Rano wysłałam Evansowi wiadomość z przypominajką, że czekam na nich dzisiaj o siedemnastej. Brunet zostawił pod nią lajka i liczyłam, że to oznaczało, że będą i zabrałam się za szykowanie przekąsek. Kiedy skończyłam dekorować cynamonki, zostało mi tylko przebrać się i czekać aż Ali z Aurora przyjadą.
O ile w ogóle przyjadą. Na szczęście nie zawiodłam się, bo 5 minut przed 17 mój telefon się rozdzwonił.
– Halo? – odebrałam.
– Schodź, już jesteśmy – bąknął Evans, jak zwykle z niesamowitym optymizmem. – Mam nadzieję, że nadzieję, że nie będę tego żałował – dodał i się rozłączył.
Zapięłam Tequilę w szelki, pasujące do mojego nowego, muślinowego kompleciku i ruszyłam na dół.
– Tequila!!! – usłyszałam dziecięcy głosik, kiedy znalazłam się na parkingu. – Cześć, Cassie!
Aurora rzuciła się z entuzjazmem w moją stronę i objęła mnie ciasno rączkami wokół nóg.
– Tęskniłam za tobą – cofnęła się i zadarła do góry głowę, żeby spojrzeć na mnie spod swoich długich rzęs. – Myślałam, że o mnie zapomniałaś – powiedziała smutno.
– Nie mogłabym o tobie zapomnieć, słoneczko – powiedziałam kucając, żeby zniżyć się do jej poziomu. – Też za tobą tęskniłam. Bardzo.
– Naprawdę?
– Naprawdę – uśmiechnęłam się. – A teraz chodź, idziemy do twojego brata. Mam dla was niespodziankę.
– Kocham niespodzianki! – krzyknęła ucieszona, a następnie złapała mnie za rękę, którą do niej wyciągnęłam.
Evans stał oparty o swój samochód i palił papierosa, przyglądając się nam.
– Cześć – rzuciłam.
– Cześć – skinął głową.
Pomogłam Aurorze wsiąść do fotelika, a następnie obeszłam samochód, żeby wpuścić Tequilę obok niej. Sama usiadałam z przodu. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do tego miejsca.
– A to co? – Ali wskazał na ogromną torbę, którą trzymałam na kolanach. – Zabrałaś ze sobą pół domu?
– Zobaczysz na miejscu.
– Wiesz, że musisz mi powiedzieć, gdzie jedziemy – spojrzał na mnie spod uniesionych brwi. – No chyba, że chcesz się zamienić miejscami.
– Dałbyś mi poprowadzić? – zdziwiłam się.
– Mówiłem ci już, że to tylko auto. To co?
– Możesz ruszać, jedziemy na Mission Beach.
– Na pewno nie chcesz kierować?
– Wolę być passenger princess.
– Kim jest passenger princess? – zapytała Aurora. – To z jakiejś bajki?
– Nie, słoneczko – odparłam. – Passenger princess to taka osoba, która lubi podróżować jako pasażer.
– To ja też jestem passenger princess! – ucieszyła się.
Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się na parkingu obok wesołego miasteczka, z którego już było widać ocean.
Kiedy dotarliśmy na plażę Evans wyglądał już na zniecierpliwionego.
– Czy teraz w końcu zdradzisz nam, co tu robimy?
– Przyjechaliśmy na piknik! – wyszczerzyłam się do niego w szerokim uśmiechu. – Ale to nie wszystko, będziemy też... – zatrzymałam się na chwilę, żeby wyciągnąć z torby gadżety – uczyli się malować!
CZYTASZ
Starlight. Whisper of the cosmos
RomanceGdy światła gasną, a na niebie nie ma gwiazd, które mogłyby wskazać Ci drogę, wiele rzeczy może pójść nie tak. Przekonała się o tym Cassie, która dręczona demonami przeszłości, postanawia zostawić za sobą wszystko, co było dla niej ważne. Chociaż s...