Dziś był bal, na który zostałam zaproszona przez obcego mi mężczyznę. Nie wiedziałam czy dobrze robię idąc tam.
Przyglądałam się sobie w lustrze. Musiałam przyznać, że wyglądałam naprawdę dobrze. Miałam na sobie założoną czerwoną, długą suknię z drobnymi cekinami, a na rękach rękawiczki w tym samym kolorze. Moje brązowe włosy były upięte w ładnego koka.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na białą, drewnianą toaletkę gdzie znajdowało się zaproszenie. Miałam dziwne przeczucie, że na tej imprezie wydarzy się coś złego, ale nie miałam pojęcia co. Schowałam kartkę do koperty, która schowana była w jednej z szuflad i szczelnie zamknęłam.
Z krzesła zabrałam czarną, skórzaną torebkę i wyszłam na dwór. Wsiadłam do samochodu i odjechałam z przed domu. Po przejechaniu kilku kilometrów, zobaczyłam dużą wille z napisem ,,Charles Wesley". Wyciągnęłam z torebki kopertę i zerknęłam na znajdujące się w niej zaproszenie. Widniało na nim to samo imię i nazwisko, więc uznałam, że to jest miejsce docelowe. Wysiadłam z auta i poszłam w kierunku wejścia do mieszkania. Przy drzwiach stała długa kolejka osób. Stanęłam więc za wszystkimi i czekałam na moją kolej. Ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Witaj, jestem Charles. Wejdźmy od tyłu – szarpnął mnie za rękę wyciągając z kolejki. Syknęłam cicho, ale posłusznie za nim szłam.
Po chwili znaleźliśmy się w środku. Wszystko było ładnie udekorowane, ale jak dla mnie trochę w zbyt ciemnych kolorach. Przyglądałam się uważnie wnętrzu i nawet nie zauważyłam, że postać, z którą tu przyszłam stoi teraz naprzeciwko mnie.
- O co chodzi? – zapytałam marszcząc brwi.
- Zaprowadzę cię do pewnej kobiety. Chciałaby cię poznać i przeprowadzić mały wywiad – oznajmił. Wywiad? Ze mną?
- To musi być jakaś pomyłka – odpowiedziałam szybko.
- Chyba wiem kim jesteś, Jennifer – powiedział wrogo. Cofnęłam się lekko do tyłu, ale mężczyzna przyciągnął mnie bliżej siebie – Nie próbuj uciekać. Nie uda ci się.
Dlaczego miałabym chcieć uciekać...
Weszliśmy po stromych schodach na górne piętro. Przemierzaliśmy jeden z długich korytarzy w tym domu. Na podłodze widniał czerwony dywan. To musiała być jakaś ważna część willi. Po przemierzeniu kilku kroków Charles zatrzymał się przed jakimiś drzwiami pukając w nie. Po drugiej stronie można było usłyszeć dziewczęce głosy. Po kilku sekundach w drzwiach pojawiła się blondwłosa dziewczyna ubrana w biały fartuch.
- Witaj, Samantho. Zostawiam cię z tą młodą damą – wskazał na mnie ręką. Uśmiechnęłam się promiennie do kobiety, ale ona tego nie odwzajemniła. Wyrwałam się z uścisku Wesley'a i weszłam w głąb pomieszczenia.
- Dziękuję, Charlesie. Wracaj zabawiać gości – rzekła. Potem skierowała wzrok na służącą stojącą obok niej. – Nalej nam dwie herbaty malinowe, a potem zmykaj do swojego pokoju.
Dziewczyna przytaknęła wstydliwie głową i poszła do kuchenki. Po chwili z tamtej strony usłyszałam gotującą się wodę w czajniku. Kątem oka zobaczyłam, że kobieta znajdująca się koło mnie przygląda mi się z zaciekawieniem.
- Usiądźmy Jennifer – siadła na kanapę. Spojrzałam na nią i zrobiłam to co kazała.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – zadałam jako pierwsza pytanie.
- Chciałabym przeprowadzić z tobą krótki wywiad o porywaczach grasujących w Woodsboro – uśmiechnęła się prześmiewczo. Zmarszczyłam brwi czekając na pierwsze pytanie. – Masz podejrzenia, kto może stać za tymi porwaniami?
YOU ARE READING
DISAPPEARING CHILDREN
Mystery / ThrillerDorosła Jennifer Walther razem ze swoim synem Jacobem świętowali jego urodziny w letni wieczór, który spędzała razem z przyjaciółmi. Po odstawieniu dziecka do spania usłyszała przerażające krzyki swojego syna. Jednak gdy przybiegła, było już za póź...