ROZDZIAŁ 20 - NAMÓWIENIE MASONA NA...

12 0 0
                                    


Perspektywa Amber:

Na plaży powiedziałam chłopakom, że chciałabym, aby wyszli ze mną około o dwudziestej pierwszej trzydzieści z domu. Nie mówiłam im konkretnie gdzie, ani po co. Na tę chwilę to była moja słodka tajemnica, która za niedługo miała się ujawnić.

Prowadziłam ich przez polną drogę, aż dotarłam do znanego mi tak zwanego urbexu. Był to opuszczony szpital psychiatryczny. Wyszukałam go w drodze do tego miasta. Plan, który zaraz wykonam miałam już w głowie od kilku tygodni. Pomyślałam więc, że tutaj na naszym wyjeździe będzie najlepiej, a opuszczone miejsce znajdę w podróży.

Weszliśmy do środka budynku. Rozejrzałam się wokół i musiałam przyznać, że miejsce to było naprawdę cudne i miało swój urok oraz klimat. Usiadłam na murku, a Neo i Mason powtórzyli tą czynność za mną.

- Przyszliśmy tu, bo muszę dać Masonowi propozycję nie do odrzucenia – uśmiechnęłam się groźnie do ciemnoskórego kolegi.

- W takim razie po co ja jestem wam tu potrzebny? – wskazał na siebie rękoma Neo.

- Będziesz mi towarzyszył – wzruszyłam ramionami. – A teraz siedź grzecznie na dupie i się nie ruszaj!

Chłopak od razu przestraszył się mojego tonu i potulnie jak piesek usiadł ponownie na kamieniu. Wstałam ze swojego miejsca i skierowałam palec na drugiego kolegę.

- Będziesz mi pomagał zabijać i porywać dzieci – walnęłam z grubej rury. Mason od razu wstał i zaczął się buntować. Wiedziałam, że z tym człowiekiem jest coś nie tak...

- Zwariowałaś!? To ty porywasz te niewinne dzieci? Chyba upadłaś na głowę, jeżeli myślałaś, że się zgodzę! – awanturował się. Neo podniósł się ze swojego miejsca i odtrącił przyjaciela na drugą stronę.

- Nie masz prawa tak do mnie mówić! Jestem najgroźniejszą morderczynią w mieście. Chyba nie chciałbyś poznać mojej drugiej strony? – dodałam, zamieniając się powoli w wampira. Kły zaczęły mi rosnąć, a oczy zamieniały się w czerwone.

- Co ty robisz!? I w ogóle to zostawcie mnie w spokoju! – wyrywał się. Uśmiechnęłam się do niego i podeszłam bliżej. Neo dalej go mocno trzymał i widziałam, że jest na skraju od wybuchnięcia. – Co ja wam zrobiłem!?

- Och, nic takiego. Po prostu potrzebujemy nowego mordercy – oznajmiłam. Postawiłam ostatni krok i teraz się znajdowałam centralnie przed przyjacielem. Zaczęłam zniżać swoją głowę, aż natrafiłam na jego szyję, która aż prosiła się, aby wgryźć w nią swoje zęby. Tak też więc zrobiłam. Ugryzłam Masona.

Krzyki ciemnoskórego było słychać w całym budynku. Nie przejmowałam się tym jednak i coraz mocniej wbijałam ostre kły w jego skórę. Przez te jego dźwięki zaraz przywoła jakieś demony...

Gdy poczułam, że wyssałam z niego dosyć dużą ilość krwi, oderwałam się. Jego ciało zsunęło się powoli na ziemię, ale ja wiedziałam, że tylko się osłabił i potrzebuję kilku chwil na dojście do siebie. Za każdym razem gdy będzie mi się przeciwstawiał, to tak właśnie będę reagować.

Popatrzyłam z uśmiechem na Neo, który go odwzajemnił. Przypomniało mi się, że chłopak nie został jeszcze przemieniony w wampira, więc to był najwyższy czas, aby to zrobić. Zaczęłam stawiać kroki, które przybliżały mnie do niego. Brunet czekał, na to co miało się wydarzyć i mądrze. Doskonale wiedział, że nie warto by było teraz uciekać.

- Mówią, że mordercy to wampiry. Ale co by było gdyby się dowiedzieli, że jeden z nich jest człowiekiem? Istotą ludzką? – przechyliłam głowę w prawo. Kąciki ust chłopaka poszły od razu w górę, a ja wiedziałam, że oznacza to zgodę.

- Jeżeli przez to miałaś mi przekazać, że chcesz mnie zamienić w wampira, to zgoda. Chyba i tak niemiałbym wyboru – zaśmiał się pod nosem. Również to zrobiłam i podeszłam bliżej chłopaka.

- Słuszna odpowiedź – odpowiedziałam mu. – Człowiek zamienia się w wampira wtedy, gdy wypije jego krew. Tak więc wypijesz moją krew. Prosto z żyły.

Zaczęłam szukać jakiegoś ostrego przedmiotu, aby rozciąć sobie rękę. Mój wzrok przyciągnął kawałek szkła z rozbitej szyby. Sięgnęłam po niego i rozcięłam sobie nadgarstek. Przyłożyłam część ciała do ust mężczyzny i dałam mu znak, aby zaczął pić. Ten wgryzł się w miejsce i połknął kilka kropel krwi. Odsunął się i popatrzył na mnie zadowolony. Miejsce rany od razu się zagoiło, gdyż taka była zasługa bycia wampirem.

- I teraz wszystko ci wytłumaczę. Jak wiesz lub nie, wampiry nie są odporne na słońce. Dlatego zazwyczaj atakujemy, gdy na dworze jest ciemno. Ale istnieją pierścienie, które cię chronią przed światłem. Zawsze jestem przygotowana na taką okazję jak teraz, więc mam w kieszeni pierścień. – wyjęłam biżuterię ze spodni i podałam ją mężczyźnie. – Wsuń go na którykolwiek z palców. Pamiętaj jednak, aby mieć go zawsze, bo inaczej spłoniesz od żaru.

Neo pokiwał energicznie głową. Widziałam, że spodobało mu się moje przemówienie o tych istotach. Do głowy wleciała mi jeszcze jedna rzecz, którą od razu musiałam przekazać chłopakowi.

- No i musisz kontrolować swoją przemianę oraz uczucie na widok krwi. Czasami w niespodziewanych momentach będziesz czuł, że zamieniasz się w wampira. Będziesz musiał mocno pomyśleć o tym, że chcesz być człowiekiem i po problemie. W pierwszych dniach to może być nieco trudne więc jutro cię podszkolę i nie wrócimy do domu. Damy im się zabawić samym. – poinformowałam go i od razu przerzuciłam się do drugiej części wypowiedzenia. – Jeżeli chodzi o krew... w moim domu mam skrzynkę z krwią w butelkach. Codziennie musisz wypić chociaż połowę, aby przeżyć. Dam ci kilka do domu. Czasami gdy ktoś się skaleczy i zobaczysz krew, będziesz chciał do niego podejść i wszystko wyssać nawet jeżeli jesteś w miejscu publicznym i wokół ciebie są ludzie. To normalne, ale musisz to kontrolować. Chyba nie chcesz, aby wszyscy dowiedzieli się kim tak naprawdę jesteś?

- Nie, oczywiście że nie – zaprzeczył. Pokiwałam głową na jego odpowiedź i usiadłam ponownie na murku.

- Poczekajmy chwilę. Zaraz powinien się ogarnąć i powrócić do żywych – wskazałam ręką na Masona, a Neo przytaknął lekko głową. Kolejny sukces za mną. Co prawda jeszcze nie namówiłam ciemnoskórego, ale po ciągłych moich napadach myślę, że się zgodzi.

Co do tego ostatniego włamania do jego domu... to ja poprosiłam, aby Katherine i Charles na niego napadli. Po tym jak chłopacy ich zadźgali to nie mogli się pozbierać przez pół godziny. Cóż, dostać nożem w plecy nie jest najwygodniejsze nawet i dla wampirów...

Po jakiejś godzinie Mason się obudził. Znowu zaczęłam do niego mówić, że to nie jest nic złego, a i tak jego niezgoda nic tutaj nie zmieni. Jedynie co, to on dostanie w mordę za zaprzeczenie.

- Nie ma, że nie! Wszystko już jest postanowione! Zobaczysz, wkręcisz się w to jak każdy z nas i nie będziesz nawet chciał z tego wyjść, a po kilku napadach stanie się to twoim hobby – tłumaczyłam mu.

- I właśnie tego się boję... - powiedział szeptem, ale na spokojnie go usłyszałam.

I się bój, bo gdy zrobisz pierwsze podejście to nie będzie już odwrotu. Ale podobno lepiej jest żałować czegoś co się zrobiło, niż że się nie zrobiło, prawda?

DISAPPEARING CHILDRENWhere stories live. Discover now