństwa. Nawet oddychanie wydawało się trudne. Jedyną stałą w mojej rutynie był kubek gorącej kawy z rana i kolejna butelka wina wieczorem.
Nie wiedziałam jaki był dzień. Może czwartek, a może sobota. Tequila podeszła i zaskomlała czule liżąc mnie po twarzy, jakby dzięki temu mogła zabrać choć część moich trosk. Miałam wyrzuty sumienia, że nie jestem w stanie zaoferować jej nic więcej niż krótkie spacery, w godzinach, kiedy miałam pewność, że jest zbyt wcześnie lub za późno, żeby kogoś spotkać.
Sprawdziłam czas na kuchennym zegarze, kiedy sięgałam po kolejnego białego rieslinga. Było po 3, więc pociągnęłam dużego łyka wina prosto z butelki i zawołałam Tequilę, żeby zabrać ją na dwór. Wsunęłam stopy w klapki Skya i naciągnęłam na głowę kaptur o wiele za dużej bluzy, którą kiedyś pożyczył mi Evans. Nawet gdybym kogoś spotkała, niby by się domyślił, że to mogę być ja. Cassie Sandström, którą znają nigdy nie wyszła by w takim stroju.
Nie zdążyłam przekroczyć progu mieszkania, bo kiedy tylko uchyliłam drzwi, zostałam do niego brutalnie wepchnięta z powrotem. Byłam tak zobojętniała, że nie miałam nawet siły podnieść głowy, żeby sprawdzić kto był napastnikiem. Równie dobrze mogli mnie okraść, a potem zamordować. Przynajmniej skończyliby moje cierpienie.
– Czy ciebie już do reszty pojebało!? – usłyszałam podniesiony głos Evansa. – Od tygodnia próbujemy się do ciebie dobić, ale nie dajesz żadnego znaku życia.
– Nie krzycz, obudzisz sąsiadów – bąknęłam pod nosem.
– To jest w tym momencie najmniejszy problem! – wykrzykiwał dalej. – Co się z tobą dzieje!?
– Nic – wymamrotałam.
– No właśnie widzę, że nic – powiedział spokojniej. – Wszyscy odchodzą od zmysłów. Jeżeli nie miałaś ochoty na nasze towarzystwo to mogłaś przynajmniej wysłać jakąś wiadomość.
Nie reagowałam, więc westchnął zrezygnowany.
– Zrobimy tak, ja pójdę z Sierściuchem, a ty pójdziesz się umyć, bo cuchniesz – zabrał mi z rąk klucze i cmoknął na Tequilę. – Porozmawiamy jak wrócę.
Chce się rządzić? Nie ma problemu, ale ja nie mam zamiaru go słuchać, więc kiedy wyszedł, po prostu usiadłam na sofie z napoczętym wcześniej winem.
Wrócił jakieś 20 minut później.
A może to była godzina?
– Chyba sobie żartujesz – rzucił zirytowany.
– Oddawaj – wybełkotałam, kiedy wyrwał mi butelkę.
– Koniec tego – stwierdził wylewając jej zawartość.
Jęknęłam, bo to była moja ostatnia.
– Możemy załatwić to na dwa sposoby – stwierdził. – Albo pójdziesz teraz do łazienki sama, albo ja pójdę z tobą i pomogę ci, choćby siłą, jeżeli nie chcesz po dobroci.
Po jego minie widziałam, że nie żartuje, więc podniosłam się ociężale i sunąc stopami po podłodze ruszyłam w stronę pokoju.
Wyciągnęłam z garderoby nowy komplet dresów, a outfit który wcześniej miałam na sobie wrzuciłam do kosza na pranie. Kiedy usiadłam w wannie wypełnionej wrzącą wodą i poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają uznałam, że może to wcale nie był taki zły pomysł.
CZYTASZ
Starlight. Whisper of the cosmos
RomantizmGdy światła gasną, a na niebie nie ma gwiazd, które mogłyby wskazać Ci drogę, wiele rzeczy może pójść nie tak. Przekonała się o tym Cassie, która dręczona demonami przeszłości, postanawia zostawić za sobą wszystko, co było dla niej ważne. Chociaż s...