Rozdział 26 (WERSJA POPRAWIONA)

145 9 2
                                    

Ares

Kilka godzin wcześniej:

Dreszcze przebiegające po moim ciele sprawiały, że czułem się, jakbym powoli wracał do życia. Lecz ciężar na moich kolanach sugerował coś zupełnie innego.

- Cześć, przystojniaku - słodko-kwaśny głos jakiejś dziewczyny wyrwał mnie z głębokiego snu.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem dziewczynę, kilka lat starszą ode mnie, ubraną skąpo i siedzącą na mnie. Jej wygląd, który w innych okolicznościach mógłby wywołać jakąś reakcję, teraz nie robił na mnie najmniejszego wrażenia.

Alkohol wciąż działał, choć już z mniejszą intensywnością niż przedtem, po całej nocy szaleństw. Nie pamiętałem dokładnie, co się wydarzyło, ale bałagan w pokoju dziewczyny sugerował, że noc była wyjątkowo dzika. Nie miałem ochoty nawet próbować przypominać sobie tych zdarzeń.

Dziewczyna nie przestawała się poruszać na moim ciele, próbując wywołać jakąkolwiek reakcję, ale na nic się to zdało.

- No weź! Nie bądź taki nudny! - powiedziała, z irytacją w głosie.

Ignorując jej komentarze, zamknąłem oczy, a w mojej wyobraźni natychmiast pojawiła się Jasmine. Wspomnienie jej łez spływających po policzkach, kiedy powiedziałem jej, że to koniec, wciąż rozdzierało mnie od środka. Byłem dla niej najgorszym draniem, jakiego nosiła ziemia, i nigdy nie wybaczyłem sobie tego, jak ją potraktowałem. Ale jeśli miało to oznaczać, że będzie bezpieczna i daleko ode mnie, byłem gotów znieść ten ciężar. Jej dobro zawsze było dla mnie najważniejsze.

Sięgnąłem ręką w stronę stolika nocnego, gdzie leżał mój telefon. Chwyciłem go, a jasność ekranu raziła mnie prosto w oczy. Natychmiast ją zmniejszyłem, widząc dziesiątki wiadomości i nieodebranych połączeń. Wszystkie były od Cadena, Emmy i Georgii. No tak, zapomniałem, że nie wróciłem do domu od tygodnia - od dnia, kiedy zerwałem z Jasmine. Nie miałem odwagi spojrzeć im w twarz ani wrócić na uczelnię. W każdym z nich widziałem część Jasmine, którą w nich pozostawiła.

Odłożyłem telefon i spojrzałem na dziewczynę, która już nie siedziała na mnie, lecz leżała obok, najwyraźniej znudzona moją obojętnością. Zasnęła, nie przejmując się niczym.

W tym momencie telefon znowu zaczął dzwonić, niemal wytrącając ją ze snu. Szybko go chwyciłem, wstałem z łóżka i odebrałem, nawet nie sprawdzając, kto dzwoni.

- Stary, kurwa, gdzie ty się podziewasz? Co się z tobą dzieje? - warknął Caden. Ledwo zdążyłem przyłożyć telefon do ucha, a już usłyszałem, jak po drugiej stronie ktoś krzyczał.

- To Ares? Daj mi go! - Georgia wyraźnie nie mogła się powstrzymać, a w tle rozległ się odgłos szamotaniny. Caden musiał ją powstrzymać, bo po chwili jej głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu zniknął.

- O co chodzi? - zapytałem zniecierpliwiony.

- Oprócz tego, że Georgia chce cię zabić, mamy miejsce na kampusie - odparł Caden, tym razem spokojniej, choć w jego tonie wyczułem nutę powagi.

- A, spoko, dzięki stary - odpowiedziałem, starając się brzmieć wdzięcznie, choć w środku byłem kompletnie wykończony.

- To tyle w sumie. Trzymaj się - usłyszałem, zanim połączenie zostało przerwane.

To zapewne sprawka mojej matki, która chciała upewnić się, że na pewno nie będę spotykał się z Jasmine. Może nawet lepiej, jeśli przestanę się z nią widywać. Może to sprawi, że poczuję się lepiej i w końcu o niej zapomnę, choć prawdę mówiąc, o takiej dziewczynie nie da się zapomnieć. Jasmine była wyjątkowa - nieidealnie idealna, jakby stworzona dla mnie. To, co ludzie nazywają „drugą połówką", doskonale ją opisywało. Tylko szkoda, że życie tak nas potraktowało.

Healing Hearts (Tom I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz